Choć woda na zalanym osiedlu podwarszawskiego Piaseczna powoli opada, jego mieszkańcy jeszcze długo będą odcięci od świata. Jedynym środkiem transportu jest dla nich teraz łódź, napędzana mięśniami strażaków. Dzięki nim uwięzieni ludzie mogą chociażby zrobić zakupy.
Bo wielu z nich o ewakuacji nawet nie myśli. Wolą czekać w podtopionych domach, aż woda opadnie. - Sąsiedzi z parteru nie spali całą noc. Obawiali się, że za chwilę zaleje im mieszkanka - mówi z łódki spokojnie jedna z lokatorek podtopionego bloku.
Za sobą ma dwóch strażaków z wiosłami, w nogach torby z zakupami. - Pojechałam po zakupy, jakoś sobie poradzimy - mówi.
Wylała mała rzeczka
Zapytana, czy kiedykolwiek spodziewała się zagrożenia ze strony wylanej rzeczki Perełki, zdecydowanie zaprzecza. - To jest taki mały potoczek. Gdyby nie to, że się zakorkował, to pewnie nie byłoby takiej sytuacji - dodaje.
A woda, po trzech burzach w tym jednej nocnej, przypłynęła na ich podwórka i uliczki osiedlowe bardzo szybko, zalewając zaparkowane gdzieniegdzie samochody. - Koło godziny 20 woda była po kolana. W ciągu nocy przybyło jakieś półtora metrów.
Odcięci od świata
Ich sytuacja jest bardzo trudna. Aby choć naładować telefon, muszą popłynąć poza osiedle, nie mają bowiem prądu. Dlatego ważna jest sąsiedzka współpraca. Na bezpośrednią pomoc i wsparcie władz miasta - jak twierdzą - liczyć nie mogą. - Nie było tu nikogo. Dlatego razem z sąsiadami zapraszamy pana burmistrza Zalewskiego do nas - żartuje mieszkanka Piaseczna.
Pomaga miejscowa straż pożarna. - Tutaj oprócz panów strażaków, którzy przypływają kolejnymi łódkami, i wywożą kolejne osoby, tak naprawdę nikt nic nie wie. Nie mamy telewizji, nie mamy energii elektrycznej, więc żadnej informacji - mówi kobieta.
A po chwili wyskakuje z łódki z zakupami dla siebie i sąsiadów.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24