"Łgarstwa", "fałsz", "knowania". Rodzice zmarłego Bolka założyli Ruch Sprawiedliwych

Rodzice Bolka przed szpitalem w Białymstoku
Rodzice Bolka przed szpitalem w Białymstoku
Źródło: tvn24

W tym szpitalu są ludzie, którzy w fałszu są znakomicie zorganizowani - mówiła przed szpitalem klinicznym w Białymstoku Katarzyna Kozikowska, matka 13-miesięcznego Bolka Kozłowskiego, który zmarł na białaczkę. Kobieta zabrała głos pierwszy raz od śmierci dziecka. Wraz z mężem założyli Ruch Sprawiedliwych, który ma na celu "czuwać, by ludzie winni cierpienia i śmierci Bolka ponieśli odpowiedzialność".

Kobieta nazwała "łgarstwem", jakoby podczas pierwszej wizyty w szpitalu odmówiła przeprowadzenia badań laboratoryjnych. - Zwrócę uwagę na fakt, że miałam w samochodzie spakowane rzeczy Bolkusia na pobyt w szpitalu - podkreśliła.

Matka odpierała też zarzuty, które pojawiły się w wynikach wewnętrznej kontroli w szpitalu, jakoby trzeciego dnia zbyt późno przywiozła dziecko do placówki. Tłumaczyła, że w karcie z dnia poprzedniego zapisano, że ma przywieźć Bolka dopiero, kiedy zacznie wymiotować, a ten objaw nie wystepował.

- W tym szpitalu są ludzie, którzy w fałszu są znakomicie zorganizowani. W swych knowaniach i podłym zachowaniu przewidzieli wszystko, prócz jednego - że przyjdzie im kiedyś zmierzyć się z takim człowiekiem, jak mój Grzegorz, tata Bolkusia. Zapomnieli również o wartości ludzkiego życia - oświadczyła.

10 zł dla winnego

Mąż kobiety, a ojciec zmarłego Bolka powiedział, że razem z bliskimi założyli Ruch Sprawiedliwych, którego celem jest "czuwać, by ludzie winni cierpienia i śmierci Bolka ponieśli odpowiedzialność za swoją postawę" oraz "przyczynić się do oczyszczenia szpitala w Białymstoku z ludzi, którzy przeszkadzają lekarzom".

Jak dodał, rada Ruchu Sprawiedliwych przekaże 10 zł osobie, która ponosi największą odpowiedzialność za wydarzenia związane ze śmiercią Bolka.

Ta kwota to koszt badania, które - zdaniem rodziców Bolka - pozwoliłoby wcześniej zdiagnozować chorobę chłopca i uratować mu życie, a które nie zostało wykonane.

"Dopiero prokuratura wyjaśni całą sprawę"

Komentując wystapienie rodziców, dyrektor szpitala Janusz Pomaski zwracał uwagę, że jeszcze nie zapadł żaden wyrok w sprawie śmierci Bolka. Zarzutów prokuratorskich nie otrzymała też żadna osoba.

- Dopiero prokuratura wyjaśni całą sprawę dogłębnie i dopiero wtedy, jeżeli postawione jakieś zarzuty tym osobom, będzie można podjąć jakieś inne radykalne działania. Do tej pory nikomu jeszcze zarzutów nie postawiono - powiedział Pomaski.

Dyrektor szpitala: dopiero prokuratura wyjasni sprawę

Dyrektor szpitala: dopiero prokuratura wyjasni sprawę

Chłopiec umarł na białaczkę

13-miesięczny Bolek zmarł w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku na początku grudnia. Wcześniej dziecko przez dwa tygodnie było w śpiączce w stanie krytycznym spowodowanym ostrą białaczką.

Rodzice dziecka przekonują, że dziecko można było uratować, ale jeszcze zanim zapadło w śpiączkę lekarze w szpitalu nie postawili właściwej diagnozy, nie wykonali podstawowych badań i dwukrotnie odsyłali ich z chorym Bolkiem do domu. Dziecko zostało hospitalizowane dopiero, gdy rodzice po raz trzeci przywieźli je do szpitala.

Na początku stycznia dyrekcja szpitala wydała oświadczenie, w którym poinformowano, że w związku ze sprawą kierownik oddziału ratunkowego został odsunięty ze stanowiska do czasu pełnego wyjaśnienia zdarzenia, a jednemu z lekarzy udzielono nagany.

Komisja zwróciła jednak także uwagę na to, że "niejasna jest postawa rodziców", którzy widząc w trzeciej dobie, że stan dziecka pogarsza się, nie zgłaszali się do szpitala, a byli poinformowani przez szpital, że gdyby tak się działo, mają jak najszybciej się zgłosić.

Rodzice Bolka zawiadomili prokuraturę o podejrzeniu popełnienia błędu medycznego, gdy chłopiec był w stanie krytycznym. Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa.

Autor: nsz//bgr / Źródło: tvn24

Czytaj także: