Gdy słyszę kolejny raz premiera Morawieckiego, który wykorzystuje wywiady za granicą, żeby oczerniać polskie sądy, to nie mogę wyjść ze zdumienia, jak tak można - mówił w "Faktach po Faktach" były wicepremier i minister finansów Leszek Balcerowicz. Odniósł się do wywiadu, którego premier Mateusz Morawiecki udzielił dziennikowi "Le Figaro". Jego zdaniem słowa na temat sędziów, jakie padły w tym wywiadzie, to "insynuacja" i "kłamstwo".
W niedzielnym wywiadzie dla francuskiego dziennika "Le Figaro" premier Mateusz Morawiecki mówił, że w Polsce "nikt nie został ukarany za zbrodnie popełnione w latach 80. Dlaczego? Ponieważ sędziowie, którzy bronili swej własnej przeszłości, systematycznie wypuszczali na wolność osoby odpowiedzialne za popełnienie przestępstw" - twierdził szef polskiego rządu.
Morawiecki w rozmowie z "Le Figaro" przekonywał również, że "w latach 90. w sądownictwie polskim wciąż było zatrudnionych 100 sędziów, którzy pracowali w wymiarze sprawiedliwości za Stalina".
"Nikt z nich nie był ścigany" - mówił premier. "W dużej mierze właśnie po to, aby sprawiedliwości stało się zadość, chcieliśmy przeprowadzić reformę polskiego wymiaru sprawiedliwości" - dodawał.
"Nie mogę wyjść ze zdumienia, jak tak można"
Do tych słów odniósł się w niedzielę w "Faktach po Faktach" w TVN24 były wicepremier i minister finansów Leszek Balcerowicz. Jak zwrócił uwagę, po okresie PRL "w sądownictwie dokonały się duże przemiany".
- Gdy słyszę kolejny raz premiera Morawieckiego, który kolejny raz wykorzystuje wywiady za granicą, żeby oczerniać polskie sądy, to nie mogę wyjść ze zdumienia, jak tak można - komentował Balcerowicz. Jego zdaniem słowa premiera "to jest insynuacja, po pierwsze, a po drugie - kłamstwo".
- I to kolejny raz mówi premier z PiS-u - podkreślał były wicepremier i minister finansów.
"Prokuratorzy Ziobry działają partyjnie"
Balcerowicz przypomniał, że w Polsce "czasy stalinowskie skończyły się w 1956 roku, więc można sobie obliczyć, że ci sędziowie byliby na emeryturze".
- Po drugie, a dlaczego sędziowie, którzy [za stalinizmu - przyp. red.] zajmowali się sprawami rodzinnymi czy sporami prywatnymi, mieli być usuwani? - pytał gość "Faktów po Faktach". Jego zdaniem uznanie, że wszyscy sędziowie, którzy orzekali w czasach stalinowskich, powinni być ścigani, "to jest absurd".
Zaznaczył także, że "to mówi premier, w którego rządzie jest minister [sprawiedliwości, Zbigniew - red.] Ziobro, który dokonał niesamowitych czystek od góry, który obsadził swoimi ludźmi całe kierownictwo prokuratury, i są bardzo wyraźne sygnały z niezależnych mediów, że prokuratorzy Ziobry, czyli tacy, którzy zostali przez niego awansowani lub delegowani, działają partyjnie".
- To znaczy ścigają bez należytego uzasadnienia tam, gdzie to się opłaca albo medialnie, albo dotyczy krytyków PiS-u, a są bardzo pobłażliwi wobec innych osób - wskazywał Balcerowicz.
"Warto zobaczyć, kto stoi na czele służb"
Były wicepremier był też pytany, czy jego zdaniem sprawa tak zwanych taśm Kaczyńskiego zostanie przez obecne służby dobrze zbadana i wyjaśniona.
- Warto zobaczyć, kto stoi na czele służb - odpowiedział gość "Faktów po Faktach". Jak dodał, to osoby, które były powiązane ze spółką Srebrna, powiązaną z Prawem i Sprawiedliwością. Wymienił w tym kontekście między innymi Macieja Wąsika, zastępcę ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego, szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Ernesta Bejdę oraz szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Piotra Pogonowskiego.
Balcerowicz ocenił, że Pogonowski - który był pełnomocnikiem powiązanej z Prawem i Sprawiedliwością spółką Srebrna - to "geniusz, bo awansował o szesnaście stopni [wojskowych - przyp. red.] błyskawicznie". W rzeczywistości - jak ustalił portal tvn24.pl - w półtora roku szef ABW awansował o 19 stopni, od kaprala do pułkownika. Oznacza to, że średnio co miesiąc mógł cieszyć się z awansu na kolejny stopień.
Zdaniem Balcerowicza "w żadnym praworządnym kraju czegoś takiego by nie było, a gdyby były zaczątki tego, to mielibyśmy dymisję".
- Przecież rzeczą niesłychaną jest, żeby jedna grupa powiązana na dodatek z jakąś prywatną, partyjną spółką sprawowała kontrolę nad służbami specjalnymi - mówił były wicepremier.
"Byliśmy pionierem takich zdecydowanych przemian"
Były wicepremier i minister finansów ocenił także w "Faktach po Faktach", że podczas obrad Okrągłego Stołu "nie było planu po stronie Solidarności całościowej przemiany gospodarki, nie było też stabilizacji".
- Nastawienie było na to, żeby uzyskać takie koncesje od władzy, jak legalizacja Solidarności, zdobyć przyczółki - wyjaśniał. Jego zdaniem "chyba nikt przy Okrągłym Stole nie zakładał, że przyjdzie wziąć odpowiedzialność, a tak się potoczyło".
- No i wtedy powstała nowa sytuacja, ja nie ukrywałem przed Tadeuszem Mazowieckim, że nigdy bym się nie zgodził na plany, które moim zdaniem przyniosłyby klęskę, to znaczy wzrost inflacji albo pogrążanie się w marazmie- wskazywał Balcerowicz. Jak mówił, "to byłoby nieuczciwe wobec ludzi, ale także byłoby klęską polityczną całego obozu".
Były minister finansów ocenił też, że "byliśmy pionierem takich zdecydowanych przemian. Po nas poszły kraje nadbałtyckie, inni poszli trochę inną drogą, na przykład Białoruś".
- Jak ktoś marzy o socjalizmie zamrożonym, to niech sobie pojedzie na Białoruś - wskazał gość TVN24. Zaznaczył również, że "Ukraina straciła dużo czasu, potem z opóźnieniem zaczęła realizować, ale niestety cząstkowe reformy, teraz nadgania".
- Teraz można zobaczyć co by było, gdyby Polska poszła drogą czy to białoruską, czy to ukraińską, czy to nawet drogą [prezydenta Rosji, Władimira - przyp. red.] Putina, który odziedziczył sporo przemian, ale potem od 2000 roku zaczął z powrotem nacjonalizować gospodarkę i Rosja nie jest jest dobrym przykładem sukcesów gospodarczych - wskazywał.
W opinii Balcerowicza, "wszyscy, którzy z biegiem czasu zaczęli opowiadać, jaką to było katastrofą otworzenie Polski na świat i wprowadzenie gospodarki rynkowej, nie mają żadnych argumentów".
Autor: akr//now / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24