W dalszym ciągu zagrożone jest jej życie - mówią lekarze o 17-letniej Małgosi, która trzy dni leżała przy torach po upadku z pędzącego pociągu. Lekarze nie zdecydowali jeszcze, kiedy wybudzą dziewczynę ze śpiączki farmakologicznej.
- Małgosia ma poważny uraz czaszki, a po przeprowadzonych w środę badaniach, w tym tomografii komputerowej, nie można powiedzieć, że jest lepiej - mówi TVN24 doktor Wojciech Wenski ze szpitala w Elblągu, gdzie leczona jest nastolatka.
Nawet jeśli lekarze podejmą decyzję o rozpoczęciu wybudzania dziewczyny już dziś, Małgosia nie odzyska przytomności natychmiast. - Działanie leków jest rozciągnięte w czasie. Wybudzenie może trwać kilkadziesiąt godzin, a nawet trzy dni - tłumaczy Wenski.
W miniony piątek Małgosia wracała z zakończenia roku szkolnego w Bydgoszczy do rodzinnej miejscowości pod Ostródą. Gdy nie wróciła, jej matka zgłosiła na policji zaginięcie.
Policja bierze pod uwagę trzy wersje zdarzeń. Za najbardziej prawdopodobną, jak dotąd, uznała próbę samobójczą. Dwie inne, to nieszczęśliwy wypadek lub napad i wyrzucenie z wagonu.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24