Radomscy lekarze, którzy zagrozili gremialną rezygnacją z pracy, dostali wezwanie na ćwiczenia wojskowe. Ministerstwo obrony tłumaczy, że to zwykła rzecz, bo rezerwistów trzeba szkolić. Tymczasem lekarze czują się represjonowani i widzą związek ćwiczeń ze swoim strajkiem.
W zeszłą sobotę powołania do wojska otrzymało 150 lekarzy, pielęgniarek i sanitariuszy, a na tamtejszym lotnisku wojskowym stanął obóz dla rezerwistów. Przewodniczący Komitetu Strajkowego Lekarzy Juliusz Wróbel twierdzi, że dochodzą do niego informacje, że pobyt lekarzy w jednostce wojskowej może być przedłużony powyżej trzech miesięcy. - Cały czas jest nakręcana spirala strachu - ocenia strajkowy lider.
- Mówienie o tym, że represjonujemy lekarzy jest bzdurą. Praktycznie co tydzień powołujemy kogoś do ćwiczeń - wyjaśnia Jarosław Rybak, rzecznik MON. Informacje lekarzy dementuje również komendant radomskiego lotniska ppłk Krzysztof Baranowski. - Lekarze i pielęgniarki przechodzą rutynowe, zaplanowane już dawno temu ćwiczenia. To nie ma nic wspólnego ze strajkiem - tłumaczy.
Minister zdrowia Zbigniew Religa uważa, że w razie potrzeby, pacjenci ze szpitali w Radomiu znajdą pomoc w Warszawie. Wyjaśnia, że otrzymał zapewnienie od dyrektora warszawskiego szpitala na ul. Lindleya, że jest w stanie przyjąć każdą liczbę pacjentów. - Wszystkie specjalności przyjmą szpitale akademickie w Warszawie - zapewnia Religa.
W związku z protestem lekarzy, 1 października może stanąć w całym kraju 71 szpitali. W szpitalach w Radomiu wymówienia złożyło prawie 300 lekarzy. Gdyby wszyscy odeszli, oznaczałoby to przymusowe zamknięcie trzech największych ośrodków medycznych i faktyczny paraliż służby zdrowia w mieście. To wymusiłoby konieczność ewakuacji 2 tys. pacjentów. Wojsko jest gotowe na taką ewentualność i ma w planach powołanie kilkuset strajkujących lekarzy i przydzielenie ich do zastępczych jednostek medycznych.
tea
Źródło zdjęcia głównego: TVN24