Łamanie szlabanów, jazda pod prąd i cofanie w niedozwolonym miejscu - to tylko niektóre z wykroczeń, których dopuszczają się kierowcy jadący płatnym odcinkiem autostrady A1 w okolicach Torunia. Kierowców udaje się jednak szybko namierzyć dzięki nagraniom z monitoringu.
Jak zastrzega Grzegorz Sycz, przedstawiciel operatora autostrady A1, wykrywalność tego typu wykroczeń sięga 90 proc.
Kierowcy skutecznie uciekają za bramki, jednak dzięki nagraniom udaje nam się ich szybko namierzyć. Natychmiast zgłaszamy takie zdarzenia na policję. Grzegorz Sycz, przedstawiciel operatora A1
Jak na dłoni
Monitoring znajduje się na wszystkich punktach poboru opłat. Na każdym placu jest nawet kilkadziesiąt kamer. Na nagraniach widać dokładnie jak kierowcy z impetem wjeżdżają w szlabany, cofają lub wjeżdżają pod prąd. Co więcej, zdarza się, że jadą nie swoją stroną drogi nawet kilkadziesiąt kilometrów.
- Nagrany kierowca zmuszony jest później do zapłacenia kary, lub samej opłaty za przejazd. Najwyższa do tej pory zasądzona kara wyniosła ok. 750 zł - mówił Grzegorz Sycz.
Zachowania kierowców są nie tylko łamaniem prawa, ale mogą być także niebezpieczne. Na autostradzie A1 doszło do przynajmniej dwóch wypadków, które były spowodowane tylko cofaniem w niedozwolonym miejscu. Sycz stara się jednak zrozumieć kierowców - To nie jest kwestia ich złej woli, tylko roztargnienia albo złej nawigacji - przekonuje.
Sami zainteresowani tłumaczą się jednak, że zdarza im się wjechać w szlaban, bo go nie zauważyli. Takich przypadków zdarza się mniej więcej od pięciu do dziesięciu w miesiącu.
Jak relacjonował reporter TVN24 Mariusz Sidorkiewicz, szlabany są dobrze widoczne (oprócz czerwono-białych pasków, jest również oznakowanie "stop") ale ich konstrukcja jest delikatna. Uderzenie w niego nie powoduje właściwie żadnej szkody dla samochodu.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24