- Lechowi Wałęsie wolno wszystko - ocenił w "Faktach po Faktach" Kazimierz Kutz, odnosząc się do słów byłego prezydenta na temat gejów. - Ale swoimi słowami zrobił antyreklamę dla filmu Andrzeja Wajdy - uważa senator. Odniósł się też do sporu wokół środowisk homoseksualnych w kręgach artystycznych. Przyznał, że obecnie teatr przeżywa "inwazję" gejów.
Kazimierz Kutz w "Faktach po faktach" komentował wypowiedź Lecha Wałęsy o tym, że homoseksualiści "muszą wiedzieć, że są mniejszością i do mniejszych rzeczy się przystosować". - Doprowadziliśmy do tego, że ta mniejszość wchodzi na głowę większości - mówił w marcu w TVN24 Wałęsa. Dopytywany, czy homoseksualista powinien siedzieć w ostatniej ławie w Sejmie, odparł: "Oczywiście, że tak. Jak sprawiedliwość to sprawiedliwość. (...) A nawet jeszcze za murem. Jestem demokratą w stu procentach, ale nie żeby jeden procent wchodził mi na głowę".
- Lech Wałęsa jest czymś poza konkurencją. Wszystko mu wolno (...) To jest taki człowiek, on ma takie zasługi i jest taką osobowością niezwykłą, że mu się tak palnęło. Podejrzewamm - jest to człowiek już wiekowy, przecież nie jest wykształcony specjalnie - że on pewnych rzeczy już nie jest w stanie ogarnąć. I trzeba też zrozumieć, że on niesłychanie cierpi nad tym, że nie ma wpływu na rzeczywistość - uważa Kutz.
Zdaniem Kutza, Wałęsa nie powinien w ten sposób mówić o gejach, ale zaznaczył również, że jest daleki od oceniania byłego prezydenta. Jak dodał, słowa Wałęsy zrobiły "antyreklamę" filmowi Andrzeja Wajdy o przywódcy Solidarności. - Liczyłem, że Wajda zrobi dobry film, a Wałęsa się na nim wzmocni - zauważył. Teraz jest jednak zdania, że słowa Wałęsy mogą filmowi zaszkodzić.
"Inwazja gejów"
Kutza pytany o kontrowersyjną wypowiedź Joanny Szczepkowskiej, która stwierdziła, że w środowisku teatralnym istnieje "dyktat gejowski" i że taryfa ulgowa dla homoseksualistów powinna się skończyć, odpowiedział: - Jeśli chodzi o środowisko zwłaszcza teatralne, chcę powiedzieć uczciwie, że nigdy nie było takiej inwazji gejów i ożywienia w środowisku teatralnym - nie tylko jeśli chodzi o aktorów, reżyserów, ale również o przejmowanie placówek teatralnych. Wyłoniło się trzech bardzo wybitnych reżyserów z tej grupy, natomiast z 20 innych czy 30, którzy ten teatr w ogóle jakby psują, w gruncie rzeczy rzecz polega na tym. Myślę, że o tym mówiła Joanna (Szczepkowska), bo ona to przeszła, tego doświadczyła. Ona uważa, że przekracza się pewne granice - stwierdził.
Na pytanie, czy granice faktycznie się przekracza, senator odparł: - Przekracza się. I również przekracza się wobec widza, dlatego że tam mało się myśli o widzu (...). To jakby wewnętrzny teatr dla pewnych kręgów, którzy się tym jakby interesują. Ona (Szczepkowska - red.) i bardzo wielu aktorów, wchodząc w te nowe techniki i władzę, bo to również dotyczy środowiska krytyków, boleśnie to przeżyła i miała odwagę o tym cokolwiek powiedzieć.
Kutz zaznaczył jednak, że nie ma to żadnego znaczenia "wobec szerokiej dyskusji o gejach w Polsce i ich prawach".
"Śląsk to dla polityków śmierdząca sprawa"
Kutz skomentował również próbę zjednoczenia lewicy pod egidą Aleksandra Kwaśniewskiego. - Kwaśniewski chce po raz ostatni wejść na pierwszy front walki politycznej i być liderem zjednoczonej lewicy - powiedział.
Jak dodał, Leszek Miller też chce odegrać pewną rolę, ale jest konflikt pomiędzy politykami. - Gdy ogłoszono, że Kwaśniewski wraca, Miller przypomniał wszystkie stare, nieładne historie. Tego mu już Kwaśniewski nie wybaczy - stwierdził.
Według niego, Miller i Kwaśniewski są na pozycji wrogów, ale z tego wyzwala się energia. Jak zauważył, jeden z liderów będzie musiał być wyeliminowany z polityki. Sam jest zwolennikiem poszerzania lewicy. - Jestem życzliwy tej sprawie, to będzie coś ciekawego i doprowadzi do uporządkowania na lewicy. Może będzie nowa nazwa, za którą pójdą młodzi ludzie? - mówił. Polityk jest jednak zawiedziony, że w dyskusji publicznej nie porusza się tematu Śląska. - Politycy nic nie wiedzą i się boją. Podczas kampanii wchodzą ludziom w tyłek, ale z tego nic nie wynika i to trwa od momentu, gdy Śląsk został przyłączony do Polski - uważa. Jego zdaniem, politycy traktują sprawę śląską jak "śmierdzący temat". - Zgodziłem się wejść w kampanię PO, bo liczyłem na rozwiązanie tej sprawy. Donald Tusk sam jest Kaszubem i wie, o co chodzi i nic nie zrobił. Jedyna partia, która popiera to, co dzieje się na Śląsku, to Ruch Palikota - podkreślił, dodając, że negatywny stosunek do RAŚ ma sam prezydent. W jego opinii, zmiany mogą przynieść następne wybory samorządowe. - To będzie ciekawy okres - przewiduje.
Autor: jk\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24