Pierwszy był wybuch, a potem kurz z takimi lecącymi kulami żaru. Tam nikt nie myślał o sobie, wszyscy myśleliśmy o nas - opowiada w rozmowie z TVN24 jeden z górników rannych w kopalni Mysłowice-Wesoła. Inny dodaje: - Kupa dymu, ognia, przeleciałem ze 20 metrów.
W szpitalach nadal jest 26 górników. Stan czterech lekarze określają jako krytyczny. Większość poszkodowanych jest leczona w siemianowickim Centrum Leczenia Oparzeń. Stan fizyczny większości powoli się poprawia. Ostatnie wydarzenia zostawiły jednak głęboki ślad na ich psychice. Łamiącym się głosem i ze łzami w oczach opowiedzieli o tym, co wydarzyło się pod ziemią.
"Pamiętam tylko, że mnie koledzy wynosili"
- Pierwszy był wybuch, a potem kurz z takimi lecącymi kulami żaru. Tam nikt nie myślał o sobie, wszyscy myśleliśmy o nas - opowiada w rozmowie z TVN24 Adrian, górnik ranny w wyniku wybuchu w kopalni. - Tu na górze leżą nasi koledzy w stanie krytycznym, więc nie da się o tym nie myśleć. A inni pracują tam dalej na dole, dalej w takich warunkach, w jakich my robiliśmy, przez które tu leżymy - kontynuuje.
Antoni Wyręba, również poszkodowany w wybuchu mówi tylko: - Pamiętam tylko, że mnie koledzy wynosili. Nie ukrywa, że wraca wspomnieniami do dnia tragedii. Nie potrafi jednak powiedzieć, czy zdecyduje się na powrót do dotychczasowej pracy.
"Nic nie było dosłownie widać"
- Kupa dymu, ognia, przeleciałem ze 20 metrów i przewróciłem się. Kolega mnie później znalazł i jakoś wyszliśmy - wspomina z kolei inny z poszkodowanych górników, Tomasz Majcherczyk.
I dodaje: Nic nie było dosłownie widać. Duszno. Próbowałem powietrze łapać, ale nie było go. Później gdzieś to powietrze przyszło, ale tak gorące, że wszystko zaczęło mnie palić. Na pytanie, czy wróci jeszcze do kopalni ze łzami w oczach odpowiada: - Chyba nie.
Autor: nsz/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24