- Chcemy powołania komisji śledczej do sprawy zbadania działań prokuratury, służb i policji w związku z nagraniami polityków - zapowiedział we wtorek Paweł Kukiz. W 2014 roku, przy pierwszej odsłonie "afery taśmowej" za taką komisją opowiadało się Prawo i Sprawiedliwość, będące wówczas w opozycji do rządu PO-PSL. - Już nie ma takiej potrzeby - orzekł dziś Jan Mosiński z PiS.
W odpowiedzi na ostatnie nagrania klub Kukiz'15 zapowiedział we wtorek złożenie projektu powołania komisji śledczej.
Komisja miałaby zbadać działania prokuratury, służb specjalnych, policji oraz członków Rady Ministrów w związku z ujawnionym przez media nagraniami urzędników, polityków i przedsiębiorców od marca 2013 do czerwca 2014 roku m.in. w restauracji Sowa i Przyjaciele w Warszawie.
"Dwóch kelnerów i Falenta to tylko pionki"
- Dziś rozpoczynamy zbiórkę podpisów pod wnioskiem o powołanie komisji śledczej do sprawy wyjaśnienia tak zwanej afery taśmowej - powiedział lider ruchu Paweł Kukiz.
Ocenił na wtorkowej konferencji prasowej, że "to, co od jakiegoś czasu dzieje się z taśmami, rozgrywanie tymi taśmami polityków, możliwość szantażowania" powoduje, że "mamy dużą możliwość zagrożenia państwa". - Nie mamy żadnej pewności, że te taśmy nie są również w używaniu czy posiadaniu przez służby obcych państw. To są naprawdę poważne problemy. Tymi taśmami można szantażować prominentnych polityków, prominentnych biznesmenów i utrzymywanie takiego stanu rzeczy to jest po prostu zagrożenie bezpieczeństwa państwa - podkreślał.
- Nie wiemy, kto te taśmy posiadał, nie wiemy, kto tak naprawdę tymi taśmami gra. Z całą pewnością dwóch kelnerów i (Marek - red.) Falenta to tylko pionki, natomiast nie wiemy, kto jest graczem - podkreślił lider Kukiz'15. Dodał, że według doniesień medialnych taśm jest około 100, a prokuratura ma ich kilkanaście.
- Ani Prawo i Sprawiedliwość, ani Platforma Obywatelska nie są szczególnie zainteresowane gruntownym wyjaśnieniem tej sprawy - ocenił Paweł Kukiz.
Lider Kukiz'15 poinformował, że jego klub liczący obecnie 29 posłów, będzie zbierał wymagane ustawą 46 podpisów pod wnioskiem o powołanie komisji śledczej, tak, by projekt mógł zostać rozpatrzony na najbliższym posiedzeniu Sejmu planowanym w dniach 23-24 października.
"Nie ma potrzeby"
W poprzedniej kadencji parlamentu, kiedy Prawo i Sprawiedliwość było w opozycji, posłowie tej partii wnioskowali o powołanie komisji śledczej w sprawie "afery taśmowej", czyli ujawnionych nagrań z udziałem między innymi członków rządu Donalda Tuska.
We wtorek, gdy o potrzebie utworzenia takiej komisji wspomniał Kukiz'15, Jan Mosiński (PiS) orzekł, że już "nie ma potrzeby powoływania komisji śledczej".
Dopytywany, dlaczego wtedy potrzeba była, a teraz nie ma, odpowiedział: - W 2014 roku, kiedy afera ujrzała światło dzienne, ówcześni politycy Prawa i Sprawiedliwości doszli do wniosku, że dobrze by było tę sprawę wyjaśnić. Ale naród, suweren, wyręczył po części tego typu wnioski, dokonując wyborów politycznych przy urnach, odsuwając od władzy ten skompromitowany układ, jakim była koalicja PO-PSL.
Jego zdaniem, afera taśmowa została wyjaśniona.
"Nasze państwo jest nadal teoretyczne"
Wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka podkreślał również, że wniosek Kukiz'15 o powołanie komisji śledczej ds. afery taśmowej bazuje na wniosku PiS z 2014 r., w który postulowano wówczas wyjaśnienia działalności organów państwa w związku z ujawnionymi wówczas taśmami oraz zbadania ewentualnego działania ws. taśm obcych służb. Cztery lata temu głosami PO wniosek PiS został odrzucony w Sejmie. Kukiz'15 - jak mówił na konferencji Tyszka - dołączył do wniosku PiS punkty dot. zbadania prawidłowości funkcjonowania organów państwa do dziś i kwestie tego, czy taśmy nie były instrumentem szantażu. - To jest sytuacja naprawdę poważna i pokazująca, że nasze państwo jest nadal teoretyczne - powiedział.
Jak zaznaczył, poprzez powołanie komisji śledczej Sejm spełni swoją funkcję kontrolną w momencie - jak mówił - "kiedy zawiodły służby w wyjaśnianiu kwestii tego, kto był inspiratorem całej afery, kto dysponuje tymi taśmami i czy mogły być one instrumentem szantażu".
- Liczymy na to, że ponad podziałami politycznymi wszystkie ugrupowania sejmowe podpiszą się pod tym wnioskiem i że razem dojdziemy do sedna sprawy dlatego, że nie możemy akceptować takiej sytuacji, że najwyżsi rangą politycy, urzędnicy, ale też biznesmeni, mogą być szantażowani tego rodzaju nagraniami - mówił.
Wiceprzewodniczący klubu Kukiz'15 Tomasz Rzymkowski przypomniał, że w sprawie afery taśmowej zostały skazane trzy osoby. - Żadna z tych osób nie odbywa kary z tego tytułu. To jest kliniczny przykład sytuacji, kiedy Sejm musi podjąć w drodze uchwały decyzję o powołaniu komisji śledczej, kiedy to organy państwa zawodzą - zawodzą już cztery lata - powiedział.
Zgodnie z proponowaną przez Kukiz'15 uchwałą komisja śledcza miałaby liczyć dziewięciu posłów.
Premier na taśmach
W poniedziałek 1 października portal Onet napisał o zeznaniach z afery taśmowej na temat premiera Mateusza Morawieckiego. Kelnerzy nagrywający polityków i biznesmenów, których cytuje portal, twierdzili, że Morawiecki (w latach 2007-2015 prezes ówczesnego banku BZ WBK) miał rozmawiać o zakupie nieruchomości na tak zwane słupy, czyli podstawione osoby.
Według dziennikarzy rozmowa ma być nagrana na nieznanej dotąd taśmie, jednak nie wiadomo, gdzie się ona znajduje.
Nagranie z 2013 roku, które pochodzi z akt afery taśmowej, trwa około 3,5 godziny. Dziennikarze Onetu skupili się na kilku fragmentach rozmów. Portal tvn24.pl opisał dwa nieznane wątki.
Z nagrania wynika, że Mateusz Morawiecki jako prezes ówczesnego banku BZ WBK miał oferować kilkadziesiąt tysięcy złotych "cichego" wsparcia dla Aleksandra Grada, byłego ministra skarbu z rządu PO-PSL. Morawiecki miał interweniować też w sprawie pracy dla syna europosła PiS Ryszarda Czarneckiego.
Afera taśmowa dotyczyła nagrywania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. w warszawskich restauracjach osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury i rozwoju - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę i szefa CBA Pawła Wojtunika. Ujawnione w tygodniku "Wprost" taśmy wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska.
Autor: akr,KB/adso,rzw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24