Ja mam być przesłuchany, dziennikarze mają być przesłuchani, a nie będzie przesłuchany Jarosław Kaczyński - mówił w "Kropce nad i" poseł PO Krzysztof Brejza. Odniósł się do zawiadomieniach o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zniesławienia, które złożył prezes PiS. Rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości Jan Kanthak ocenił, że te zawiadomienia, to "oczywiste następstwo tego, co było zapowiadane".
We wtorek Polska Agencja Prasowa podała, że prezes PiS Jarosław Kaczyński skierował do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zniesławienia przez dziennikarzy "Gazety Wyborczej" oraz posłów Platformy Obywatelskiej.
"Wnoszę o objęcie ścigania z oskarżenia publicznego ze względu na występujący w sprawie interes publiczny" - napisał Kaczyński w zawiadomieniach skierowanych do Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Sprawa ma związek z publikacjami "GW" dotyczącymi tak zwanych taśm Kaczyńskiego.
Brejza: ja mam być przesłuchany, a prezes PiS nie
Poseł Platformy Obywatelskiej Krzysztof Brejza odniósł się do zawiadomień w "Kropce nad i" w TVN24.
- Nie wiem, gdzie interes publiczny w sprawie dotyczącej spółki kontrolowanej przez Jarosława Kaczyńskiego - ocenił. Jak wskazywał, "ja mam być przesłuchany, dziennikarze mają być przesłuchani, a nie będzie przesłuchany Jarosław Kaczyński".
"Prezes Kaczyński korzysta ze swoich uprawnień"
Rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości Jan Kanthak ocenił z kolei, że zawiadomienia prezesa PiS to jest "oczywiste następstwo tego, co było zapowiadane".
- Prezes Kaczyński i rzecznik (Prawa i Sprawiedliwości, Beata - red.) Mazurek w swoich oświadczeniach wskazywali, że prawnicy się zajmują sprawą i prezes Kaczyński korzysta ze swoich uprawnień - stwierdził.
Kanthak pytany, jak rozumieć zwrot "interes publiczny" w zawiadomieniach prezesa PiS, odpowiedział, że nie miał jeszcze możliwości gruntownego zapoznania się ze sprawą.
- Odmawiam komentarza w tym momencie na ten temat, ponieważ nie znam tej sprawy - dodał.
Jak mówił, "cały czas w mediach była podkreślana jedna rzecz, że skoro Jarosław Kaczyński się nie zgadza (z oskarżeniami pod jego adresem po ujawnieniu taśm) i tutaj nie było żadnych nieprawidłowości, czemu nie podejmuje żadnych kroków". - To mamy dzisiaj ten krok - dodał.
"Inwestor jest wiarygodny w tej sprawie, a nie Jarosław Kaczyński"
Poseł Krzysztof Brejza zwrócił uwagę na fakt, że austriacki biznesmen, który nagrał prezesa PiS, jest powiązany z jego rodziną.
- To świadczy o tym, że nawet najbliżsi członkowie rodziny Jarosława Kaczyńskiego jemu nie ufają - ocenił. Jak mówił, "członek rodziny Jarosława Kaczyńskiego, któremu Jarosław Kaczyński zleca przygotowanie całej inwestycji, na pewnym etapie tej inwestycji dochodzi do wniosku, że może być oszukany".
Kanthak: śledztwo wobec prezesa PiS nie powinno być podjęte
Jan Kanthak był także pytany, czy jego zdaniem powinno zostać wszczęte śledztwo wobec prezesa PiS w związku z publikacjami "Gazety Wyborczej".
Zaznaczył, że "prowadzone jest postępowanie wyjaśniające, sprawdzające zgodnie z kodeksem postępowania karnego i po przesłuchaniach zawiadamiającego będzie podjęta decyzja przez prokuraturę". - W mojej ocenie (śledztwo - red.) nie powinno być podjęte - dodał rzecznik resortu sprawiedliwości.
Historia taśm Kaczyńskiego
"Gazeta Wyborcza" 29 stycznia 2019 roku po raz pierwszy opublikowała stenogram nagrania rozmowy z udziałem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera. Tak zwane taśmy Kaczyńskiego dotyczą planów budowy w Warszawie biurowca przez powiązaną ze środowiskiem prezesa PiS spółkę Srebrna. Kaczyński wstrzymał inwestycję ze względu na między innymi nieprzychylność władz stolicy. Srebrna nie zapłaciła Austriakowi za wykonaną pracę.
W kolejnych dniach pojawiły się następne taśmy, a prokuratura zaczęła przesłuchanie austriackiego biznesmena.
"GW" przytoczyła w swoich ostatnich publikacjach zeznania Geralda Birgfellnera złożone w prokuraturze w poniedziałek 11 lutego. Dziennik podkreślił, że biznesmen wypowiadał cytowane w publikacji słowa pod groźbą odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania.
Według informacji "GW" Birgfellner zeznał w prokuraturze, że Jarosław Kaczyński nakłonił go do wręczenia koperty z 50 tysiącami złotych w gotówce przeznaczonymi dla księdza z rady fundacji, która jest właścicielem spółki Srebrna.
ZOBACZ TAKŻE > Kaczyński zabrał głos po publikacji taśm
"Trwa ewakuacja do Parlamentu Europejskiego"
Goście "Kropki nad i" odnieśli się także do ogłoszonej późnym popołudniem we wtorek listy "jedynek" i "dwójek" PiS do europarlamentu.
- Statek zaczyna nabierać wody, trwa ewakuacja do Parlamentu Europejskiego - stwierdził Brejza.
Jak mówił, szef MSWiA Joachim Brudziński - który jest na pierwszym miejscu na liście z okręgu Zachodniopomorskie - Lubuskie - "był szykowany niemalże na przyszłego premiera".
- W polityce krajowej miał odgrywać wielką rolę za Jarosława Kaczyńskiego - wskazywał poseł PO.
Kanthak mówił z kolei, że "gdybyśmy ogłosili zupełnie inną listę, to pan poseł Brejza powiedziałby dokładnie to samo". Podkreślił, że "na razie mamy pierwsze dwa miejsca na listach, tutaj bym niczego nie przesądzał".
Zaznaczył też, że jako członek Solidarnej Polski nie znał uzgodnionych wcześniej list. - To co się rzuca, to połączenie doświadczenia w Parlamencie Europejskim (…) ze świeżością i z takim dynamizmem - dodał.
Autor: akr//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24