Rzecznik dyscyplinarny pokazał swoją klasę, jednocześnie mi pogroził. To znaczy: "Markiewicz, jak się zamkniesz, to może nie będziemy wnosić o twoje zawieszenie, ale jak będziesz robił tak, jak robisz, to ja ci grożę, że możemy cię zawiesić w czynnościach sędziowskich" - powiedział we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia". - Prawda jest taka, że Izba Dyscyplinarna nie może mnie zawiesić w czynnościach sędziowskich, ponieważ po prostu nie może wydawać orzeczeń - dodał.
Zarzuty popełnienia 55 przewinień dyscyplinarnych przedstawiono prezesowi Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" Krystianowi Markiewiczowi. Wśród nich jest między innymi podżeganie do nierespektowania "porządku prawnego Rzeczypospolitej Polskiej" - poinformował rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych Piotr Schab.
W oświadczeniu rzecznika napisano również, że sędzia Radzik rozważy złożenie wniosku do sądu dyscyplinarnego o zawieszenie sędziego Markiewicza w czynnościach służbowych z obniżeniem wysokości wynagrodzenia na czas trwania zawieszenia.
"Rzecznik dyscyplinarny pokazał swoją klasę"
We "Wstajesz i wiesz" prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" Krystian Markiewicz odniósł się do postawionych mu zarzutów.
- Rzecznik dyscyplinarny pokazał swoją klasę, czyli jednocześnie mi pogroził. To znaczy: "Markiewicz, jak się zamkniesz, to może nie będziemy wnosić o twoje zawieszenie, ale jak będziesz robił tak, jak robisz, to ja ci grożę, że możemy cię zawiesić w czynnościach sędziowskich". Prawda jest taka, że Izba Dyscyplinarna nie może mnie zawiesić w czynnościach sędziowskich ani nie może też zrobić jakiejkolwiek faktycznej prawnej krzywdy jakiemukolwiek sędziemu czy prokuratorowi, ponieważ po prostu nie może wydawać orzeczeń - powiedział Markiewicz.
"Nie mają kwalifikacji moralnych, żeby zakładać togę sędziowską"
Prezes Iustitii odniósł się również do apelu pierwszej prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf i odpowiedzi prezesa Sądu Najwyższego kierującego Izbą Dyscyplinarną sędziego Tomasza Przesławskiego.
- Wyrok Trybunału Sprawiedliwości i następnie wyrok Sądu Najwyższego z 5 grudnia pokazały, że te osoby, które zasiadają w Izbie Dyscyplinarnej, czy też w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, czyli tacy, którzy zostali wybrani przez neo-KRS, nie mają podstaw prawnych do orzekania i do bycia sędziami - powiedział.
Jak skomentował, "zachowanie tych państwa po apelu pierwszej prezes Sądu Najwyższego profesor Małgorzaty Gersdorf pokazuje, że nie mają także kwalifikacji moralnych do tego, żeby zakładać togę sędziowską".
Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf wezwała we wtorek sędziów Izby Dyscyplinarnej SN do "powstrzymania się od wszelkich czynności orzeczniczych". Ma to związek z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i podjętym na jego podstawie rozstrzygnięciem Izby Pracy Sądu Najwyższego, która uznała między innymi, że Izba Dyscyplinarna SN nie jest sądem w rozumieniu prawa Unii Europejskiej i krajowego.
We wtorek po południu prezes Sądu Najwyższego kierujący Izbą Dyscyplinarną sędzia Tomasz Przesławski wydał oświadczenie, w którym odpowiedział na apel Małgorzaty Gersdorf.
"Można porównać to do swego rodzaju nowotworu, który przejął dwa organy"
- Jak można nazwać taki podmiot, który nie może wydawać wyroków w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej? To jest pewna tkanka, która narosła w Sądzie Najwyższym. Można porównać to do swego rodzaju nowotworu, który przejął dwa całe organy - Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz Izbę Dyscyplinarną. Ale tych komórek nowotworowych, które są produkowane przez neo-KRS, jest więcej - ocenił.
- Albo sobie z tym poradzimy, albo dokonamy właściwej resekcji, ewentualnie uleczenia tych komórek, albo będziemy mieli do czynienia z przerzutami, albo odnawianiem się tego nowotworu i pacjent może po prostu umrzeć - dodał.
"Jeżeli władza polityczna powie: 'proszę odejść', to zapewne ci państwo odejdą"
Pytany, co znaczy w praktyce apel Małgorzaty Gersdorf, odpowiedział: - W moim przekonaniu ten wczorajszy list potwierdził dotychczasowe kwalifikacje etyczne i moralne, więc ja za bardzo nie wierzę, żeby to poskutkowało tym, by te osoby dobrowolnie odeszły z Sądu Najwyższego.
- Pewnie potrzebny jest ruch ze strony władzy politycznej, czyli tej samej władzy, która zrobiła z nich tak zwanych sędziów Sądu Najwyższego. Jeżeli władza polityczna powie: "proszę odejść", to zapewne ci państwo odejdą - stwierdził.
Jego zdaniem, "w chwili obecnej ci sędziowie zasiadają tam, jako pewni goście, od czasu do czasu przebierają się, zakładają togi i starają się niszczyć życie sędziom jak w Izbie Dyscyplinarnej, pozbawiając ich immunitetu, skazując ich za wydane orzeczenia".
- Ja dlatego też nie stawię się przed tą izbą, bo przed kim ja mam się stawiać? Ja mogę się stawiać przed sądem, ale zostało powiedziane wyraźnie przez Sąd Najwyższy, że to nie jest sąd - podkreślił.
Orzeczenie Sądu Najwyższego po wyroku TSUE
W czwartek 5 grudnia Izba Pracy Sądu Najwyższego uchyliła uchwałę nowej Krajowej Rady Sądownictwa w sprawie z odwołania sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego i oddaliła wniosek prezesa Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego o przekazanie jej tej sprawy.
Było to rozstrzygnięcie w pierwszej ze spraw, w których Sąd Najwyższy wystosował w końcu sierpnia 2018 roku pytania prejudycjalne, na które Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej udzielił odpowiedzi 19 listopada 2019 roku.
Autor: kb/kab / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24