- Kościół nie chce prowadzić wojny z aktualnym rządem czy utworzonym przez jakąkolwiek partię. Mam wrażenie, że w ostatnich dniach niektóre ugrupowania chcą zbijać kapitał polityczny na rzekomym konflikcie - tak spór o in vitro ocenia w wywiadzie dla "Dziennika" arcybiskup Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.
- Kościół nie jest wrogiem postępu, nie odmawia tym naukowcom dobrych intencji, ale nigdy nie godzi się akceptować sytuacji, kiedy nauka stosuje nieetyczne metody - mówi arcybiskup. Dodaje, że zawsze kiedy będzie istniała konieczność wytworzenia dużej liczby embrionów, które potem w zdecydowanej większości są uśmiercane Kościół będzie mówił "nie" zdecydowanie i głośno.
Według arcybiskupa Michalika, Kościół został sprowokowany do przypomnienia stanowiska, które przecież nie jest nowe. - Obecne zdecydowane głosy biskupów zostały wywołane stanowiskiem minister zdrowia, która publicznie zapowiedziała, że chce, aby ta metoda była refundowana z Narodowego Funduszu Zdrowia, na który przecież składają się wszyscy obywatele - stwierdził przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.
Ostry język usprawiedliwiony- Gdy nie akceptujemy poglądów drugiej strony, a ktoś wskazuje na nasz błąd, to nawet najdelikatniejsze słowa będą budzić emocje - tak dostojnik tłumaczył użycie określeń: "rzeź niewiniątek" czy "rodzaj wyrafinowanej aborcji" w odniesieniu do in vitro. Według Michalika, czasem trzeba użyć mocnych słów, aby dotrzeć do świadomości człowieka, obudzić sumienie, oczywiście bez obrażania. Przytoczone sformułowania nie oceniają pragnienia posiadania dzieci, lecz niewłaściwe i nieetyczne metody jego spełnienia - bronił Kościoła.
Prawo Boże w zagrożeniu- Tragedią dzisiejszych czasów jest to, że prawa stanowione nie są zgodne z prawem Bożym, prawem natury, które obowiązuje wszystkich, niezależnie od stosunku do Boga. Są pewne sprawy, które niezależnie od przekonań politycznych powinny być rozstrzygnięte przez wszystkich uczciwych polityków dla dobra wszystkich obywateli - konkluduje.
RPO chce ratyfikacji unijnego prawaW sobotę premier Donald Tusk zapowiedział, że w tym roku nie będzie finansowania przez Narodowy Fundusz Zdrowia metod zapłodnienia in vitro. Dyskusja na ten temat toczy się zaś od listopada ubiegłego roku, gdy szefowa resortu zdrowia Ewa Kopacz opowiedziała się za finansowaniem tej metody zapłodnienia.
Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski zapowiedział zaś w czwartek, że zwróci się do marszałka Sejmu oraz premiera o podjęcie kroków w sprawie ratyfikacji Konwencji Bioetycznej Rady Europy, która. m. in reguluje niektóre kwestie związane z in vitro.
Polska jest jednym z nielicznych krajów, w których nie ma przepisów regulujących problemy zapłodnienia in vitro od strony prawnej i etycznej. Od 1997 r. nie ratyfikowaliśmy Konwencji Bioetycznej Rady Europy, mimo że ją podpisała.
Unia ma regulacje prawne, my nieJak pisze "Gazeta Wyborcza", Unia Europejska dała Polsce cztery lata na wprowadzenie szczególnej ochrony komórek rozrodczych i kontrolę procedury in vitro. Czas minął we wrześniu 2007 r., a regulacje nie zostały wprowadzone.
Projekt ustawy regulującej sprawy in vitro przygotowali lekarze i prawnicy na zlecenie Ministerstwa Zdrowia już 2005 r. Dotąd nie wszedł w życie. Choć Unia w dyrektywie z marca 2004 r. i w dwóch uzupełniających z 2006 r. wymaga "ustalenia norm jakości i bezpiecznego oddawania, pobierania, testowania, przetwarzania, konserwowania, przechowywania i dystrybucji tkanek i komórek ludzkich". Dyrektywy te dotyczą również komórek rozrodczych oraz metod wspomaganego rozrodu - to znaczy zapłodnienia in vitro.
Państwowe licencje i precyzyjna kontrolaUE nakazuje precyzyjną kontrolę dawstwa (tylko za darmo, nigdy od osób spokrewnionych) i pracy na komórkach rozrodczych (nie można ich klonować, nie można na nich eksperymentować). Wszystko też powinno być udokumentowane: cała droga każdej komórki rozrodczej, a później zarodka - "od jej pobrania, w trakcie przetwarzania, badania i przechowywania aż do jej dystrybucji" - musi być dokładnie opisana.
Według UE powinniśmy również wydawać państwowe licencje ośrodkom stosującym in vitro oraz prowadzącym banki komórek rozrodczych. Tymczasem w Polsce każdy może taki ośrodek założyć. Działają bez żadnej kontroli. Według Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego jest ich w kraju ok. 40. Ale tylko 18 oficjalnie informuje o liczbie i skuteczności wykonanych zabiegów.
Źródło: "Dziennik", "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24