Sędzia Piotr Bojarczuk uzasadnił, że ustalenia sądu pierwszej instancji w tej sprawie były zasadne. Jak dodał, nie budzi wątpliwości, że do incydentu doszło, gdy obaj europosłowie pełnili swoje obowiązki służbowe.
- Nie znajduje uzasadnienia też twierdzenie, by uderzenie człowieka w policzek różniło się czymś od uderzenia człowieka w dwa policzki. To naruszenie nietykalności cielesnej. Jest pewna granica, której żaden obywatel, niezależnie kim jest, nie może przekraczać. Nie ma na to przyzwolenia - oświadczył sędzia.
Korwin-Mikke: zapłacę grzywnę
Europoseł Janusz Korwin-Mikke zapowiada, że nie będzie kwestionował piątkowego wyroku warszawskiego sądu okręgowego. Dodał, że grzywnę zapłaci.
W rozmowie z dziennikarzami podkreślił, że czuje się "trochę pokrzywdzony tym wyrokiem, bo w efekcie to nie on mam satysfakcję moralną tylko Boni". Jak dodał, liczył na uniewinnienie. Powtórzył to, co mówił podczas rozprawy apelacyjnej, że jego działanie - "spoliczkowanie Boniego" było aktem dyshonorującym i odpowiedzią na to, że europoseł nie przeprosił go za swoją wcześniejszą medialną wypowiedź.
- Polska potrzebuje, tak samo jak Ameryka potrzebuje, odrobiny sprawiedliwości wymierzanej na miejscu, bez zawracania głowy sądami. Tego typu rzeczy, jak policzkowanie, które są czynnością honorową raczej, a nie karną, nie powinny być w ogóle przedmiotem zainteresowania sądów karnych - uważa Korwin-Mikke. Wyraził nadzieję, że Boni - zgodnie z zasadami kodeksu honorowego - "nie będzie przyjmowany w dobrych domach".
Obrońcy Boniego zadowoleni
Wyrokiem usatysfakcjonowani są natomiast pełnomocnicy Boniego.
Mecenas Piotr Schramm podkreślił, że sąd w pełni podzielił ich argumentację. Dodał, że gdyby sąd przyjął, że nie jest przestępstwem podejście i uderzenie drugiej osoby, tłumaczone jako akt honorowy - byłoby to przyzwolenie na samosądy. Jak zauważył adwokat, sąd jednoznacznie wskazał, że niezależnie od tego, kim się jest i jaką się pełni funkcję, nie można naruszać niczyjej nietykalności cielesnej.
"Dałem mu słowo i go dotrzymałem"
Sprawa dotyczyła incydentu podczas zorganizowanego w 2014 roku przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych spotkania polskich europosłów. Korwin-Mikke wyjaśniał potem wielokrotnie, że spoliczkował Boniego, bo tak mu obiecał. - Kiedy w czasie debaty w sprawie uchwały lustracyjnej (w 1992 roku) Boni wypierał się, że był agentem SB i wyzywał mnie od idiotów, dałem mu słowo i go dotrzymałem. Przyznał się potem, że był agentem. Od początku miałem rację - podkreślał Korwin-Mikke.
Dodał, że Boni nie przeprosił go za swoje słowa, dlatego zdecydował się na odwołanie do "aktu dyshonorującego".
Wyrok nieprawomocny w tej sprawie zapadł w maju 2017 roku przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia. Sąd uznał Korwin-Mikkego za winnego przestępstwa z artykułu 222 paragrafu 1 Kodeksu karnego, który stanowi: "Kto narusza nietykalność cielesną funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3".
Autor: js//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Genevieve ENGEL/EU