Trzeba pamiętać, że transmisja wirusa, nawet jeśli nie odczuwamy żadnych objawów, jest możliwa - powiedziała w TVN24 profesor Joanna Zajkowska, podlaska wojewódzka konsultant do spraw epidemiologii, specjalistka od chorób zakaźnych. Jak dodała, nie powinniśmy być zaskoczeni, że przyrost infekcji przy pojawianiu się wariantu koronawirusa o wyższej zakaźności może być zdecydowanie większy.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w czwartek o 9073 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem oraz o śmierci 273 osób, u których stwierdzono infekcję SARS-CoV-2. Łącznie od początku epidemii w Polsce potwierdzono 1 614 446 infekcji koronawirusem. Zmarły 41 582 zakażone osoby.
W środę na konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski powiedział, że "z ogromnym niepokojem odczytujemy w ostatnim czasie nowe przychodzące dane na temat liczby dziennych zakażeń". - W zasadzie można powiedzieć, że odwraca się tendencja, która do tej pory oznaczała spadek dziennych liczb zachorowań i przeistacza się już w taką tendencję, która ma charakter trwały i która mówi o zwiększeniu się zachorowań z dnia na dzień - dodał.
Profesor Zajkowska o wzroście dziennych zakażeń: nakłada się kilka spraw
W TVN24 aktualną sytuację pandemiczną w Polsce oceniała profesor Joanna Zajkowska, specjalistka od chorób zakaźnych i epidemiologii z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, podlaska wojewódzka konsultantka do spraw epidemiologii. Pytana, skąd wzrosty dziennych zakażeń koronawirusem, powiedziała, że "nakłada się kilka spraw". - Myśmy spodziewali się tego prawie wiosennego, na granicy lutego i marca, wzrostu, ponieważ mamy wtedy sezonowy wzrost zakażeń górnych dróg oddechowych - wskazała.
- Pojawił się też w Polsce wariant o wyższej zakaźności. Patrząc na to, co się dzieje w krajach sąsiednich, nie powinniśmy być zaskoczeni, że ten przyrost przy pojawianiu się tego wariantu u nas może być zdecydowanie większy - dodała.
Minister zdrowia Adam Niedzielski na poniedziałkowej konferencji zapytany został, ile procent potwierdzonych przypadków COVID-19 w Polsce stanowi brytyjska mutacja koronawirusa. - Zakładamy, że pięć procent przypadków jest generowanych w Polsce przez mutację brytyjską - poinformował. Dodał, że raporty w tej sprawie resort zdrowia odbiera co tydzień.
Według profesor Zajkowskiej za kilka dni będziemy mogli odpowiedzieć jednoznacznie, czy mamy do czynienia z trzecią falą pandemii COVID-19. - W mojej ocenie raczej tak - powiedziała.
"W kurortach spotykają się ludzie z różnych regionów Polski, czyli mieszają się nam populacje"
Zajkowska mówiła także o weekendowych wydarzeniach z Zakopanego, dokąd w związku z poluzowaniem obostrzeń epidemicznych przyjechały tłumy turystów. Od piątku do poniedziałkowego poranka policjanci w powiecie tatrzańskim interweniowali blisko 300 razy.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tłumy turystów, śpiewy na ulicach i awantury w hotelach
Jak oceniła, jest to sytuacja niepokojąca z kilku względów. - W kurortach spotykają się ludzie z różnych regionów Polski, czyli mieszają się nam populacje, w których transmisja wirusa jest mniej lub bardziej intensywna. To są też ludzie, którzy być może są nosicielami czy mają możliwość transmisji tego wariantu o wyższej zaraźliwości - dodała.
Jak zauważyła, "o ile to, co widać na ulicy wiąże się z pewnym ryzykiem, to myślę, że wieczorem te osoby spotykają się dalej i tutaj widzę większe zagrożenie". - Zamknięte pomieszczenia i spotykanie się osób z różnych regionów Polski bez stosowania dystansu to jest zagrożenie rozproszenia, rozciągnięcia możliwego wariantu brytyjskiego na regiony Polski i wzrostu zachorowań - wskazywała. - Bardzo niepokojąco to wygląda - dodała.
"Pojawienie się tego wariantu jest już w tej chwili nie do zahamowania"
Jak mówiła, "wszystko zależy od naszego rozsądku". - Na pewne rzeczy mamy wpływ, na niektóre nie mamy wpływu. Pojawienie się tego wariantu jest już w tej chwili nie do zahamowania - wskazała.
CZYTAJ TAKŻE: Grzesiowski: w Polsce nie ma systemowego monitorowania nowych wariantów koronawirusa >>>
- Myślę, że rozsądne zachowanie jest tutaj najważniejszym czynnikiem. Trzeba pamiętać, że transmisja (wirusa - red.), nawet jeśli nie odczuwamy żadnych objawów, jest możliwa, więc cały czas noszenie maseczek i trzymanie dystansu jest aktualne, także ograniczanie podróży, jeśli to nie jest konieczne - dodała.
- Na świeżym powietrzu te ryzyka nie tak mnie martwią, jak spotkania, wspólne noclegi w pensjonatach czy spotykanie się na wspólnych kolacjach. Tutaj jest to zagrożenie i właśnie spotykanie się ludzi z różnych regionów Polski - wskazywała.
Brytyjska mutacja wirusa
Według części naukowców brytyjska odmiana koronawirusa (B.1.1.7) jest dwukrotnie bardziej zaraźliwa niż obecnie dominująca wersja wirusa.
Zastępca dyrektora ds. bezpieczeństwa epidemiologicznego i środowiskowego Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-Państwowego Zakładu Higieny dr hab. Rafał Gierczyński powiedział, że, mówiąc o wariantach wirusa SARS-CoV-2, trzeba pamiętać, że nie znają one granic, a ich obiegowe nazwy często pochodzą od krajów, w których wariant został po raz pierwszy wykryty lub w których były często obserwowane.
Zaznaczył, że brytyjski wariant koronawirusa, podobnie jak czeski czy duński, charakteryzuje się m.in. tym, że w białku S w pozycji 69 i 70 brakuje dwóch aminokwasów. Jest to tzw. delecja.
Dodał, że zmiana układu aminokwasów w białku S to jedna z cech adaptacyjnych wirusa.
Źródło: TVN24