Polacy wracają, personel pokładowy zgłasza obawy

Rzecznik LOT o bezpieczeństwie pasażerów i personelu pokładowego
Źródło: TVN24
Załogi samolotów nie są wystarczająco chronione przed zakażeniem koronawirusem i przed dalszym zakażaniem pasażerów - alarmują przedstawiciele Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego. "Kraj jest w zawieszeniu, wszyscy mają siedzieć w domach a nas wciskają do pełnych samolotów i każą robić regularny serwis" - zwracają uwagę w mediach społecznościowych.

Choć oficjalnie od 15 marca zawieszone są loty międzynarodowe z Polski i do Polski, trwa rządowa operacja #LOTdoDomu. Według informacji, jakie przekazał szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk, chęć powrotu do kraju w ramach akcji zgłosiło prawie 20 tysięcy Polaków. W ostatnich godzinach liczba ta rosła, jeszcze w niedzielę Dworczyk mówił o 12 tysiącach zgłoszeń.

Niemal 20 tysięcy Polaków chce wrócić do kraju
Źródło: TVN24
Dwa żele i pięć maseczek

"Kraj jest w zawieszeniu, wszyscy mają siedzieć w domach, a nas wciskają do pełnych samolotów i każą robić regularny serwis. To chyba jakiś żart! Są już u nas osoby, które miały kontakt z zarażonymi i nikt im nie robi testów. To po co to zamknięcie granic? Żebyśmy my poroznosili?" - to treść tweeta Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego z niedzieli.

Skontaktowaliśmy się z wiceprzewodniczącą związku Agnieszką Szelągowską, która opowiada, jak wyglądają obecnie warunki pracy na pokładach samolotów. Zwraca uwagę, że personel ma kontakt z setkami osób na pokładzie, a "w przypadku długiego lotu są aż trzy serwisy".

- Na przykład na lot dreamlinerem do USA, do dyspozycji załogi były dwa żele i pięć maseczek. Dla pasażerów było 30 maseczek. Generalnie nie brakuje wyłącznie rękawiczek. Muszę jednak powiedzieć, że sytuacja poprawia się - mówi.

Według wiceszefowej związku cały personel pracuje również pod ogromną presją psychiczną. - Na wielu lotniskach do samolotu wchodzą służby mierzące temperaturę. Oni są ubrani w pełne kombinezony, my zaś w tę samą maseczkę przez cały czas - opowiada.

- Wszystkie środki są zapewnione w absolutnie wystarczającym zakresie - zapewnił wiceprezes LOT Maciej Wilk w rozmowie z dziennikarzem tvn24.pl.

Prezes PLL LOT Rafał Milczarski zapowiedział operację #LOTdoDomu
Źródło: TVN24

- Wszystkie te osoby [personel pokładowy - przyp. red.] wyposażone są w maseczki. Nie mówimy tu o standardowych maseczkach chirurgicznych, a o profesjonalnych maskach z filtrem powietrza - mówił w TVN24 Michał Czernicki, rzecznik prasowy państwowego przewoźnika. - Dodatkowo obsługa na rejsach będzie prowadzona z wykorzystaniem rękawiczek jednorazowych. Każda załoga ma do dyspozycji na pokładzie samolotu także żel antybakteryjny - wyliczał.

Czernicki zwrócił także uwagę, że zmieniona została forma cateringu pokładowego. - Cały catering jest oferowany w jednorazowych opakowaniach, aby ograniczyć kontakt przy utylizacji odpadów na pokładzie pasażera z załogą - mówił. 

Jednak na wewnętrznych forach dyskusyjnych pracowników LOT są również relacje, które zaprzeczają, by rzeczywiście były zapewnione "wszystkie środki" dla personelu. Opisana jest między innymi sytuacja, jaka miała miejsce przed jednym z długodystansowych lotów do Warszawy. Z wpisu jednego z członków załogi wynika, że samolot nie był odpowiednio przygotowany - brakowało żelu antybakteryjnego i rękawiczek, a sprzątanie pokładu zostało wykonane na szybko tuż przed wylotem.

Załogi bez kwarantanny

Jak dodaje jednak sama wiceprzewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Agnieszka Szelągowska, są pracownicy, którzy chętnie latają nawet w takich warunkach.

- Inna jest sytuacja singla, a inna osoby, która ma rodzinę i po powrocie z takiego rejsu będzie się kontaktować z bliskimi. Być może firma powinna pomyśleć nad wprowadzeniem listy osób, które mają mniejsze obawy przed takimi lotami. Nam także zależy na tym, by LOT się rozwijał, dbał o swoją renomę, ale nie za wszelką cenę - zauważa.

W samym LOT był już przypadek, gdy na pokładzie znalazła się osoba zakażona. Był to lot do stolicy Korei Południowej. Z naszych informacji wynika, że w tym przypadku jednak obydwie załogi - zarówna lecąca w tamtą stronę, jak powrotna - po powrocie zostały skierowane na kwarantannę.

To jednak wyjątek, gdyż personel jest na mocy prawa zwolniony z obowiązku kwarantanny.

Wszyscy pracownicy państwowych linii otrzymali maila od wiceprezesa Macieja Wilka, który w dziewięciu krótkich punktach przedstawił najważniejsze informacje, w tym tę, że zgodnie z dyrektywą Agencji Unii Europejskiej do spraw Bezpieczeństwa Lotniczego obowiązek kwarantanny osób powracających do Polski nie obejmuje członków załóg.

Z takiego obowiązku wprost zwalnia rozporządzenie Ministra Zdrowia z 14 marca tego roku każdą "załogę statku w rozumieniu przepisów o bezpieczeństwie morskim lub załogę statku powietrznego w rozumieniu przepisów Prawa lotniczego", a także kierowców TIR-ów.

- Po wylądowaniu, wszelkie osoby przechodzą standardową procedurę, tak jak pasażerowie. Badana jest ich temperatura - mówił na antenie TVN24 rzecznik LOT Michał Czernicki. Zwracał uwagę, że załogi są wyłączone, na mocy rozporządzenia ministra zdrowia, z obowiązkowej kwarantanny, "z racji na fakt, że nie przebywają na terytorium kraju, który może być potencjalnie zagrożony koronawirusem".

Na uwagę, że przylatują wraz z osobami, które przebywały w takich miejscach zagrożonych, a lot trwa czasem kilka godzin, Czernicki odpowiedział: - Dokładnie monitorujemy sytuację zdrowotną wszystkich pracowników PLL LOT. Każda załoga, zgodnie z wewnętrznymi procedurami, musi przed wylotem mieć zbadaną temperaturę. Jest także szereg czynności, o których nie mogę się wypowiedzieć, z racji na niejawny ich charakter.

Jak ustaliliśmy, w mailu do pracowników LOT Maciej Wilk zapewnił, że wszyscy członkowie załóg LOT będą mieli zapewniony powrót do Polski, ale koniecznym może okazać się pozostawienie niektórych załóg na kilkudniowym pobycie za granicą.

Wybory kapitanów

Sytuacja wymaga również więcej od kapitanów, którzy są zmuszeni do podejmowania trudnych decyzji. - W sobotę wracał samolot z Kolombo, na Sri Lance. Kapitan został poinformowany, że sześć osób ma objawy grypy. W trosce o bezpieczeństwo pozostałych pasażerów odmówił wpuszczenia ich na pokład - usłyszeliśmy od pracownika LOT.

Już po ich powrocie do Warszawy okazało się, że u czterech osób z tej grupy testy potwierdziły zakażenie wirusem.

Czytaj także: