Choroba COVID-19 dość nietypowo przebiega. Osoby, które są bardzo mocno niedotlenione, nie odczuwają duszności - powiedział doktor Konstanty Szułdrzyński ze szpitala MSWiA w Warszawie. Mówił również o ryzyku późnego zgłaszania się do szpitala osób zakażonych koronawirusem. - Nie zgłaszając się do szpitala z ciężkimi objawami, odbieramy sobie szansę na zastosowanie skutecznego leczenia - ocenił.
Ministerstwo Zdrowia potwierdziło w niedzielę 10 099 nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Resort poinformował także o śmierci 114 osób, u których stwierdzono infekcję SARS-CoV-2. Łącznie od początku epidemii w Polsce potwierdzono 1 706 986 infekcji. Zmarło 43 769 zakażonych.
"To jest najlepszy sposób, żeby zapobiec ciężkim stanom"
Dr n. med. Konstanty Szułdrzyński z Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie, członek Rady Medycznej przy głównym doradcy Prezesa Rady Ministrów, mówił w TVN24 o sytuacji epidemicznej w kraju i o chorych na COVID-19 trafiających do jego placówki.
Jego zdaniem "trudno jest określić, czy przebieg choroby z czasem się zmienia". - Być może drobne zmian są. Wyraźniej natomiast widać, że ilość ciężkich przypadków jest po prostu pewnym odsetkiem wszystkich ludzi, którzy zachorowali. Im więcej mamy chorych, tym więcej mamy ciężkich przypadków - zwracał uwagę.
Dlatego - jak ocenił - powinniśmy się w pierwszej kolejności skupiać na tym, by zapobiegać zakażeniom. - Bo to jest najlepszy sposób, żeby zapobiec ciężkim stanom - dodał.
"Nie zgłaszając się do szpitala z ciężkimi objawami, odbieramy sobie szansę na zastosowanie skutecznego leczenia"
Szułdrzyński mówił również, że późne zgłaszanie się do szpitala zmagających się z COVID-19 wynika "z kilku rzeczy". - Po pierwsze, ta choroba dość nietypowo przebiega. Osoby, które są bardzo mocno niedotlenione, nie odczuwają duszności - zauważył.
- Jeśli mamy normalne zapalenie płuc, czy nawet zapalenie oskrzeli, zaostrzenie astmy czy przewlekłej obturacyjnej choroby płuc, zazwyczaj odczuwamy duszność dosyć wcześnie i ona jest takim skutecznym mechanizmem ostrzegawczym, że dzieje się coś niebezpiecznego dla naszego zdrowia, a nawet życia - wyjaśniał lekarz.
- Natomiast w przypadku zakażenia koronawirusem, przebieg może być nieco inny. Osoba może być mocno niedotleniona, natomiast nie odczuwać duszności. Taka osoba nie widzi powodu, żeby jechać do szpitala, bo: po co jechać, skoro się dobrze czuję. To jest jedna rzecz - kontynuował.
- Druga rzecz jest taka, że ludzie się po prostu boją, kojarzą szpital z miejscem, gdzie się umiera. Bo rzeczywiście pacjenci w ciężkim stanie, jeśli gdzieś umierają, to raczej nie w domu, a w szpitalu. Natomiast z drugiej strony, to właśnie w szpitalu w takim ciężkim stanie można im pomóc. Jest też szereg terapii, które można zastosować, ale na dosyć wczesnym etapie wystąpienia choroby - podkreślił członek Rady Medycznej przy głównym doradcy premiera.
Jak mówił, "nie zgłaszając się do szpitala z ciężkimi objawami, odbieramy sobie szansę na zastosowanie skutecznego leczenia".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock