Jesteśmy na drugim etapie pandemii, jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, przede wszystkim dlatego, że mamy bardzo dużo ognisk, ale też bardzo dużo pojedynczych, rozproszonych przypadków - mówił w TVN24 doktor Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych. Wskazywał, że istotną rolę w obecnej sytuacji epidemiologicznej mogą pełnić izolatoria, czyli miejsca dla osób, które są zakażone, ale nie potrzebują przebywać w szpitalu. Mówił jednak, że funkcjonują one słabo, bo brakuje tam kadry medycznej.
W niedzielę Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 4178 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem. Zmarły 32 osoby. Łącznie w Polsce na COVID-19 zachorowało już 125 816 osób, zmarły 3004. Od kilku dni w naszym kraju obserwowany był wzrost dobowej liczby zakażeń, która w sobotę sięgnęła 5300 przypadków.
"To jest najgorsza sytuacja epidemiologicznie" rzecz ujmując
Do aktualnej sytuacji pandemicznej w Polsce odniósł się w TVN24 doktor Michał Sutkowski, specjalista chorób wewnętrznych i medycyny rodzinnej, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych.
- Jesteśmy na drugim etapie pandemii, jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, przede wszystkim dlatego, że mamy bardzo dużo ognisk, ale też bardzo dużo pojedynczych, rozproszonych przypadków. To jest najgorsza sytuacja epidemiologicznie (rzecz ujmując) - wskazywał.
- Jesteśmy również w sytuacji, w której powoli zapełniają się miejsca w szpitalu. W niektórych zaczyna ich brakować. Mamy początek pewnej nowej strategii, mamy obostrzenia, mamy żółtą strefę i mamy czerwone plamy na tej żółtej mapie Polski - kontynuował, odnosząc się do stref czerwonych.
"Musimy liczyć na wytrzymałość systemu opieki zdrowotnej, a z tym jest trudno"
- Jeżeli sytuacja dalej będzie rozwijała się w ten sposób, jeżeli będzie eskalacja pandemii, jeżeli będzie jeszcze większa liczba potwierdzonych przypadków, w tym także zakażeń ciężkich, kończących się pobytem w szpitalu, to sytuacja będzie bardzo dramatyczna - powiedział doktor Sutkowski. - Mam nadzieję, że nie przekroczymy liczby 5-7 tysięcy (potwierdzonych dziennie przypadków - red.), ale zbliżamy się do tych liczb wyraźnie. A co za tym idzie, musimy liczyć na wytrzymałość systemu opieki zdrowotnej, a z tym jest trudno - zwracał uwagę lekarz.
"Miejsca przejściowe między szpitalem a domem"
Doktor Sutkowski mówił także o tym, jaką funkcję w walce z pandemią i przy obecnej sytuacji epidemiologicznej mogłyby pełnić, a jaką realnie pełnią izolatoria. Sutkowski tłumaczył, że są to "miejsca przejściowe między szpitalem a domem", gdzie pacjent z zakażeniem, z dodatnim wynikiem, nie zaraża swoich bliskich, nie jest z nimi w bezpośrednim kontakcie, ale nie zajmuje też miejsca w szpitalu, bo nie jest w stanie, który wymagałby hospitalizacji.
Czytaj więcej o izolatoriach na Konkret24. Izolatoria w Polsce: ponad 2000 miejsc, większość pustych
- Działa 29 izolatoriów, pod koniec piątku przebywało tam 374 chorych. Teraz jest troszeczkę więcej. Ale dotychczas wytworzonych miejsc w izolatoriach są ponad dwa tysiące, które można by było wykorzystać. I można powiększać - mówił.
Sutkowski: w praktyce izolatoria funkcjonują słabo, bo brakuje kadry medycznej
- One teoretycznie, na papierze funkcjonują, ale - jak się okazuje - funkcjonują słabo, dlatego że brakuje kadry. I to jest problem całego systemu opieki zdrowotnej, tak samo ważny jak problem mniejszej liczby respiratorów czy łóżek szpitalnych - mówił dalej gość TVN24.
Jak wskazywał, "opieka w postaci izolatoriów powinna być w pełni wykorzystana".
Doktor Sutkowski mówił, że izolatorium to jest "świetna rzecz, która może uchronić szpitale przed absolutnym paraliżem". - Nie może być tak, jak jest dotychczas, że w województwie takim jak mazowieckie czy dolnośląskie nie ma izolatorium. To nie może tak być. W ten sposób ta opieka na poziomie drugim jest całkowicie sparaliżowana. Wtedy pacjent musi być albo w domu, albo w szpitalu. Nie ma innej alternatywy - mówił prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych.
Źródło: TVN24