Doktor nauk medycznych Grażyna Cholewińska-Szymańska z Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie mówiła w "Faktach po Faktach" w TVN24, że należy sobie uświadomić, że "infekcja COVID to jest choroba potencjalnie śmiertelna". Wyliczała możliwe powikłania związane z zakażeniem koronawirusem. Odnosząc się do działań rządu w walce z epidemią, powiedziała, że ma wrażenie, że "jesteśmy na wzburzonym morzu". - Siedzimy na statku, który nie ma sternika i nie ma kapitana - dodała.
W sobotę Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 23 764 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem i śmierci 486 osób chorujących na COVID-19.
Przed tygodniem resort informował o 25 576 potwierdzonych infekcjach. Dzisiejsza liczba zakażeń jest niższa o 1812. To spadek o siedem procent. Średnia liczba potwierdzanych dziennie zakażeń, obliczana na podstawie danych z ostatnich siedmiu dni, spadła do 22 823.
Cholewińska-Szymańska: infekcja COVID to jest choroba potencjalnie śmiertelna
O obecnej sytuacji epidemicznej mówiła w "Faktach po Faktach" w TVN24 doktor nauk medycznych Grażyna Cholewińska-Szymańska, specjalista chorób zakaźnych, ordynator w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w Warszawie.
Mówiła, że "trzeba sobie uświadomić, że infekcja COVID to jest choroba potencjalnie śmiertelna". - Większość pacjentów ma niewydolność oddechową, bo od tego się zaczyna. Śmierć przez uduszenie to jest jedna z najgorszych rodzajów śmierci. Niewątpliwie ci pacjenci z niedotlenieniem mózgu wykazują ogromny niepokój, pobudzenie ruchowe, niejednokrotnie utratę świadomości, czasem zaburzenia psychiczne - wyliczała.
- Niemożność oddychania własnym oddechem powoduje u człowieka ogromny lęk, ogromny niepokój, ogromny strach. Jeżeli człowiek ma już rzeczywiście ciężkie zapalenie płuc, to jednocześnie zaczynają się rozwijać inne powikłania, na przykład ze stronu układu krążenia, ze strony serca - kontynuowała.
- W tej pandemii wywołanej wirusem delta bardzo często obserwujemy zaburzenia ze strony serca w postaci zapalenia mięśnia sercowego, zapalenia osierdzia, zaburzeń rytmu serca, zawały. Obserwujemy też zaburzenia neurologiczne, (...), co trzeci, czwarty pacjent ma zmiany zakrzepowo-zatorowe - zarówno obwodowe, czyli w kończynach, jak i centralne, czyli duże naczynia krwionośne wykrzepiają krew i doprowadzają do zatorów. To jest stan bezpośredniego zagrożenia życia, tego właśnie nie widzi kamera - mówiła dalej lekarka.
Cholewińska-Szymańska: siedzimy na statku, który nie ma sternika i nie ma kapitana
Cholewińska-Szymańska odniosła się także do działań rządu w kwestii walki z czwartą falą pandemii. Zwracała uwagę, że chociaż Rada Medyczna przy premierze służy swoją wiedzą naukową, to nie ona, a rządzący podejmują wiążące decyzje.
- Mam przeświadczenie, że my, pracownicy ochrony zdrowia, pracownicy medyczni, zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Tylko dzięki naszej mobilizacji, dzięki poczuciu odpowiedzialności zawodowej, dzięki naszej etyce lekarskiej, dzięki naszej moralności ten system się jeszcze nie zawalił - stwierdziła specjalistka w "Faktach po Faktach". - Wszyscy, nie tylko ja, odnosimy wrażenie, że jesteśmy na wzburzonym morzu. Siedzimy na statku, który nie ma sternika i nie ma kapitana - dodała.
O słowach Marcina Horały: to wypowiedź z ogromnie szkodliwym skutkiem społecznym
Lekarka odniosła się także do wypowiedzi wiceministra infrastruktury, Marcina Horały z Prawa i Sprawiedliwości. 7 grudnia w programie pod tytułem "Express Biedrzyckiej" mówił, że przyjęcie szczepionki zmniejsza prawdopodobieństwo ciężkiego przebiegu choroby i zgonu. Zachęcał do zaszczepienia się przeciw COVID-19. Jednak chwilę później powiedział: "Natomiast z drugiej strony, wiemy, że są to szczepionki eksperymentalne, że one nie przeszły takiego cyklu testowania jak zwykłe szczepionki".
- Jak słyszę taką wypowiedź, to od razu mi się nasuwa takie stwierdzenie - "nie znam się, więc się wypowiem". To jest mniej więcej wypowiedź w tym stylu, aczkolwiek z ogromnie szkodliwym skutkiem społecznym. Bo jeśli osoby publiczne, ważne w kraju, wypowiadają treści fałszywe, to jest bardzo szkodliwe zjawisko - skomentowała. - Szczepionki nie są eksperymentem, wszystkie szczepionki, które znajdują się na rynku, są dopuszczone do stosowania u ludzi, dopuszczone przez instytucje, które są do tego powołane, (...), mają wykonane odpowiednie, potrzebne badania kliniczne i na podstawie tych badań mają certyfikat, mają charakterystyki produktów i mają dopuszczenie do używania ich u ludzi - tłumaczyła Cholewińska-Szymańska.
Czytaj więcej na Konkret24: Horała: w zakażeniach "nie ma różnicy między zaszczepionymi i niezaszczepionymi", to są "szczepionki eksperymentalne". Dwa razy nieprawda
- Nie jest również prawdą pierwsza część tezy pana ministra, że widział takie statystyki, że wpływ szczepień na zapadalność właściwie nie ma znaczenia, tak samo chorują ludzie zaszczepini jak niezaszczepieni. To nie jest prawdziwa teza, to jest teza fałszywa. Większość statystyk światowych, amerykańskich, z krajów, które mają dobrą wyszczepialność, (...), pokazuje, że rzeczywiście jest różnica między zachorowaniami u ludzi zaszczepionych i niezaszczepionych, a na pewno ta różnica jest bardzo widoczna w przypadku zgonów - powiedziała.
Cholewińska-Szymańska: związek zgonów z brakiem populacyjnej wyszczepialności jest bardzo widoczny
Cholewińska-Szymańska mówiła również, że wskaźniki dotyczące zgonów w czwartej fali są "niewątpliwie wynikiem słabej wyszczepialności w populacji polskiej".
- Tylko w tym bieżącym roku na COVID zmarło 50 tysięcy ludzi, wśród tych 50 aż 47, czyli 92 procent, to są ludzie niezaszczepieni. Związek zgonów z brakiem populacyjnej wyszczepialności jest bardzo widoczny - podkreśliła.
Źródło: TVN24