Zewsząd w ostatnich dniach słychać informacje o brakach w personelu medycznym. Rozwiązaniem mogłoby być sprowadzanie lekarzy z zagranicy, ale czy to wykonalne? Czy ich uprawnienia obowiązywałyby też w Polsce? Materiał magazynu "Polska i Świat".
Są szpitale, które lekarzy - gdyby tylko mogły - zatrudniłyby od ręki. Paweł Chodyniak z Powiatowego Centrum Zdrowia w Malborku mówi, że jego placówka ma zapotrzebowanie na trzy-cztery osoby z prawem wykonywania zawodu tylko do oddziału covidowego. - Co najmniej drugie tyle na nocną i świąteczną opiekę zdrowotną - dodaje. - Lekarze zakaźnicy to byliby najlepsi specjaliści, którzy mogliby zasilić nasze szeregi – podkreśla Małgorzata Pisarewicz, rzeczniczka spółki Szpitale Pomorskie.
Pomysłów na zaspokojenie głodu kadr jest kilka, w tym jeden by poprosić o pomoc lekarzy z zagranicy. Nowelizacja, która ma zmienić przepisy w tym zakresie, trafia pod obrady Sejmu. - Lekarz będzie się musiał wykazać i znajomością języka polskiego w tym zakresie, i oczywiście znajomością założeń profilu kompetencyjnego, które są związane z poszczególnymi zakresami – tłumaczy minister zdrowia Adam Niedzielski.
Minister zdrowia mówi o szybkiej ścieżce dla lekarzy spoza Unii Europejskiej na czas pandemii, a możliwość wykonywania zawodu byłaby ograniczona. - To jest uproszczona procedura, która ma umożliwić wykonywanie w konkretnym wskazanym miejscu, czyli szpitalu na odpowiedzialność tego podmiotu, który zatrudni tego lekarza – tłumaczy doktor Tadeusz Urban ze Śląskiej Izby Lekarskiej.
Na Ukrainie jest "prawie półtora tysiąca lekarzy, którzy przyjechaliby od razu"
Zatrudnienie to odbywałoby się bez obecnie wymaganej żmudnej i czasochłonnej nostryfikacji dyplomu. - Prawie półtora tysiąca lekarzy znam takich, którzy przyjechaliby dzisiaj od razu, jakby była taka możliwość przystąpić do pracy – informuje diagnosta laboratoryjny z Ukrainy Natalia Melnyk, która wraz z mężem - chirurgiem - prowadzi w mediach społecznościowych kanał "Lekarze z Ukrainy".
W Polsce wszystko zaczynali od zera. Pan Piotr musiał zdać egzamin i odbyć bezpłatny staż lekarski, chociaż na Ukrainie był już specjalistą. - Jednocześnie mąż przygotowywał się do egzaminów, pracowaliśmy w fabryce, gdzie była produkcja lamp samochodowych – opowiada Natalia Melnyk.
Tak czasochłonne i kosztochłonne procedury wielu lekarzy chociażby z Ukrainy do tej pory zniechęcały. Teraz mogłoby się to zmienić. Szpitale nie mówią "nie". - Nie ukrywam, że jeśli byłaby taka możliwość i ustawodawca dałby nam taką możliwość, to jest duże prawdopodobieństwo, że byśmy z takiej możliwości skorzystali – mówi Małgorzata Pisarewicz.
"Te rozwiązania powodują ferment w środowisku"
Przeciwna jest Naczelna Rada Lekarska. Jako argument podaje bezpieczeństwo pacjentów. - Dopuszczając lekarzy czy ze wschodu czy z zachodu, czy z południa powinniśmy jednak stwierdzić, czy ich kwalifikacje są wystarczające – uważa doktor Jerzy Friediger z Naczelnej Rady Lekarskiej.
Naczelna Rada Lekarska przypomina, że w wielu krajach zarówno czas trwania studiów medycznych, ale też specjalizacji jest krótszy od tego w Polsce. - Te rozwiązania, dopisanie ich powoduje ferment w środowisku, zdenerwowanie i poczucie w środowiskach medycznym, że covid jest wykorzystywany, żeby na szybko przepchnąć rozwiązania, którym wcześniej się zawody medyczne sprzeciwiały – mówi Aleksandra Kurowska z "Co w Zdrowiu".
To nie pierwsza taka próba otwarcia się na lekarzy spoza Unii. Latem podobne rozwiązanie zablokował Senat.
Źródło: TVN24