Marek Balicki atakuje Ewę Kopacz za niepodpisanie umowy na zakup szczepionki przeciw świńskiej grypie. Ona nie pozostaje mu dłużna. - Kiedy pan był ministrem, w 2003 roku była największa liczba zachorowań na grypę sezonową - 1,2 mln, a nie ogłaszał pan epidemii. Skąd teraz taka determinacja pana i pana kolegów - pytała minister zdrowia w programie "Teraz My!".
Ewa Kopacz zdziwiona jest dzisiejszą postawą Balickiego, który wielokrotnie w ostatnich dniach apelował o podpisanie przez rząd umowy z dostawcą szczepionki przeciw grypie typu A/H1N1. Zarzuca mu, że kiedy sam był ministrem zdrowia w rządzie SLD, zmagał się z największą falą zachorowań na grypę sezonową w ostatniej dekadzie, ale epidemii nie ogłaszał. - Lek Tamiflu kupił pan na dwa tygodnie przed swoim odejściem (w październiku 2005 roku, kiedy był szefem resortu w rządzie Marka Belki - red.) - przypomina Kopacz.
Chcą pieniędzy bez odpowiedzialności
Na zarzuty, że już dawno powinna podpisać umowę z producentem szczepionki, obecna minister zdrowia odpowiada przypominając to, co słyszeliśmy już wielokrotnie - że firmy farmaceutyczne chcą "zarobić szybkie pieniądze", a nie chcą odpowiadać za bezpieczeństwo pacjentów.
- Kiedy rząd uzyska od firm, z którymi negocjujemy odpowiedź potwierdzającą bezpieczeństwo szczepionek, to umowę podpiszemy. Teraz jednak firmy chcą, żeby rząd za szczepionki zapłacił, ale nie chcą wziąć na siebie odpowiedzialności za ich działanie. Pytamy: dlaczego? - powtarzała Ewa Kopacz.
Balicki spokojny
- Lek ten został dopuszczony przez Europejską Agencję ds. Oceny Produktów Leczniczych, jestem więc spokojny - odpowiadał Marek Balicki.
Jego zdaniem, "po raz pierwszy w tym stuleciu stoimy w niebezpieczeństwie epidemii" a "obowiązkiem rządu jest dbać nie tylko o zdrowie poszczególnych obywateli, ale też całego społeczeństwa". - Ta umowa powinna być już zawarta, żebyśmy mogli skutecznie zaszczepić się przeciw grypie - uważa Balicki.
Źródło: TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN/ Fot. PAP/EPA