Prezydent Andrzej Duda powinien wiedzieć, że w budżecie na 2016 r. nie ma pieniędzy na tego rodzaju pomysły - powiedziała premier Ewa Kopacz, odnosząc się do propozycji dopłaty po 500 zł na każde dziecko w rodzinach najbiedniejszych, a także na kolejne dzieci, poczynając od drugiego w rodzinach o średnim dochodzie.
Duda stwierdził w czwartkowym wywiadzie dla "Faktu", że niedożywione dzieci to wstydliwe fakty dla Polski i rządu.
- Ale to nie oznacza, że nie można tych problemów rozwiązać. Zwróciłem się z apelem do rządu. Jeśli deklaracji podjęcia szybkich prac nad sprawą nie będzie do końca tego roku, to osobiście przystąpię do przygotowania projektu – zapowiedział prezydent.
Kopacz pytana o słowa Dudy podczas briefingu w miejscowości Powidz w woj. wielkopolskim, stwierdziła, że nie ma pieniędzy na takie pomysły.
- Można oczywiście obiecywać na prawo i lewo, tylko żeby być rzetelnym. Traktuję tę obietnicę złożoną przez pana prezydenta Dudę, jako obietnicę honorową. To pan prezydent Andrzej Duda powinien wiedzieć, że w budżecie na 2016 r. nie ma pieniędzy na tego rodzaju pomysły - powiedziała Kopacz.
Zaznaczyła, że zdjęcie z Polski procedury nadmiernego deficytu nie znaczy wcale, że możemy lekceważyć obowiązujące prawo. - Mamy regułę wydatkową zapisaną ustawowo. Musimy się obracać w realiach finansowych, które nie pozwolą złamać tej reguły wydatkowej - powiedziała. - Dobrze byłoby, by prezydent z nami usiadł do stołu. Wiedział, jakie są planowane wydatki już w budżecie na rok 2016, jakie są już podjęte zobowiązania w ustawach, które Sejm procedował, jakie przyniosą skutki te ustawy, które będą procedowane na najbliższych trzech ostatnich czy czterech posiedzeniach Sejmu - mówiła premier.
Podkreśliła, że program 100 tys. miejsc pracy dla młodych ludzi to jest koszt blisko 1,4 mld zł, a koszty niosą także zrealizowane propozycje rządu, zapowiedzi z expose. - Nie będę się podpisywać po projektem, który będzie tylko czczą obietnicą, bez pokrycia w budżecie - dodała.
"Nie można dopisać pytań"
Kopacz była też pytana o referendum 6 września. Zdaniem premier, nie jest możliwe ani dopisanie pytań do referendum zarządzonego na 6 września, ani jego odwołanie. - Jeśli ktokolwiek ma pomysł na nowe pytania w referendum, musiałoby to być kolejne referendum - podkreśliła. Jak zaznaczyła szefowa rządu, z opinii konstytucjonalistów wynika, że "byłoby bardzo trudno, by to drugie referendum, jeśli do niego by doszło, odbyło się w tym samym dniu". - Niezachowany jest termin 40 dni na konsultacje - zauważyła Kopacz. - Gdyby taka była wola prezydenta Andrzeja Dudy, to referendum mogłoby się odbyć, ale w innym terminie, jako odrębne referendum - stwierdziła premier. 6 września zgodnie z inicjatywą prezydenta Komorowskiego Polacy mają odpowiadać na trzy pytania: czy są "za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu"; czy są "za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa" i czy są "za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika". PiS chce, by do referendum, które ma się odbyć 6 września dopisać trzy pytania: "Czy jest Pani/Pan za przywróceniem powszechnego wieku emerytalnego wynoszącego 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn?", "Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego systemu funkcjonowania Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe", "Czy jest Pani/Pan za zniesieniem obowiązku szkolnego sześciolatków?". PiS ma ekspertyzy, z których wynika, że prezydent może zmienić postanowienie ws. zarządzenia referendum ogólnokrajowego, szczególnie uzupełnić o dodatkowe pytania dot. kluczowych z punktu widzenia obywateli spraw, może też postanowienie uchylić. Konstytucjonaliści uważają, że dopisanie dodatkowych pytań do wrześniowego referendum jest niemożliwe. Tylko zdaniem prof. Marka Chmaja byłoby to możliwe, za zgodą Senatu, jednak jest już na to za późno.
Do zbadania przez PKW
Na czwartkowej konferencji premier Kopacz odniosła się także do zarzutów stawianych przez posłów PO, iż najnowszy spot PiS narusza kodeks wyborczy, ponieważ "nie ma związku z kampanią referendalną". Kopacz stwierdziła, że sprawą powinna zająć się PKW. - Referendum, które zostało ogłoszone, ma trzy konkretne pytania. Natomiast spot, który prezentuje Prawo i Sprawiedliwość dotyczy pytań, których w tym referendum nie ma - podkreśliła. - Więc jak można zaliczyć tę kampanię do referendalnej, skoro dotyczy ona pytań, których nie ma w referendum? Na to pytanie niewątpliwie musi odpowiedzieć Państwowa Komisja Wyborcza - oceniła. W spocie PiS występuje kandydatka tej partii na premiera Beata Szydło, która mówi, że Polacy mają prawo decydować o swoim państwie, o swojej pracy, o przyszłości swoich dzieci. Dodaje, że zwróciła się do prezydenta o dopisanie pytań do wrześniowego referendum.
Autor: MAC/r / Źródło: TVN24, PAP