Rząd udaje, że w naszym kraju jest tak cudownie, a to jest nieprawda. To jest mydlenie oczu i uprawianie propagandy - mówiła w "Faktach po Faktach" TVN24 posłanka Lewicy Anita Kucharska-Dziedzic, prezeska Lubuskiego Stowarzyszenia na Rzecz Kobiet BABA. Zdaniem Renaty Durdy, kierowniczki Niebieskiej Linii, rzeczywista sytuacja ofiar przemocy domowej w Polsce jest o wiele trudniejsza, niż przedstawiają to niektórzy politycy.
Ministerstwo Sprawiedliwości skierowało w poniedziałek do resortu rodziny wniosek o podjęcie prac nad wypowiedzeniem konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej (tzw. konwencji stambulskiej). Szef resortu Zbigniew Ziobro, uzasadniając swoją decyzję, argumentował, że w konwencji znajdują się zapisy "o charakterze ideologicznym", z którymi jego resort się nie zgadza. Zdaniem Ziobry, w dokumencie nie ma żadnych rozwiązań w zakresie ochrony kobiet przed przemocą, których Polska by nie spełniała, a w niektórych obszarach polskie standardy są wyższe niż te przewidziane przez konwencję.
"Czemu oni tak kłamią"
Renata Durda, kierowniczka Niebieskiej Linii, pytana w "Faktach po Faktach" TVN24 o rzeczywistą sytuację kobiet, będących ofiarami przemocy domowej, wyraziła wątpliwość, czy widzowie "zniosą ciężką barwę tych opowieści".
- W ciągu ostatnich kilku dni, od kiedy przetacza się dyskusja o ewentualnym wypowiedzeniu przez polski rząd konwencji antyprzemocowej, osoby, które przychodzą do placówki po pomoc, pytają nas: "Czemu oni tak kłamią, przecież nieprawdą jest to, że pomoc, którą otrzymuję od państwa, jest wystarczająca. Przychodzę do organizacji pozarządowej, po to, żebyście stanęli po mojej stronie, bo nie jestem w stanie przy pomocy mechanizmów, będących w dyspozycji instytucji i służb państwa, zadbać o bezpieczeństwo własne i dzieci" - mówiła Durda. Dodała, że takie pytania powtarzają się bardzo często.
Kierowniczka Niebieskiej Linii powiedziała, że "koronawirus zapchał nam słuchawki". - Kiedy w Polsce była pandemia, telefony Niebieskiej Linii dzwoniły na okrągło z bardzo trudnymi przypadkami. On i tak dzwoni na okrągło. Ale w czasie koronawirusa, nie było co odpowiadać tym osobom - relacjonowała.
- Bardzo wiele osób mówiło, że nawet do was nie mogę zadzwonić, bo zaraz sprawca, z którym jestem w domu, wyłączy mi telefon albo się po prostu obudzi i usłyszy, co mówię - zaznaczyła.
Zdaniem posłanki Lewicy Anity Kucharskiej-Dziedzic, prezeski Lubuskiego Stowarzyszenia na Rzecz Kobiet BABA, "sytuacja jest bardzo trudna". - Renata powiedziała o kwestii przemocy wobec kobiet, ale przemoc domowa i przemoc w rodzinie, to jest także przemoc wobec dzieci. Ona zwiększyła się w czasie pandemii. Proszę zwrócić uwagę, że przemoc domowa, opisana w konwencji i obowiązki państwa w niej opisane, to jest sytuacja, w której państwo opiekuje się tymi, którzy sami nie mogą zapewnić sobie bezpieczeństwa. To jest jeden z naczelnych obowiązków państwa. My nie zapewniamy tego bezpieczeństwa ani kobietom, ani dzieciom - oceniła posłanka.
Kucharska-Dziedzic przypomniała, że w trakcie trwania powszechnej izolacji społecznej szkoły straciły kontakt "z tysiącami dzieci, o których nie wiadomo było, co się z nimi dzieje i czy potrzebują pomocy". - Tak jak kobiety sygnalizują organizacjom pozarządowym czy pracownikom socjalnym, tak samo dzieci sygnalizują przemoc, której doświadczają, pracownikom w szkole. Kiedy nie mają tego kontaktu, kiedy e-nauczanie kompletnie nie działa i nie ma kontaktu z wychowawcą czy pedagogiem, to przemoc narasta i (dziecko - red.) nie ma do kogo zwrócić się o pomoc - wyjaśniała.
Durda: problem nie kończy się na tym, że sprawca przemocy opuści mieszkanie
Prowadząca program Anita Werner pytała swoje rozmówczynie, czy w związku z tym, że ofiary przemocy domowej zwracają się z prośbą o pomoc do organizacji przez nie reprezentowane, to oznacza, że instytucje państwowe nie zdają egzaminu.
Renata Durda, nawiązując do przepisów, przyjętych przez Sejm w kwietniu bieżącego roku, powiedziała, że kobiety czekały na nie dekadę. - Nareszcie mają wejść do porządku prawnego w Polsce, ale ciągle nie są w użytku. Policjanci, żandarmi wojskowi będą mieli prawo wydawać nakaz opuszczenia mieszkania (przez sprawcę - red.) i zakaz zbliżania się do osób pokrzywdzonych, dopiero od grudnia tego roku. Dlatego często o tym mówimy: Boże Narodzenie bez sprawców przemocy i oby tak się stało - zaznaczyła Durda.
- Ale nie zawsze jest tak, że ta sprawa jest kwestią tego, że sprawca przemocy opuści mieszkanie na 14 dni. Często do rozwiązania są o wiele większe problemy, bo często ci ludzie nie mieszkają sami. To jest mieszkanie, które współdzielą z innymi członkami rodziny sprawcy, rodzicami czy rodzeństwem. W związku z tym, to, że on sam opuści mieszkanie, nie oznacza, że te osoby będą bezpieczne - tłumaczyła.
Kierowniczka zwróciła uwagę na fakt, że zgodnie z ustawą ofiary przemocy, które pozostaną we wspólnym mieszkaniu, muszą same je utrzymać. - A często ona jest naprawdę bez środków do życia. Mamy więc jeszcze sporo do zrobienia - dodała.
Kucharska-Dziedzic: rząd uprawia skrają dulszczyznę
- "Ustawa izolacyjna" używana jest przez ministra (sprawiedliwości Zbigniewa - red.) Ziobrę jako swoiste alibi dla wypowiedzenia w tej chwili konwencji stambulskiej. Często się nim posługuje, mówiąc, że to dzięki rządowi był konsensus w Sejmie - oceniła posłanka Lewicy.
- Innego alibi dla ministra nie widzę. Jeżeli mówimy o pomocy świadczonej od momentu zaistnienia przestępstwa do wydania wyroku, to zwróćmy uwagę, że jeśli chodzi o Niebieskie Karty, to z roku na rok maleje liczba wypełnionych kart. Od okresu szczytowego zmalała praktycznie o połowę, co oznacza, że połowa kobiet się zgłasza - mówiła Kucharska-Dziedzic. - Istnieje niezdrowy klimat dla tego typu działalności - dodała.
- Jeżeli rząd udaje i uprawia skrajną postać dulszczyzny, czyli udajemy, że w naszym kraju jest tak cudownie i jedyną akcją domową mężczyzn wobec kobiet to jest całowanie w rączki żon i szanowanie córek, to jest nieprawda. To jest mydlenie oczu i uprawianie propagandy - stwierdziła posłanka.
Kucharska-Dziedzic dopytywana o to, co oznacza "złowrogi klimat", powiedziała, że "kobiety widzą, że nie otrzymują właściwej pomocy". - Jeżeli kobiety pomocy nie otrzymują, to po co mają zgłaszać ośrodkom pomocy społecznej, że coś się dzieje w ich rodzinie? - stwierdziła posłanka.
"Osoby, przychodzące do Niebieskiej Linii noszą jeszcze świeże ślady pobicia"
Renata Durda i Anita Kucharska-Dziedzic mówiły też o doświadczeniach osób zwracających się o pomoc.
- To są zawsze historie związane z pobiciem. Czasami osoby przychodzące do Niebieskiej Linii noszą jeszcze świeże ślady pobicia. Przychodzą do nas często z dziećmi, które też mają ślady pobicia, szarpania, wyrywania włosów, przypalania papierosem. Przychodzą także w fatalnym stanie psychicznym. Ponieważ to, czego doświadczają całymi latami, to jest głębokie poniżanie, odbieranie poczucia własnej wartości, ale również odbieranie poczucia jakiejkolwiek nadziei na to, że ta sytuacja kiedykolwiek może się zmienić. Sprawca ma zawsze rację, jego zdanie jest najważniejsze i bardzo często broni własnych interesów. To są też osoby, które są w głęboko trudnej sytuacji ekonomicznej, ponieważ bardzo często umowa małżeńska, którą zawierali była taka, że on będzie zarabiać pieniądze na rodzinę, a ona będzie się tą rodziną zajmować, wychowywać dzieci - relacjonowała Durda.
- Te kobiety nie mają gdzie mieszkać. Nawet jeśli mieszkanie jest wspólną własnością - sprawca bardzo często mówi: mieszkanie jest moje, a dzieci nie zobaczysz, bo po rozwodzie zostaną ze mną, bo ty nie masz gdzie mieszkać ani z czego utrzymać siebie i dzieci - mówiła Durda.
Kucharska dziedzic: domowa przemoc seksualna to wciąż tabu
Prezeska Lubuskiego Stowarzyszenia na Rzecz Kobiet BABA zwróciła uwagę na przemoc seksualną, do jakiej dochodzi w rodzinie.
- Proszę zwrócić uwagę, że mówimy o pożyciu seksualnym w małżeństwie czy w rodzinie, ale nie mówimy o ogromnej skali przemocy seksualnej wobec żon czy dorastających córek. To jest ciągle temat tabu. Przychodzą do nas kobiety i mówią o sytuacji, w której nie są w stanie odmówić albo nie mogą odmówić i podlegają przemocy seksualnej, gwałtom małżeńskim. Mówimy o sytuacjach, w których kazirodztwo dotyka młode dziewczynki, córki czy adoptowane córki, gdy matka jest w drugim związku - zaznaczyła Kucharska-Dziedzic.
Kucharska-Dziedzic zwróciła uwagę także na przemoc psychiczną, "o której trochę mniej mówimy, a też powinna być wpisana bardzo szeroko do wszystkich aktów prawnych". - Mamy sytuacje, w których kobiety zmuszane są do samobójstwa. To są sytuacje, w których kobietom się mówi, że są nic niewarte i najlepiej byłoby, gdyby ze sobą skończyły - zauważyła posłanka.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24