Wypoczywający w wielu miejscach Polski mogą zderzyć się już niedługo z nowym prawem wodnym. Tam, gdzie nie ma kąpielisk z prawdziwego zdarzenia, kąpiel będzie bezpieczna tylko przez miesiąc w roku. To polski rząd, a nie Unia Europejska, wymyślił pojęcie "miejsc okazjonalnie wykorzystywanych do kąpieli". Pomysł ograniczenia ich działania był obecny w pracach nad nowym prawem wodnym od co najmniej 2014 roku. Dziś jest obowiązującym prawem.
Portal tvn24.pl jako pierwszy zauważył niedawno, że w tym roku "miejsca okazjonalnie wykorzystywane do kąpieli" mogą być udostępniane mieszkańcom i turystom najwyżej na trzydzieści dni w roku. Tymczasem wakacje w Polsce trwają dwa miesiące, a lato - trzy.
W związku z tym rady miast i gmin do 20 maja podejmowały uchwały, w których pisano, że "miejsca okazjonalnie wykorzystywane do kąpieli" będą działać albo tylko w lipcu, albo tylko w sierpniu, albo przez dziesięć trzydniowych weekendów w ciągu lata. Są też takie samorządy, jak Będzina czy Warszawy, które wyznaczyły więcej niż jedno takie miejsce, w bezpośrednim sąsiedztwie, z dojściem z tej samej plaży, dzięki czemu można w nich kąpać się całe wakacje albo całe lato. Problem nie dotyczy basenów i innych zamkniętych zbiorników wodnych oraz prawdziwych kąpielisk na otwartych wodach, które spełniają unijne wymogi i mogą zgodnie z prawem nosić nazwę kąpieliska. Problem zezwalania na kąpiel tylko na trzydzieści dni w roku dotyczy miejsc, w których ludzie i tak się kąpią, a ich zarządcy nie chcą lub nie mogą przejść długotrwałej procedury uzyskiwania statusu kąpieliska.
Kto to wymyślił?
W komentarzach zaczęła pojawiać się hipoteza, że pojęcie "miejsc tymczasowo wykorzystywanych do kąpieli" i wyznaczenie nieprzekraczalnego terminu ich działania to wymysł unijnej biurokracji, która zbyt szczegółowo reguluje życie obywateli europejskiej wspólnoty. To jednak nie do końca prawda. Pojęcie "miejsca tymczasowo wykorzystywanego do kąpieli" to pomysł polskiego ministra zdrowia. Trzydziestodniowe ograniczenie działania takich miejsc to projekt polskiego rządu, przegłosowany przez polski parlament i podpisany przez prezydenta. We wtorek opisaliśmy skutek: problem z bezpieczną w czasie najbliższych wakacji. Teraz pokazujemy jego przyczynę.
Po wejściu do Unii liczba kąpielisk spadła siedmiokrotnie
Po wejściu Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku polskie kąpieliska powinny były spełniać europejskie standardy. A nie spełniały. Chodzi o konieczność tworzenia tak zwanych profili wodnych, czyli szczegółowych analiz, skąd bierze się woda w kąpielisku i dokąd odpływa oraz uregulowanie gospodarki ściekowej w okolicy. Do 2006 roku zasady działania kąpielisk regulowała dyrektywa kąpieliskowa EWG z 1994 roku. Obecnie - dyrektywa kąpieliskowa UE z 2006 roku. Przed wejściem do Unii Europejskiej w Polsce było 1480 kąpielisk. Gdy rząd sporządził pierwsze uzasadnienie projektu nowego prawa wodnego (kwiecień 2016 r.) kąpielisk w Polsce było 204, a Polaków wypoczywających w wakacje w kraju - 18 milionów (dane CBOS i organizacji turystycznych). Statystycznie jedno kąpielisko przypadało więc na 88 tysięcy letników i wczasowiczów. Zdecydowanie za mało. Ktoś mógłby zapytać zatem: gdzie ci ludzie się kąpali? Otóż w miejscach, które były oznaczone bojami, dyżurowali na nich ratownicy, ale nie były prawdziwymi kąpieliskami. Jak to możliwe?
Rząd przyznaje, że Polska przyzwalała na wybieg prawny
Okazuje się, że gdy większość kąpielisk funkcjonujących przed 2004 rokiem, straciła swój status, polskie władze zdecydowały się na prawny wybieg po to, żeby nie okazało się, iż w Polsce większość ludzi kąpie się w dzikich kąpieliskach. Słowo "wybieg" pojawia się zresztą w oficjalnych rządowych dokumentach z prac nad nowym prawem wodnym. "W chwili obecnej 'miejsca wykorzystywane do kąpieli' stanowią wybieg organizatorów przed zorganizowaniem kąpielisk właśnie ze względu na określone w przepisach wysokie wymagania" - czytamy w uzasadnieniu rządowego projektu ustawy prawo wodne. Ustawa weszła w życie 1 stycznia, a rząd zaczął nad nią prace dwa lata temu, choć zarys nowego prawa zaczęto przygotowywać jeszcze w poprzedniej kadencji. Pojęcie ''miejsc wykorzystywanych do kąpieli" - jeszcze bez słowa "okazjonalnie" - było typowym polskim wynalazkiem, działającym zresztą od wielu lat. Istniało w Polsce coś, co można określić pojęciem: "dualizm prawny". Z jednej strony działało około dwustu prawdziwych kąpielisk, zgodnie z wymogami Unii Europejskiej. Z drugiej zaś - ludzie kąpali się wszędzie tam, gdzie gmina czy zarządca wód na to zezwalał.
Miała być motywacja, wyszła furtka
Polski prawodawca liczył, że "miejsca wykorzystywane do kąpieli" będą zjawiskiem przejściowym, a z prawdziwych kąpielisk z każdym rokiem będzie przybywać. Wiara ta okazała się jednak naiwna, a prowizorka trwała. A nawet postępowała. Niektórzy właściciele prawdziwych kąpielisk uznawali, że nie warto się trudzić, by spełniać unijne wymogi skoro równie dobrze można działać i bez tego statusu. Rezygnowali więc z prowadzenia kąpielisk na rzecz "miejsc wykorzystywanych do kąpieli", bo tak było łatwiej i taniej. Ten proceder również jest opisany na kartach uzasadnienia rządowego projektu ustawy prawo wodne. "Początkowo 'miejsca wykorzystywane do kąpieli' miały za sprawą woli i możliwości organizatorów podnosić swój status i zostać przekształcone w kąpieliska, jednak w praktyce okazało się, że organizatorzy kąpielisk, które nie spełniają wysokich kryteriów, by mogły funkcjonować, zamykają je na rzecz 'miejsc wykorzystywanych do kąpieli'" - napisano w dokumencie, który w październiku 2016 roku trafił pod obrady Komitetu Stałego Rady Ministrów. Powstał więc problem, który rząd postanowił rozwiązać. Minister zdrowia zaproponował, żeby miejsca wykorzystywane do kąpieli miały wyraźnie gorszy status niż prawdziwe kąpieliska. "Zgodnie z oczekiwaniem Ministra Zdrowia nastąpi zmiana definicji 'miejsca wykorzystywanego do kąpieli'" - zapowiedziano w uzasadnieniu rządowego projektu prawa wodnego, z kwietnia 2016 roku. Przy czym - jak twierdzi obecny wiceminister zdrowia Zbigniew Król - propozycja zmiany definicji i ograniczenia działania do 30 dni wyszła z resortu w kwietniu 2014 roku. Została sformułowana na wniosek głównego inspektora sanitarnego. Ministrem zdrowia był wtedy Bartosz Arłukowicz, a głównym inspektorem sanitarnym, urzędujący również obecnie, Marek Posobkiewicz.
"Okolicznościowo" przegrało z "okazjonalnie"
Minister zdrowia zaproponował wyraźne podkreślenie w przepisach tymczasowości takich miejsc - zarówno słowem, jak i liczbą. Liczbę od początku planowano na 30 dni. Pojęcie "okazjonalnie" nie było wówczas przesądzone. Dopuszczano formy: "tymczasowo", czy "sporadycznie", czy "okolicznościowo". Ten semantyczny problem rząd Beaty Szydło rozstrzygnął na korzyść słowa "okazjonalnie". I tak już pozostało. Prawo wodne w tym kształcie weszło w życie 1 stycznia 2018 roku i obecnie na otwartych wodach można urządzać dwa rodzaje miejsc, gdzie wypoczywający mogą bez obaw zanurzyć się w wodzie albo popływać: 1) kąpieliska - co oznacza dla organizatora wymóg zgłoszenia ich w roku poprzedzającym sezon kąpielowy do służb sanitarnych i ochrony środowiska, opracowania profilu wodnego, badania wody co najmniej cztery razy w roku (raz przed sezonem i trzy razy w sezonie), działania w okolicy gdzie wszyscy odprowadzają ścieki do kanalizacji albo do zamkniętych zbiorników, zagospodarowania terenu przy kąpielisku, oznakowania stref dla umiejących i nie umiejących pływać, zatrudnienia ratowników, raportowania do Głównego Inspektoratu Sanitarnego o kłopotach z utrzymaniem czystości wody. 2) miejsca okazjonalnie wykorzystywane do kąpieli - wymogi są łagodniejsze, nie trzeba na przykład tworzyć profilów wodnych i można badać wodę tylko dwa razy do roku. Ale takie miejsca nie mogą działać dłużej niż trzydzieści dni w roku.
Żeby nie uchylali się od obowiązku
Rząd w 2016 roku otwarcie zresztą przyznawał, że ogranicza czas działania "miejsc okazjonalnie wykorzystywanych do kąpieli do 30 dni, "aby organizatorzy w sytuacjach, w których mogą utworzyć kąpielisko – nie uchylali się od tego obowiązku" (uzasadnienie projektu, rozdział 4.5). Wizja wejścia w życie nowego, ostrzejszego prawa wodnego skłoniła część zarządców do uzyskania statusu prawdziwego kąpieliska. Jest ich teraz w Polsce prawie pięćset. A przypomnijmy, na początku prac nad nowym prawem wodnym było ich tylko 204. W tym roku kąpielisk już więcej w Polsce nie będzie, bo zamiar ich utworzenia należy zgłosić najpóźniej do końca roku kalendarzowego poprzedzającego sezon kąpielowy. W pozostałych przypadkach gminy zgodnie z prawem ograniczyły działanie "miejsc wykorzystywanych do kąpieli" do trzydziestu dni w roku albo - jak wspomnieliśmy wcześniej - utworzyły więcej niż jedno takie miejsce w bezpośrednim sąsiedztwie, każdemu z osobna przyporządkowując trzydziestodniowy okres funkcjonowania. Poza tym trzydziestodniowym okresem miejsca, które nie są ani prawdziwymi kąpieliskami, ani miejscami okazjonalnymi, nie będą miały żadnego statusu prawnego.
Nie będzie strażników na brzegu. Będzie kąpiel na własną odpowiedzialność
Burmistrz Konstantynowa Łódzkiego Henryk Brzyszcz, pytany przez reportera "Faktów" TVN, co będzie się działo poza dopuszczonym przez prawo trzydziestodniowym okresem mówi, że trudno postawić barierę albo strażników miejskich, żeby uniemożliwić ludziom kąpiel.
- Kąpiel będzie odbywać się na własne ryzyko - potwierdza Krystyna Opara, dyrektor miejscowego ośrodka sportu i rekreacji. Przybędzie więc na polskich wodach miejsc, które są "zwyczajowo wykorzystywane do kąpieli, nieoznakowane, nieobjęte nadzorem sanitarnym ani dozorem służb ratownictwa wodnego". Tak Najwyższa Izba Kontroli definiuje dzikie kąpieliska. Dyrektywa wodna Unii Europejskiej w ogóle nie przewiduje innych form zażywania kąpieli na otwartych wodach niż regularne kąpieliska. Państwa członkowskie - zgodnie z art. 18 dyrektywy - mają wprowadzić swoje krajowe przepisy zapewniające wykonanie dyrektywy. Unia wymaga więc tylko (albo aż), aby w Polsce działały wyłącznie kąpieliska odpowiadające unijnym wymogom. Opracowanie sposobów dochodzenia do tego idealnego stanu pozostawiono władzom krajowym. Polski rząd zaproponował, a parlament uchwalił, że metodą tą będzie radykalne ograniczenie w czasie działania miejsc do kąpieli innych niż kąpieliska.
Autor: jp//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock