Tomasz Obara, który chciał w poniedziałek wnieść do Sejmu m.in. doniczkę z sadzonką konopi indyjskiej, po przesłuchaniu w charakterze świadka został zwolniony z aresztu. - Nie przedstawiono mu zarzutów - poinformowała stołeczna policja.
Podczas zatrzymania mężczyzna miał przy sobie sadzonkę konopi indyjskiej i torebkę środków, które określił jako "materiały kolekcjonerskie". - Gdyby konopie nie były zakazane, nie doszłoby do sytuacji, że takie środki pojawiłyby się na naszym rynku. Worek takich środków zniknie, jeśli pojawi się kontrolowany obrót konopią indyjską - mówił Obara.
Substancji narkotycznych brak
Przeprowadzone w policyjnym laboratorium testy tych środków nie potwierdziły zawartości substancji narkotycznych - wyjaśnił we wtorek rzecznik Komendy Stołecznej Policji podinsp. Maciej Karczyński.
Jak dodał, w ciągu kilku dni będą znane wyniki testów na substancje znajdujące się w roślinie.
Przepustka na lobbing
Obara ma przepustkę wystawioną przez Kancelarię Sejmu, upoważniającą do działalności lobbingowej na terenie parlamentu. Na podstawie tej przepustki chciał w poniedziałek wejść do Sejmu, jednak uniemożliwiła mu to Straż Marszałkowska, właśnie ze względu na sadzonkę konopi. Wezwano policję, która odwiozła Obarę do komisariatu.
Jak mówił w poniedziałek Obara, sadzonkę konopi chciał wręczyć premierowi Donaldowi Tuskowi. - Z chęcią zaniósłbym mu rozwiązanie problemu, bo on chyba nie widzi tego rozwiązania - dodał.
Z informacji zamieszczonych na stronie internetowej Kancelarii Sejmu wynika, że Obara chce działać na rzecz ochrony praw i wolności osób uzależnionych od substancji psychotropowych.
Źródło: PAP