Zgodnie z obecnymi przepisami kierowca przekraczający prędkość o 10 km/h nie podlega karze - mandat grozi mu bowiem dopiero od 11 kilometra. Posłowie PO chcą jednak zaostrzenia przepisów i zniesienia progu tolerancji, a ministerstwo infrastruktury i rozwoju pozytywnie oceniło propozycję.
Jak wyjaśnił rzecznik resortu w komunikacie przesłanym TVN24, projekt zakłada, że "tolerancja dla błędu pomiaru urządzenia rejestrującego i prędkościomierza wynosi 5 proc., a powyżej tej granicy każde wykroczenie ma być usankcjonowane".
W praktyce oznacza to, że kierowca jadący z prędkością 53km/h przy ograniczeniu wynoszącym 50 km/h mógłby już dostać mandat. W świetle obecnych przepisów wykroczeniem jest dopiero poruszanie się z prędkością 61 km/h.
Koniec z "chłodną kalkulacją" i "wyrachowaniem"
Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji chwali propozycję: - Skończy to z chłodną kalkulacją, z wyrachowaniem niektórych kierowców, którzy dodają sobie tzw. górkę 10 km. Tak jak na Zachodzie: jest ograniczenie prędkości i do tego ograniczenia trzeba się stosować - wyjaśniał w rozmowie z TVN24.
Posłowie są jednak podzieleni. - Czy skutkiem tego ma być wyrwanie jak najwięcej pieniędzy z kieszeni kierowców? - zastanawiał się Andrzej Adamczyk (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej komisji infrastruktury.
- Nie może być tak, że człowiek jadący samochodem będzie w stałym stresie - ocenił z kolei jego partyjny kolega Krzysztof Tchórzewski, również wiceprzewodniczący komisji.
- Zarzuty zawsze będą, bo każda nowość jest źle przyjmowana - ocenił Stanisław Lamczyk z PO.
Autor: kg/kka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24