Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił zawieszenie w czynnościach służbowych i dozór przełożonego wobec ostatnich oskarżonych o zabicie cywilów w rejonie wioski Nangar Khel w Afganistanie. W czwartek przesłuchano także kolejnego świadka w sprawie.
Z wnioskiem o uchylenie nałożonych wcześniej obostrzeń wystąpili obrońcy, poparła go także prokuratura.
Jak wskazał sąd, oskarżeni zostali przeniesieni z 18. bielskiego batalionu do innych jednostek, co sprawia, że nie ma ryzyka, by mogli służbowo wywierać wpływ na osoby zaangażowane w sprawę. Ponadto, z powodu zmiany przydziałów służbowych, sprawowanie nad nimi dozoru przez dowódcę 18. BDSz jest utrudnione, jeśli nie niemożliwe.
Zdaniem sądu argumentem za uchyleniem zawieszenia w czynnościach służbowych - wiążącego się m.in. z ograniczeniem wynagrodzenia - przemawia także interes rodzin oskarżonych.
Kolejne przesłuchanie
Sąd na czwartkowym posiedzeniu przesłuchał kolejnych świadków. Dariusz P. zeznał (w Afganistanie w stopniu st. szer, obecnie w cywilu), że chor. Andrzej Osiecki wręczając nowe wskazania plutonowi mającemu na wyposażeniu moździerz M-98, powiedział, "żeby nie przejmowali się, jeśli cele to wioski".
- Jak usłyszeliśmy, że mamy się nie przejmować, jeśli celami będą wioski, byliśmy zdziwieni. Nawet rozmawialiśmy, "co ten Osiecki wygaduje" - zeznał P. - Nie wiem, skąd wziął te współrzędne. Jak zobaczyliśmy, że wypadają w środku wsi, zrozumieliśmy, że nie żartuje - dodał.
"Nie wykonam tego zadania"
Świadek ocenił, że jego dowódca ppor. Łukasz Bywalec "Bolec" był zdziwiony, gdy wprowadził współrzędne przekazane przez Osieckiego do programu Falcon View - przedstawiającego mapy i zdjęcia lotnicze. Dariusz P. mówił, że porucznik wysłał po AFTSie (komputerowym systemie łączności satelitarnej przypominającym komunikator internetowy - red.) do tzw. TOC-u - Centrum Operacji Taktycznych - informację, że nie wykona zadania.
P. podczas przesłuchania zaznaczył, że nie zaobserwowano ruchów przeciwnika. - Nie było kontaktu ogniowego. Nie słyszałem, by ktoś do nas strzelał - zeznał świadek.
Lepsza broń do niszczenia "siły żywej"
Jak zeznał świadek, "Osa" wyraził też opinię, że najlepsze będą granaty kasetowe, a nie odłamkowo-burzące. Pytany o różnice w wykorzystaniu obu rodzajów amunicji świadek powiedział, że "kasetowa ma większe pole rażenia, odłamkowo-burząca trafia w punkt". - Amunicja kasetowa jest najlepsza do niszczenia siły żywej przeciwnika, odłamkowo-burząca jest dobra do niszczenia umocnień i obiektów - sprecyzował.
Proces żołnierzy
Do tragedii doszło 16 sierpnia 2007 roku, gdy wskutek ostrzału wioski przez Polaków zginęło sześć osób, w tym troje dzieci. Trzy osoby, w tym kobieta w zaawansowanej ciąży, zostały ciężko ranne.
W sumie zarzuty postawiono siedmiu polskim żołnierzom: kapitanowi Olgierdowi C., podporucznikowi Łukaszowi Bywalcowi, chorążemu Andrzejowi Osieckiemu, plutonowemu Tomaszowi Borysiewiczowi i trzem starszym szeregowym: Damianowi Ligockiemu, Jackowi Janikowi i Robertowi Boksie.
Sześciu żołnierzy jest oskarżonych o zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi kara dożywotniego więzienia. Siódmego oskarżono o ostrzelanie niebronionego obiektu, za co grozi od 5 do 15 lat pozbawienia wolności i - w wyjątkowych przypadkach - kara 25 lat więzienia.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24