Potłuczone szyby, wyrwane drzwi, spalony kontener, walające się deski, metalowe rury i wyrwane z bruku kostki - tak wygląda centrum Warszawy po kilkugodzinnej bitwie o KDT. Kupcy bronili swoich miejsc pracy, policja - prawa komornika do egzekwowania eksmisji. Do tej pory zatrzymano 15 osób, a do szpitali trafiło 35.
Bitwa o Kupieckie Domy Towarowe – burzliwy finał wieloletniej wojny między kolejnymi władzami stolicy, a broniącymi miejsc pracy kupcami – rozpoczęła się o godzinie 8 rano wraz z przyjściem pod halę komornika z ochroniarzami. Kupcy byli przygotowani: część z dziećmi czekała w pawilonie, pozostali utworzyli żywy mur przed budynkiem. Śpiewali "Rotę" i "Marsyliankę".
"Nie dopuścimy do egzekucji!"
- Dzisiaj my, jutro wy! Nie dopuścimy do egzekucji! – krzyczeli do komornika. Ten jednak nie zamierzał wdawać się w dyskusję z kupcami. Ochroniarze ruszyli na otaczający halę tłum i przyparli go do wejścia od strony placu Defilad. Kobiety krzyczały, część – według świadków – mdlała. Gestapo, gestapo! – skandowali handlarze.
Agencja ochrony dwukrotnie próbowała sforsować zabarykadowane wejście. W powietrzu rozpylono gaz łzawiący. Zdaniem kupców zaczęli ochroniarze; ci twierdzą, że wręcz przeciwnie. Handlowcom udało się jednak odeprzeć szturm. Użyli zdemontowanych stoisk, żeby zabarykadować drzwi, desek i rur używali też jako broni przeciw atakującym ich ochroniarzom. Słuchać było krzyki i przekleństwa. Sytuacja wyglądała jak regularna bitwa.
5 godzin bronili KDT
Kupcy bronili zaimprowizowanej reduty przez pięć godzin. Około południa ochroniarzy wsparły oddziały prewencji, ale do protestujących dołączyły z kolei grupy chuliganów i pseudokibiców, którzy zwietrzyli zadymę. Tuż przed 13. ochronie i policji udało się ostatecznie zdobyć KDT. Komornik wszedł do środka, ale wyprowadzanie kupców trwało kilka godzin. Część wróciła oknami do blaszaka i uciekając przed policją przeniosła się na wyższą kondygnację, a nawet na dach.
Na zdobyciu pawilonu zamieszki jednak się nie skończyły. Część kupców, która pozostała na zewnątrz wraz z pseudokibicami zaatakowała kamieniami policjantów. Inni rozebrali barierki, którymi wcześniej policja ogrodziła teren hali, i zablokowali ulicę Marszałkowską. Ktoś podpalił kontener. Tuż przed godziną 14 policja ruszyła do ataku. Kordon funkcjonariuszy, przy pomocy armatki wodnej i żelu pieprzowego odepchnął kupców i ich obrońców na róg Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. - Czy oni mają rozkazy nas uśmiercić? - pytała dramatycznie handlarka z KDT.
Policja: taka nasza praca
Rzecznik komendy stołecznej Marcin Szyndler zapewniał, że policja musiała reagować na łamanie prawa - Nie chcielibyśmy tego robić, ale musimy. Taka nasza praca i nie wiem czym sobie zasłużyliśmy na takie traktowanie. Staramy się podchodzić delikatnie. Trudno jednak nie reagować, kiedy na nasze głowy lecą kamienie. Wolelibyśmy, żeby kupcy poszli już do domu - przyznał.
Na to się jednak szybko nie zanosi. Do domów najwyraźniej nie wybiera się też powiększający chaos pod halą tłum gapiów, którzy od kilku godzin obserwują zamieszki. Chuligani co jakiś czasu przypuszczają ataki na obstawiających halę funkcjonariuszy.
Policja dotychczas zatrzymała 15 osób, które rzucały kamieniami. Odpowiedzą one za napaść na funkcjonariuszy. W wyniku starć rannych zostało 18 policjantów (z 200 biorących udział w akcji), czterech pracowników ochrony oraz dwoje strażników miejskich. Szóstka z nich musiała zostać hospitalizowana. W sumie do stołecznych szpitali trafiło 35 osób z oparzeniami, omdleniami, urazami głowy i zaburzeniami rytmu serca. CZYTAJ WIĘCEJ.
Zamiast KDT - metro i muzeum
W sobotę, 18 lipca, minął termin na opuszczenie hali Kupieckich Domów Towarowych, kupcy nie przerwali jednak handlu. Z końcem ubiegłego roku wygasła umowa dzierżawy hali, mimo to kupcy wciąż liczą, że miasto zechce jeszcze wycofać się z decyzji o jej likwidacji. Ich zdaniem, zburzenie stojącej w centrum Warszawy hali KDT spowoduje, że 2 tysiące osób straci pracę, a do miejskiej kasy przestanie wpływać 6 mln zł rocznie z tytułu podatków.
Przedstawiciele miasta wielokrotnie mówili, że hala KDT musi zniknąć ze względu na plany inwestycyjne stolicy. W 2010 r. mają rozpocząć się tu prace związane z budową drugiej linii metra, a następnie - Muzeum Sztuki Nowoczesnej.
10 lat KDT
Spółka KDT powstała w 1999 r. na mocy porozumienia pomiędzy kupcami ze śródmiejskich targowisk, a ówczesną gminą Centrum. Kupcy wybudowali na pl. Defilad tymczasową halę, a miasto miało wskazać docelową lokalizację nowej siedziby KDT. W przyjętym wówczas planie zagospodarowania przestrzennego Placu Defilad przewidziano budynek domu towarowego dla KDT przy ul. Marszałkowskiej. Na podstawie aneksu do umowy z 2006 r., dzierżawę terenu KDT przedłużono do końca 2008 r. Kupiecka spółka zobowiązała się też do zwrotu terenu hali w terminie 30 dni od wygaśnięcia lub rozwiązania umowy.
kaw/sk/tr//mat/k
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP