Tutaj mamy nie tylko próbę zalegalizowania bezprawnych czynów funkcjonariuszy PiS-u na przyszłość, ale to jest też próba uzasadnienia nielegalnych działań, które PiS podejmuje przez ostatnie kilka miesięcy - powiedział w "Tak jest" w TVN24 Krzysztof Śmiszek (Lewica). Kamil Bortniczuk z Porozumienia ocenił, że "jest coś takiego w prawie jak konwalidacja". - Jest taka procedura, że można czasem dostosować prawo do stanu faktycznego, występującego przed samym przyjęciem aktu prawnego - stwierdził. Politycy odnieśli się do kolejnego projektu PiS, który znosi odpowiedzialność urzędników za działania w czasie epidemii.
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości złożyli w środę w Sejmie projekt ustawy o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych.
Projekt do ustawy z 2 marca wprowadza między innymi art. 10 d, który brzmi: "Nie popełnia przestępstwa, kto w celu przeciwdziałania COVID-19 narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące przepisy, jeżeli działa w interesie społecznym i bez naruszenia tych obowiązków lub przepisów podjęte działanie nie byłoby możliwe lub byłoby istotnie utrudnione".
Artykuł 10 d "nie budzi kontorwersji"
Projekt PiS skomentowali w "Tak jest" w TVN24 poseł Porozumienia Kamil Bortniczuk oraz wiceprzewodniczący klubu Lewicy Krzysztof Śmiszek. Bortniczuk przyznał, że nie zna jeszcze tego projektu, ale "z uwagą i ciekawością się z nim zapozna, przede wszystkim z uzasadnieniem".
Jego zdaniem, artykuł 10 d "raczej nie budzi kontrowersji". - To jest takie uszczególnienie ogólnej zasady o działaniu w stanie wyższej konieczności. Można sobie wyobrazić milion sytuacji, w którym zajdzie konieczność zastosowania tego zapisu i tam nie ma nic złego. To jest taka kopia prawa karnego, działania w stanie wyższej konieczności - skomentował.
"Próba prawnego zalegalizowania na przyszłość bezprawnych działań urzędników Prawa i Sprawiedliwości"
Według Krzysztofa Śmiszka, "ten projekt to nic innego jak taka próba prawnego zalegalizowania na przyszłość bezprawnych działań urzędników czy funkcjonariuszy Prawa i Sprawiedliwości".
- Ten przepis to jest nic innego jak powtórka z rozrywki. Już od kilku miesięcy, od czasu kiedy mamy do czynienia z pandemią, Prawo i Sprawiedliwość przyzwyczaja nas do tego, że do ustaw na pierwszy rzut oka potrzebnych, na przykład pierwsza, druga, trzecia tarcza, która miała pomagać przedsiębiorcom i pracownikom, wrzuca się - głównie za sprawką pana ministra Ziobry (Zbigniewa, ministra sprawiedliwości - red.) przepisy, które nijak się mają do zwalczania pandemii - ocenił.
"Próba uzasadnienia nielegalnych działań, które PiS podejmuje przez ostatnie kilka miesięcy"
W uzasadnieniu projektu PiS napisano, że "nie pozostawia to wątpliwości, że proponowany przepis znajdzie zastosowanie do czynów popełnionych także przed wejściem w życie tego przepisu".
- To są przepisy, które nie trzymają się podstawowych zasad państwa prawa. Mamy świętą zasadę lex retro non agit, czyli prawo nie działa wstecz, a my tutaj, w tym przepisie, mamy nie tylko próbę zalegalizowania bezprawia i bezprawnych czynów funkcjonariuszy PiS-u na przyszłość, ale to jest też próba uzasadnienia pewnych nielegalnych działań, które PiS podejmuje przez ostatnie kilka miesięcy - skomentował Śmiszek.
Jednak jego zdaniem, "to nie jest nic nowego". - PiS nas przyzwyczaił do tego, że przy okazji pandemii na przykład zaostrza odpowiedzialność lekarzy za błędy medyczne, przyzwyczaja nas do tego, że wrzuca takie wrzutki, jak uniemożliwienie kontaktu adwokata z oskarżonym. Z tego typu regulacjami mamy do czynienia już od kilku miesięcy - mówił.
Według niego, "Prawo i Sprawiedliwość zupełnie już nie liczy się z żadnymi standardami państwa prawa, tylko do ustawy antycovidowej wpisuje możliwość wybielenia funkcjonariuszy PiS-u za nadużycia, a być może czyny karalne".
- PiS próbuje sobie po prostu zapewnić bezkarność i na przeszłość, i na przyszłość - dodał.
"Ten przepis nie ma w sobie niczego złego. Czego tu się czepiać?"
Kamil Bortniczuk ocenił jednak, że "jest coś takiego w prawie jak konwalidacja". - Jest też taka procedura, że można czasem dostosować prawo do stanu faktycznego, występującego przed samym przyjęciem aktu prawnego - stwierdził. (Według "Słownika języka polskiego" PWN, "konwalidacja" to "uznanie czynności prawnej za ważną na skutek zaistnienia nowych okoliczności" - red.).
Jego zdaniem, kluczowe w artykule 10 d jest "jeżeli działa w interesie społecznym i bez naruszenia tych obowiązków lub przepisów podjęte działanie nie byłoby możliwe lub byłoby istotnie utrudnione". - Czyli bez tego potencjalnego złamania obowiązującego prawa, nie dałoby się osiągnąć tego celu, który leży w interesie społecznym. Czego tu się czepiać? - pytał.
- Ten przepis nie ma w sobie niczego złego. Ten przepis mówi o tym, że jeżeli interes społeczny wymaga tego, żeby urzędnik, chcąc ratować czyjeś życie, złamał jakiś regulamin, to on ma się trzymać regulaminu i niech ktoś umrze, czy ma pomagać temu człowiekowi, ratować życie i złamać regulamin? - mówił poseł. - Niech później sąd zdecyduje, czy to było niezbędne, czy to było celowe i czy to było w takim zakresie, w jakim było wymagane - dodał.
"Wprowadzenie bardzo szerokiej furtki dla możliwości bardzo szerokich interpretacji"
Śmiszek ocenił, że "to jest wprowadzenie bardzo szerokiej furtki dla możliwości bardzo szerokich interpretacji". - Chodzi głównie o to, żeby stworzyć pewną ustawę specjalną, na przykład do artykułu 231 Kodeksu karnego, czyli przekroczenie uprawnień funkcjonariusza publicznego - stwierdził.
- Tą ustawą próbujecie sobie zapewnić bezkarność, bo wasza prokuratura będzie stawała po stronie oskarżonych i będzie argumentowała na rzecz tych, którzy łamali prawo - zwrócił się do Kamila Bortniczuka.
Poseł Porozumienia odpowiedział, że "trzeba mieć bardzo dużo złej woli, żeby tylko tak jednostronnie tę sprawę przedstawiać".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24