Przez godzinę policjanci i strażacy szukali wśród drzew kierowcy samochodu, który rozbił się na obwodnicy Kleszczowa (woj. łódzkie). Mężczyzna na oczach świadków uciekł do lasu po tym, jak jego pojazd zjechał z drogi i dachował. Okazało się, że 24-latek był pijany.
W piątek, około godziny 18:30 jeden z kierowców jadących obwodnicą Kleszczowa zauważył, że jadący z przeciwnej strony seat wypadł z drogi na łuku i dachował. Auto znalazło się w rowie. Świadek zatrzymał swój pojazd, żeby udzielić pierwszej pomocy osobom z rozbitego samochodu.
- Kierowca seata wyszedł z pojazdu o własnych siłach i uciekł w kierunku lasu. Nie reagował na wołanie - przekazuje nadkomisarz Iwona Kaszewska z bełchatowskiej komendy.
Przejeżdżający przypadkowo obok miejsca zdarzenia ratownicy medyczni byli świadkami ucieczki kierowcy. Jeden z nich próbował gonić mężczyznę, ale zgubił go między drzewami.
Poszukiwania
Na miejsce wezwano policję. Poszukiwania kierowcy potraktowano priorytetowo, bo istniało podejrzenie, że mężczyzna - mimo obrażeń - uciekł do lasu na skutek szoku. Policjanci znali tożsamość kierowcy, bo w aucie pozostawił on swój dowód osobisty.
- Na miejscu zdarzenia pojawili się też strażacy, którzy dysponowali kamerą termowizyjną - dodaje Kaszewska.
Przez kolejną godzinę mundurowi przeczesywali las. W końcu namierzyli 24-latka.
- Został namierzony w Łękińsku. Miał na głowie wyraźne obrażenia. Okazało się, że w organizmie miał ponad pół promila alkoholu - przekazuje rzeczniczka bełchatowskiej komendy powiatowej.
Zarzuty
Mężczyzna początkowo próbował zaprzeczać temu, że jechał seatem, który rozbił się w rowie.
- Po wytrzeźwieniu w policyjnym areszcie, usłyszał zarzut kierowania pojazdem mechanicznym w stanie nietrzeźwości. Stracił też prawo jazdy - mówi Kaszewska.
Podejrzanemu grozi do dwóch lat więzienia.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Google Street View, TVN24 Łódź