Co najmniej kilkanaście osób zatrzymano podczas "Marszu Niepodległości" - informuje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Co najmniej pięciu policjantów zostało rannych.
Podczas niedzielnego "Marszu Niepodległości" w Warszawie organizowanego przez Młodzież Wszechpolską i ONR doszło do incydentów - było niespokojnie, spłonęła tęcza na placu Zbawiciela.
Do starć doszło na skrzyżowaniu ulic Marszałkowskiej i Wilczej, a także przy skłocie na Skorupki. W tych miejscach w stronę policjantów poleciały butelki, kamienie i petardy. "Mamy do czynienia z kilkusetosobową grupą, która zachowuje się niezgodnie z prawem" - powiedział rzecznik policji Mariusz Sokołowski, cytowany przez MSW. Wiadomo, że co najmniej kilkanaście osób zatrzymano, a pięciu policjantów zostało rannych.
Policja apeluje do organizatora
- Cały czas apelujemy do organizatora o to, żeby jego służby porządkowe działały właściwie, aby czuwały nad przebiegiem zgromadzenia. Takie obowiązki na organizatorze ciążą. Organizator i jego służby porządkowe powinny zapewniać przy przebiegu tego zgromadzenia - powiedział Mariusz Mrozek, rzecznik warszawskiej policji.
I dodał: - Tam gdzie nie są w stanie tego zrobić, powinny zwrócić się do policji i to co podkreślaliśmy wcześniej: wszelka pomoc została udzielona.
Mrozek podkreślał, że interwencja policji przy ul. Skorupki była niezbędna. Jak mówił, spotkały się tam wrogo nastawione do siebie osoby, które miały niebezpieczne przedmioty. Dodał, że szczegóły będą przedstawione w raporcie. Policja sugerowała w pewnym momencie, żeby rozwiązać marsz, ostatecznie zrobiły to władze miasta.
Sokołowski dodał, że osoby zatrzymano m.in. w związku z czynnym atakiem na funkcjonariuszy i niszczeniem mienia. Mówił, że grupki ludzi, nieraz w kominiarkach, podbiegały do policjantów i prowokowały ich. - Zaangażowane są wszystkie siły - zapewnił.
Autor: nsz/tr / Źródło: tvn24.pl, TVN24