Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko trojgu Chińczykom, którzy przy użyciu sfałszowanych dokumentów chcieli dostać się do Polski. Odpowiedzialność grozi także pomagającemu im Polakowi. Obcokrajowcy, by otrzymać zezwolenie na pobyt długoterminowy w naszym kraju, posługiwali się między innymi kopiami fałszywych dyplomów Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Zarzuty posługiwania się sfałszowanymi dokumentami w celu zezwolenia na pobyt długoterminowy w Unii Europejskiej usłyszało troje obywateli Chin - kobieta i dwóch mężczyzn. W sprawę zamieszany jest też Polak, który - według śledczych - miał pomagać w oszustwie jako pełnomocnik Chińczyków.
Jak poinformowała w poniedziałek Justyna Drożdż z Karpackiego Oddziału Straży Granicznej, prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko tym czterem osobom.
Prokuratura: fałszywe kopie dokumentów z uczelni, ZUS-u i urzędu skarbowego
Strażnicy graniczni przekazali, że grupa "w okresie od lipca 2022 roku do marca 2023 roku wyłudzała podstępem poświadczenia nieprawdy w decyzjach administracyjnych wojewody świętokrzyskiego, dotyczących udzielenia zezwolenia na pobyt rezydentów długoterminowych Unii Europejskiej".
Czytaj też: Przejście graniczne na Mierzei Wiślanej zostało otwarte, przez cały maj nie skorzystał z niego nikt
W tym celu troje obywateli Chin posługiwało się przed urzędnikami oddziału do spraw cudzoziemców podrobionymi dokumentami, w tym wydanymi rzekomo przez Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Udawali absolwentów kieleckiej uczelni
Dokumenty "miały świadczyć o tym, że oskarżeni uzyskali wyższe wykształcenie na kieleckiej uczelni" - wyjaśnia w rozmowie z tvn24.pl Beata Zielińska-Janaszek, szefowa Prokuratury Rejonowej Kielce-Wschód. - Wśród fałszywych dokumentów znajdywały się też kopie zaświadczeń o wysokości przychodu, dochodu, składek na ubezpieczenie i innych pism, rzekomo wystawionych przez przedstawicieli urzędu skarbowego i ZUS-u - dodaje prokurator.
Dokumenty, choć na pierwszy rzut oka wyglądały jak kopie poświadczone notarialnie, w rzeczywistości opatrzone były sfałszowanymi podpisami notariusza. Podróbki, w związku z ubieganiem się przez cudzoziemców o pobyt rezydentów długoterminowych, zabezpieczyli strażnicy graniczni.
Czytaj też: Sąd uznał "pushback" wobec Etiopczyka za bezskuteczny. "Oznacza to, że był niezgodny z prawem"
50-latek pomagał, ale nie brał za to pieniędzy?
Cała czwórka podejrzana jest o "działanie wspólnie i w porozumieniu, w celu usiłowania wyłudzenia podstępem decyzji dotyczących udzielenia zezwolenia na pobyt rezydentów długoterminowych UE, poprzez posłużenie się przed urzędnikami państwowymi fałszywymi dokumentami". Obywatelowi Polski przedstawiono również zarzut "czynienia przygotowania do użycia jako autentycznych podrobionych dokumentów", które przechowywał u siebie w mieszkaniu.
Strażnicy graniczni zaznaczają w komunikacie, że w mieszkaniu mężczyzny znaleźli między innymi 16 tysięcy złotych.
- Wszystkim podejrzanym grozi do pięciu lat pozbawienia wolności. Wcześniej nie byli karani. Troje z nich przyznało się do winy. Jeden z obywateli Chin utrzymuje jednak, że jest niewinny. Z jego relacji wynika, że zatrzymana 41-latka, również obywatelka Chin, była jego pracodawcą i w nagrodę za dobrą pracę obiecała mu przedłużenie karty pobytu, Twierdzi, że nie wiedział, co podpisywał, bo dokumenty były w języku polskim - opisuje prokurator Zielińska-Janaszek.
50-letni obywatel Polski utrzymuje natomiast, że za pomoc obcokrajowcom nie przyjmował żadnych pieniędzy. - Nie mamy też na to żadnych dowodów - zaznacza szefowa Prokuratury Rejonowej Kielce-Wschód.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż Graniczna, ujk.edu.pl