Bardzo wysoka temperatura i wysokie stężenie metanu nie pozwalają w pełni prowadzić akcji w czeskiej kopalni w Karwinie - mówił w TVN24 Piotr Buchwald, prezes Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego. Dodał, że przy tak rozwiniętym pożarze jedyną metodą opanowania sytuacji jest izolacja tego rejonu i wtłaczania gazów obojętnych.
W czwartek w czeskiej kopalni w Karwinie ponad 800 metrów pod ziemią wybuchł metan. Pracowały tam wówczas 23 osoby. Zginęło 13 górników, w tym 12 Polaków i jeden Czech, a dziecięciu zostało rannych.
Władze kopalni poinformowały w piątek rano, że ze względu na duże stężenie metanu akcja ratownicza została tymczasowo przerwana. Jak powiedział w TVN24 Piotr Buchwald, prezes Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego, o północy do Czech udały się dwa zastępy zawodowego pogotowia oraz pogotowie pomiarowe z tej stacji. Natomiast rano - dodał - wyjechały dwa zastępy pogotowia zawodowego. - Pogotowie pomiarowe zmienia się tam, co osiem godzin. Pozostaje cały czas na miejscu - wyjaśnił.
Wysoka temperatura i stężenie metanu utrudniają akcję
Buchwald podkreślił, że akcja jest bardzo trudna.
- Wielokrotnie to powtarzam, że akcja akcji nie jest równa. Natomiast jeżeli chodzi o akcję pożarową, to zawsze jest przebieg dosyć dynamiczny - dodał.
Tłumaczył, że w takim przypadku, z jakim mamy do czynienia w Krawinie, po wybuchu metanu, bardzo wysoka temperatura i wysokie stężenie metanu nie pozwalają w pełni prowadzić działań.
Zaznaczył, że uczestniczące w takiej akcji zastępy muszą być asekurowane, a w niektórych sytuacjach są wycofywane. To właśnie stało się w piątek rano, gdy "ze względu na wysokie stężenia metanu i mieszanki wybuchowej, która tam zaistniała", ratownicy musieli akcję wstrzymać.
Kiedy ratownicy dotrą do ciał górników? "To może potrwać kilka miesięcy"
Buchwald wyjaśnił, że przy tak rozwiniętym pożarze z jakim mamy do czynienia w kopalni w Karwinie jedyną metodą walki z pożarem jest "metoda izolacji tego rejonu i wtłaczania gazów inertnych", czyli obojętnych chemicznie (do takich należy m.in. azot). - To jest w tej chwili prowadzone w kopalni - dodał. Pytany, ile może potrwać wygaszanie ognia, by ratownicy mogli wrócić po ciała górników, Buchwald ocenił, że nie mówi się o tym w tygodniach. - Ja bym nawet, przy tak wysokiej temperaturze, która tam w tej chwili jest w środku, sugerował, że to może potrwać kilka miesięcy - powiedział.
Autor: js//rzw / Źródło: tvn24