Odwołanie mnie z komisji hazardowej to była zemsta - oceniła Beata Kempa (PiS). Pracę sejmowych śledczych ostro skrytykował też Ryszard Kalisz. - To nie jest komisja śledcza, to komisja do spraw walki buldogów: kto kogo do ziemi - wskazywał na cel polityczny komisji poseł SLD.
Beata Kempa stwierdziła w Radiu Zet, że odwołanie jej ze składu komisji to była zemsta za złożony przez nią wniosek o ujawnienie bilingów Grzegorza Schetyny. Na antenie TVN24 posłanka ujawniła, że ma już gotowy projekt zawiadomienia do prokuratury ws. nacisków, jakie miał na nią wywierać szef komisji hazardowej Mirosław Sekuła.
Naciski ws. Schetyny?
Posłanka już w piątek, jeszcze przez wykluczeniem z komisji śledczej informowała, że Sekuła nakłaniał ją, by wykreśliła nazwisko byłego wicepremiera Grzegorza Schetyny (PO) z wniosku o zabezpieczenie bilingów rozmów telefonicznych polityków i biznesmenów, których nazwiska padają w związku z tzw. aferą hazardową.
Odnosząc się do tej sprawy Sekuła powiedział dziennikarzom, że zastanawiał się, w jaki sposób bilingi osób sprawujących kierownicze funkcje w państwie, np. jeszcze niedawno urzędującego wicepremiera, mogłyby zostać udostępnione członkom komisji tak, by bezpieczeństwo państwa nie zostało naruszone. - I tylko z tym zwróciłem się do poseł Kempy - podkreślał szef komisji.
Chodzi o złożony we wtorek przez posłankę PiS wniosek o zabezpieczenie i przekazanie komisji śledczej bilingów rozmów - w okresie od 17 listopada 2007 r. do 9 października 2009 r. Na liście "bilingowej" znaleźli się m.in. politycy: szef klubu PO Zbigniew Chlebowski, były wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna, były minister sportu Mirosław Drzewiecki oraz: biznesmeni - Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek.
Wniosek Kempy posłowie przyjęli jednomyślnie.
W odpowiedzi na wystąpienie o bilingi przez PiS, PO zapowiedziała, że również będzie wnioskować - m.in. o bilingi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. CZYTAJ WIĘCEJ
W niedzielę Sebastian Karpiniuk (PO) oświadczył, że "mamy do czynienia z aferą Gosiewskiego"
"Kto kogo do ziemi?"
Tymczasem Ryszard Kalisz (SLD) krytykuje wykluczenie posłów PiS z komisji hazardowej. - Wykluczenie jest środkiem nadzwyczajnym, musi być dowód - stwierdził poseł na antenie TVN24.
Kalisz krytycznie ocenił też dotychczasowe prace tej komisji, która jego zdaniem niczego nie wyjaśnia, tylko prowadzi walkę polityczną. To jest spięcie tych dwóch partii politycznych, które nie chcą niczego wyjaśniać - powiedział. - PO i PiS mają problem agrarny: kto kogo do ziemi - ironizował Kalisz.
Migalski: PO wpycha wszystkich w panświnizm
Suchej nitki na PO nie zostawia też eurodeputowany PiS, Marek Migalski. - PO od samego początku robi wszystko, by opinia publiczna była przekonana, że wszyscy mają coś za uszami w sprawie ustawy hazardowej - stwierdził Migalski w RMF FM.
Europoseł zaatakował szefa komisji hazardowej, Mirosława Sekułę. - Są takie opinie, że tylko pod warunkiem, że wypełni swoje zadanie w komisji, PO pozwoli mu na start w najbliższych wyborach samorządowych na prezydenta Zabrza - mówił Migalski.
Źródło: TVN24, Radio Zet, RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24