Politycy chcą decydować o innych. Ale kto im dał do tego prawo? Przecież zostali wybrani by nas wspierać... Musimy postawić granice, zaprotestować. To naprawdę ważna sprawa, by móc potem spojrzeć sobie bez wstydu w oczy w lustrze - mówi w rozmowie z Radomirem Witem Kayah.
Kayah i Mery Spolsky wydały właśnie wspólny singiel "Królestwo Kobiet". W wywiadzie dla tvn24.pl mówią o prawach kobiet, odpowiedzialności polityków, społeczeństwie obywatelskim i solidarności między kobietami i o tym, jak za pomocą muzyki można próbować walczyć z mową nienawiści.
"Królem, możesz być królem. Królem, jeśli królową masz" – śpiewacie w swojej najnowszej piosence. Premiera zbiegła się mniej więcej z zaprzysiężeniem nowego rządu – a w tym nowym rządzie wśród ministrów była jedna tylko kobieta.
KAYAH: No niestety to nie czyni z nich królów.
Jedna kobieta w rządzie – to jakiś symbol tego, jak wygląda Polska w 2020?
KAYAH: Ja bardzo żałuję, że w polityce nie ma zbyt dużo czynnych kobiet. To kwestia parytetu - od wielu lat dyskutujemy już na ten temat. Z wielkim bólem odczuwam to, że tak naprawdę żadna kobieta nas nie reprezentuje. Dlatego my robimy, co możemy. Ja robię, co mogę, by mówić głośno, śpiewać głośno o problemach kobiet. O rozwiązaniach, jakimi jest między innymi wspieranie się nawzajem.
Dlaczego tak jest? To wina mężczyzn?
KAYAH: Nie wiem, czyja to jest wina.
MERY SPOLSKY: Ciężko jednoznacznie powiedzieć.
KAYAH: Ja mam dość mówienia o winach. Bo mam wrażenie, że my od lat przerzucamy się winami. Uważam, że ci, którzy czują się na sile, powinni wziąć sprawy w swoje ręce, wyjść z inicjatywą. My to robimy. Robimy na płaszczyźnie, która jest nam bliska, robimy w sposób, w jaki umiemy, czyli muzyką i słowem.
O tym jest wasze "Królestwo kobiet"?
KAYAH: Jest o tym, że nawet różniąc się bardzo, dochodzimy w krytycznej sytuacji do wniosku, że siła jest wtedy, kiedy działamy wspólnie. I że kobiety powinny zawsze w siebie wierzyć.
MERY: To, co jest dla nas istotne, to, mimo że pojawiają się różne problemy, piosenka ma mieć pozytywny wydźwięk. Ma zarażać dobrą energią, nawet jeśli sytuacje bywają niewesołe.
Wspólnota jest bardzo widoczna w reakcji na to, co wydarzyło się ostatnio w Trybunale w sprawie aborcji. Co poczułaś, gdy dotarły do ciebie informacje o tym, co postanowiono?
KAYAH: Wydaje mi się, że to samo, co wszyscy wolni i empatyczni ludzie żyjący świadomie w XXI wieku w europejskim kraju, w którym kobiety ponad 100 lat temu wywalczyły prawo do bycia pełnoprawnym obywatelem, mogącym decydować o kształcie rzeczywistości. Właśnie stara się to nam brutalnie, krok po kroku, ograniczyć. Patriarchat nad ludzkimi uczuciami, tragediami wielu... Poczułam oburzenie i niedowierzanie.
Czy uważacie, że to jest taki moment, kiedy politycy wchodzą brutalnie z butami w najbardziej intymne strefy życia człowieka? Macie poczucie, że chcą decydować o innych?
KAYAH: Przez ostatnie lata skłóca się nam obywateli. Dziel i rządź… Czas jest krytyczny. Musimy postawić granice. Jeśli chcemy mieć przyszłość w ogóle. Tak, chcą decydować o innych. Ale kto im dał do tego prawo? Zostali wybrani, by nas wspierać... Politycy powinni zajmować się funkcjonalnością państwa, aby było ono bezpieczne, zapewniało godne życie obywatelom. To jak zarządzanie firmą. Dla dobra firmy, ale nie przez represję i lęk jej pracowników!
To politycy narzucają pewną narrację, biorą odpowiedzialność za to, o czym my, jako społeczeństwo, rozmawiamy. Macie jako artyści żal?
KAYAH: Oczywiście. Ja mam do polityków żal nie tylko jako artysta. Jako obywatel. Jako Polka! Nienawidzę mowy nienawiści. A mamy z nią do czynienia cały czas od kilku lat. Mam żal za to, jak się traktuje kobiety i ich prawa, osoby o innej niż heteroseksualna orientacji seksualnej…
No właśnie – jak odbieracie nagłe pojawianie się takich tematów w debacie publicznej?
KAYAH: Chwilami mam wrażenie, że to jest emocjonalna zasłona dymna, zabieranie atencji innym rzeczom, bo wiadomo, że to będzie budziło emocje. A w tym samym czasie przepychane są inne bardzo ważne dla Polski kwestie i ukrywanie nieradzenia sobie z realnymi problemami. Myślę, że wiele osób ma żal do polityków, w końcu to obywatele ich wybierają i oni nas powinni reprezentować, a nie skłócać i zamiast rozwiązywać problemy, jeszcze je tworzyć. Niestety bardzo wiele osób już nawet nie głosuje, chyba stracili nadzieję, że to cokolwiek zmieni…
Artystce ktoś może powiedzieć: weź się lepiej zajmij swoimi przebojami…
KAYAH: I ja to często słyszę.
I co odpowiadasz takiemu człowiekowi?
KAYAH: Że jestem obywatelem. Pełnoprawnym obywatelem, tak jak i on.
Ale wiesz, później ponosisz konsekwencje.
KAYAH: Jakie?
Gdzieś nie zagrasz koncertu, gdzieś cię nie zaproszą. Bierzesz na to poprawkę?
KAYAH: I to jest absurd, że mając takie czy inne poglądy, mamy się liczyć z konsekwencjami, które zupełnie nie powinny mieć miejsca. Z takimi czy innymi poglądami śpiewam dokładnie tak samo… Ale tak, owszem, chcąc nie chcąc biorę to pod uwagę. Ale wiesz… Myślę, że to naprawdę ważna sprawa móc codziennie, myjąc zęby rano, spojrzeć sobie bez wstydu w oczy w lustrze.
Mery kiwa głową, więc chyba podobnie myślisz?
MERY: Ja się podpisuję pod tym, że my mamy możliwość przez nasz przekaz artystyczny mówić, co myślimy. I mamy do tego prawo jak każdy inny komentujący coś, jako obywatel czy obywatelka. Więc nie mam z tym problemu, że ktoś za moje poglądy nie będzie mnie akceptował. No bo taki już mamy…
KAYAH: Świat.
MERY: Jeśli gdzieś w takim razie będzie problem z artystycznym występowaniem, bo coś się gdzieś powiedziało… Na pewno po mojej wypowiedzi w Opolu mam różne na mój temat opinie. Ale dlaczego mam się tym przejmować, jeśli powiedziałam to, co czuję - w imię dobra, w imię miłości, pozytywnych emocji, a nie nienawiści.
Ale są też w waszej branży takie osoby, które myślą: "Eee, na wszelki wypadek dla siebie zachowam, co sadzę na dany temat".
KAYAH: Wiem… W każdej branży zresztą są…
To prawda, to nie tylko o artystów chodzi, ale i o przedstawicieli nauki, świata kultury całego… Wybierają milczenie. Rozumiem, że milczeć nie zamierzacie?
KAYAH: My będziemy śpiewać!
A da się muzyką walczyć z mową nienawiści?
KAYAH: Oczywiście, że tak. Właściwie każdą dziedziną. A sztuka jest uprzywilejowana, bo jest powszechna. No i zawsze trafia do serca, czyli ludzie się z nią liczą. Wrażliwi ludzie, bo mówię o ludziach wrażliwych. Jest to fantastyczny środek do tego, żeby zmieniać świat.
A to jest tak, że macie świadomość tego, że gdzieś waszej piosenki za chwilę posłuchają miliony, więc skoro miliony jej posłuchają, to warto coś więcej w niej powiedzieć?
KAYAH: Ja zawsze uważałam, że nie lubię śpiewać o niczym i nawet w takich rytmach i piosenkach, które miały znamię hitu, przekazywałam ważną dla mnie treść. Tak było z "Testosteronem" czy "Ramię w ramię" i właściwie każdym wydanym przeze mnie utworem. Wiele moich piosenek nakłania ludzi do innej optyki, d zastanowienia się nad sobą, własnymi wyborami, otaczającym nas światem. Bardzo wiele osób wręcz mi dziękuje za pewne treści.
Ale mówią: "Dzięki, Kayah, zwróciłaś uwagę na coś nieoczywistego"?
KAYAH: Tak, tak. Nagminnie mi się to zdarza. Nawet zdarzyło mi się, że jedna pani przyszła do mnie po koncercie cała we łzach, dziękując mi za "Supermenkę". I choć nawet nie miałam takiego celu, bo "Supermenka" miała być pewnego rodzaju instrukcją dla mężczyzn, jak powinni traktować kobiety, ta pani mi podziękowała Dzięki tej piosence zrozumiała, że żyje w bardzo toksycznym, przemocowym związku. Podjęła bardzo ważną dla niej decyzję.
Ty też chyba, Mery, starasz się w swoich piosenkach powiedzieć więcej?
MERY: Słucham tej historii i od razu mam w głowie wiele sytuacji, gdy dostaję feedback od kobiet, że chociażby po posłuchaniu "Królestwa kobiet" poczuły wiarę i siłę w sobie. I o to chodziło nam w tej piosence - żeby takie poczucie zaszczepić.
Kto na ekranie pojawia się w nowym serialu "Królestwo kobiet"? Bo to też chyba ma duże znaczenia dla piosenki, która powstała do tego serialu?
KAYAH: Obsada jest bardzo ciekawa - m.in. królowa z Polski, czyli Krystyna Janda. Każde jej pojawienie się na ekranie jest wielkim wow! Także fenomenalna Karolina Gruszka. Każda z aktorek występujących w serialu gra świetnie. I choć jest to serial rozrywkowy, czarna komedia, to ważny jest w nim dla mnie wątek, który opisuje historię czterech bardzo różnych kobiet, które połączy śmierć jednego mężczyzny. Chociaż na początku wcale nie darzą się sympatią, to dochodzą do wniosku, że nie poradzą sobie z sytuacją, jeśli nie zaczną działać razem. I na kanwie tego powstała ta piosenka.
Jeszcze o waszą - Kayah i Mery - współpracę chciałem zapytać. Z jednej strony "stajnia Kayah", czyli wytwórnia Kayax, w której, Mery, tworzysz swoją muzykę…
KAYAH: Ja mam szczęście, że w Kayaksie mam takich artystów i artystki!
MERY: To ja mam szczęście być w Kayax. No i tak się komplementujemy zawsze… (śmiech)
Jak to się dzieje, że ci młodzi i zdolni artyści, tacy jak Mery, później się okazuje, że wszyscy są w Kayax…
MERY: Bo Kayax jest najlepszy!
KAYAH: No nie wszyscy… Powiem ci, że jest mnóstwo fantastycznych artystów, którzy w Kayaksie nie są niestety…
Ale których jakby co zapraszasz…
KAYAH: Never say never. You never know! (śmiech) Ale rzeczywiście udało nam się zgromadzić fajne grono ludzi z wizją, odważnych. Chociażby na przykładzie Mery – to jest taka nietuzinkowość, ale też nieschlebianie masowym gustom. To poszukiwanie, wykrystalizowana wizja na siebie samą. To mi bardzo imponuje.
A jak się wasze drogi skrzyżowały?
MERY: Jak miałam w Kayaksie pierwszą sesję okładkową, to spotkałyśmy się w studiu fotograficznym. Kayah miała swoją sesję i już wtedy było to wsparcie. Pamiętam, że była ta energia. I teraz jest możliwość współpracy muzycznej, dla mnie to taka muzyczna mikstura, bo trochę inne gatunki…
KAYAH: Udało mi się namówić Marysię, żeby wyszła troszeczkę ze swoich butów, do których się przyzwyczaiła. Myślę, że było to dla niej niełatwe wyzwanie, ale dzięki temu będzie miała szansę trafić do szerszej publiczności, bo na to zasługuje. I wtedy ci ludzie zaczną słuchać wcześniejszych rzeczy Marysi, chodzić na jej koncerty. Fenomenalne zresztą koncerty! Marysia jest bardzo kreatywna i pomysłowa, a jej koncerty to totalne spektakle. Wypełnia całą scenę, jest multiinstrumentalistką. Coś co warto zobaczyć i przeżyć!
A dla ciebie współpraca z młodymi artystami to nowa optyka na twoją własną twórczość?
KAYAH: No pewne! To jak transfuzja krwi. (śmiech)
MERY: Połączyłyśmy trochę pop, rap, soul…
KAYAH: Ta młodość… Ja kocham ludzi, jestem ich bardzo ciekawa. Ale ci nasi młodzi artyści uczą mnie nowego spojrzenia, nowych energii, nowych technologii. Czuję, że się dzięki temu rozwijam. Cieszę się, że mogę kontynuować pomysł na siostrzane duety, bo przecież miałam duet z Viki Gabor, Karoliną Cichą, z Mery oczywiście! Napisałam też tekst "Pod powieką" na nową płytę Natalii Kukulskiej, do muzyki Chopina. Ostatnio też wydałyśmy wspólny duet z Marysią Sadowską…
No właśnie, "Kocham Cię" - utwór, który Marysia napisała jako przysięgę na ślub dla swojego partnera Adriana. Jak doszło do tej współpracy?
KAYAH: Ja na tym ślubie byłam i kiedy Marysia zaśpiewała "Kocham Cię" dla Adriana, to mnie absolutnie zwaliło z nóg. Potem obydwoje przyjęli moje zaproszenie w walentynki do mojej audycji w Meloradiu "Tu i teraz", a że obydwoje są muzykami, dali się namówić na wykonanie tego utworu akustycznie u mnie w radiowym studiu. Od tego był już tylko krok do tego byśmy zmówiły się na duet. Kocham być częścią pięknych rzeczy!
Utwór spotkał się z bardzo pozytywnym odbiorem, również pełen metafor klip...
KAYAH: O tak, odbiór utworu jest fantastyczny! Chyba wszystkim brakowało takiej ciepłej, pozytywnej w formie i przekazie piosenki. A co do teledysku, mnie samej zabrakło słów, kiedy zobaczyłam montaż. Wiesz, że to był pierwszy klip, do którego po pierwszym montażu nie miałam żadnych uwag? Tu wielki ukłon dla wspaniałej Olgi Czyżykiewicz - reżyserki klipu oraz dla choreografki Ilony z grupy tanecznej Womanifesto za tak piękne przedstawienie tego utworu obrazem. Zresztą obydwie te kobiety były w zaawansowanych ciążach na planie. Niesamowite osobowości. Kocham tę energię kobiecą i uważam, że spoczywa na nas pewna misja, obowiązek pokazywania, że można współpracować i nikt na tym nie traci. A wręcz przeciwnie! Domyślam się, że istnieje takie wyobrażanie szczególnie o naszym świecie, że za kulisami one wszystkie się nienawidzą…
Jedna drugiej nogę chce podstawić…
KAYAH: Tak się myśli, ale muszę powiedzieć, że przynajmniej w moim Królestwie Kobiet tak nie jest.
I super by było, by wszędzie tak było…
KAYAH: W całej Polsce!
W której wszyscy dobrze by się czuli.
KAYAH: Tak jest!
I było miejsce dla każdego.
KAYAH: Dokładnie!
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Kayax