Palili się żywcem. Krzyczeli: pomóżcie, a ja nie mogłam wyjść z samochodu - mówiła w rozmowie z Radiem Szczecin kobieta, która brała udział w tragicznym karambolu koło Szczecina. W jej samochód uderzyła ciężarówka, a jej auto - w kolejne. Prokuratura mówi o katastrofie i stawia zatrzymanemu kierowcy ciężarówki zarzut. Materiał magazynu "Polska i Świat" w TVN24.
W wypadku w okolicach Szczecina zginęło sześć osób, w tym rodzina: troje dzieci, ich mama i babcia.
- Palili się żywcem. Krzyczeli: pomóżcie, a ja nie mogłam wyjść z samochodu - mówiła w rozmowie z Radiem Szczecin kobieta, która brała udział w wypadku. W jej samochód uderzyła ciężarówka. Jej auto, w kolejne.
- Byłam przy samej ciężarówce. Wbita w ciężarówkę, a samochód obok się palił. Pan mnie wyciągał przez szybę, bo nie mogłam wyjść - dodała.
Opisywanym mężczyzną był ukraiński kierowca, który rzucił się na pomoc. - Wybiłem szybę i dostałem się do kobiety. Tam była jeszcze jedna osoba, krzyczała, ale nie mogłem się dostać taki był ogień - relacjonuje Andryj Sirowatski, który ratował innych.
Cztery osoby trafiły do szpitala. Dwie ciągle są pod opieką lekarzy.
"Mężczyzna usłyszał zarzut dotyczący sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym"
Do tragedii doszło w niedzielę na autostradzie A6 koło Szczecina, przed remontowanym odcinkiem i przed zwężeniem drogi. Tu często tworzą się korki. Kierowca ciężarówki nie zwolnił przed sznurem samochodów. Uderzył w osobówkę, to auto w kolejne. Wybuchł pożar.
- Całkowitemu spaleniu uległy cztery samochody osobowe, piąty samochód osobowy został nadpalony oraz jest spalona kabina samochodu ciężarowego - wyjaśniał Franciszek Goliński ze straży pożarnej w Szczecinie.
Prokuratura mówi o katastrofie i stawia zatrzymanemu kierowcy ciężarówki zarzut.
- Mężczyzna usłyszał zarzut dotyczący sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym w ten sposób, że niewłaściwie obserwował on przedpole jazdy, nie dostosował prędkości do warunków panujących i nie zachował bezpiecznego odstępu od poprzedzających go pojazdów - poinformowała Joanna Biranowska-Sochalska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Prokuratura chce, żeby 35-letni kierowca na trzy miesiące trafił do aresztu. Wysłała do sądu wniosek w tej sprawie.
"Trzeba jeszcze sprawdzić charakter tego przewozu"
Śledczy sprawdzają, dlaczego kierowca w porę nie wyhamował i czy w ogóle mógł wyjechać w trasę. W Zielone Świątki, z pewnymi wyjątkami, obowiązywał zakaz poruszania się ciężarówek po kraju.
- Z pierwszych ustaleń wynika, że w tym pojeździe były przewożone elementy stalowe, zatem generalnie nie podlega to wyłączeniu, natomiast trzeba jeszcze sprawdzić charakter tego przewozu - wskazał Alvin Gajadhur, główny inspektor transportu drogowego.
Na wysokości karambolu, w drugim kierunku, doszło do kolejnej stłuczki. Ktoś najprawdopodobniej zapatrzył się na wypadek i zwolnił, a kierowca za nim nie wyhamował. Cztery osoby zostały ranne. Na miejscu znów musiał lądować śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
- Ci, którzy zwalniali na drugim pasie, na przeciwległej nitce, gwałtownie hamowali, żeby jechać wolniej, żeby więcej widzieć, sami przyczyniali się do spowodowania zagrożenia. Na drugiej nitce z tego powodu doszło przecież do wypadku drogowego - podkreślił Marek Konkolewski, ekspert do spraw bezpieczeństwa ruchu drogowego, były policjant drogówki. W jego ocenie to "nieetyczne" i "niezrozumiałe zachowanie świadczące o niskim morale tych, którzy tak się zachowywali".
Kierowcy ciężarówki, któremu prokurator zarzucił spowodowanie karambolu, grozi 12 lat więzienia. Mężczyzna nie przyznał się do winy.
Autor: tmw//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24