Opozycja pyta o karabinek Grot, słynną broń, którą tak bardzo swego czasu zachwalał były minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. Tak bardzo, że minister podpisał umowę na zakup słynnych karabinków jeszcze przed zakończeniem ich testów. Stąd pytania - skąd taki pośpiech, co z wadami i dlaczego na broń, która nie jest dobrze oceniania przez ekspertów, państwo wydało krocie? Materiał magazynu "Polska i Świat".
"Osiągnięcie na światowym poziomie" za więcej niż pół miliarda złotych - polski karabinek Grot był i wciąż jest dumą Antoniego Macierewicza. W 2017 roku mówił o "przełamywaniu barier, które dotychczas uniemożliwiały polskiej armii bycie wyposażonym w najlepszą broń".
Ponad trzy lata po podpisaniu kontraktu na dostawę 53 tysięcy sztuk karabinków Grot dla polskiej armii okazuje się, że broń ma wady. Państwo wydało na nią 677 milionów złotych. Co więcej, jak ujawnił Onet, umowa w 2017 roku została podpisana przed zakończeniem badań kwalifikacyjnych, które dopuszczałyby broń do użytkowania w armii.
"Przemysł i wojsko wiedziało, że karabinek ma wady"
- Żaden żołnierz nie otrzymał karabinka GROT bez badań kwalifikacyjnych – zapewnia Antoni Macierewicz. - Umowa została podpisana 5 września, około 10 października zakończyły się badania kwalifikacyjne, pozytywnie – dodaje Adam Suliga prezes fabryki broni "Łucznik".
Posiedzenie sejmowej Komisji Obrony Narodowej, na której dyskutowano o produkowanym w Fabryce "Łucznik" karabinku GROT, zostało zwołane na wniosek posłów opozycji. Parlamentarzyści spotkali się miesiąc po publikacji artykułu opisującego 22 wady karabinka Grot, które w swoim raporcie wskazał zespół byłego oficera GROM-u, Pawła Mosznera. Ekspertyza potwierdziła to, o czym od kilku lat mówili dziennikarzom żołnierze.
- Przed podpisaniem umowy, żołnierze którzy robili testy tego karabinku, między innymi żołnierze GROM-u, zwracali uwagę na szereg wad konstrukcyjnych, które ta nowa konstrukcja jeszcze ma – zwraca uwagę dziennikarka Onetu Edyta Żemła. - Więc i przemysł i wojsko wiedziało o tym, że karabinek ma wady. Można to było naprawić w pierwszym etapie zakupów – dodaje.
"Wojska Obrony Terytorialnej przyznają, że dostrzegają te wady"
W publikacji dziennikarze wskazali między innymi, że karabinek rdzewieje, przegrzewa się, zacina się przy zapiaszczeniu, że jego kolba pęka przy uderzeniu, a niektóre usterki uniemożliwiają strzelanie. Z powodu wady konstrukcyjnej regulatory gazowe wypadają z broni, a kiedy żołnierze je gubią - sami muszą płacić za uzupełnienie sprzętu, dlatego samodzielnie wymyślają sposoby na utrzymanie karabinka w całości. Pytany o to dowódca użytkujących karabinki Wojsk Obrony Terytorialnej potwierdził, że regulatory wypadają.
- Zdarzenia nadal mają w perspektywie ilości charakter incydentalny. Za to w ubiegłym roku rzeczywiście stwierdziliśmy pewną podatność, ale nie powiem na dzisiaj panu, ilu żołnierzy musiało, że tak powiem zapłacić szkodę za jego utratę. Moja deklaracja panie pośle jest jednoznaczna: jeżeli jakiś żołnierz zapłacił, dostanie pieniądze zwrotnie – zapewnia dowódca Wojsk Obrony Terytorialnej gen. Wiesław Kukuła.
Wiceprzewodniczący Komisji Obrony Narodowej i Andrzej Rozenek uważa, że "mamy do czynienia z kiepskiej jakości materiałami, z wadami konstrukcyjnymi". - To już są rzeczy poważne. Skoro użytkownik, czyli Wojska Obrony Terytorialnej, przyznają się do tego, że dostrzegają te wady, choć kwestionują ich ilość, to jest sprawa do wyjaśnienia – stwierdza poseł Lewicy.
- Sam wielokrotnie z niej strzelałem i jak pan widzi jestem cały, zdrowy, bez uszczerbku na zdrowiu. Nie ma idealnej broni strzeleckiej, która wychodząc w pierwszej wersji jest najlepsza – przekonuje wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz.
"Nasze uwagi zostały potraktowane wrogo"
Krytycy - posłowie opozycji, dziennikarze i eksperci - przyznają, że broni bez wad nie ma. Pytają jednak, dlaczego z zawarciem umowy nie można było poczekać do zakończenia badań kwalifikacyjnych i dlaczego egzemplarzy pierwszej wersji musiało być tak dużo. Według doniesień "Rzeczpospolitej" - radomska Fabryka Broni "Łucznik” , po medialnych publikacjach na temat wad karabinków Grot, zapowiedziała poprawienie także późniejszych wersji broni, czyli 43 tysięcy sztuk.
- Jest bardzo złe to, że nasze uwagi zostały potraktowane wrogo szczególnie przez fabrykę. To są kluczowe rzeczy, które można poprawić, jeśli poprawi się również troszkę akcesoria i jakość wykonania, to może być dobry karabinek – mówi były żołnierz GROM Paweł Moszner. Koalicja Obywatelska zapowiedziała złożenie wniosku do NIK-u i kontrolę poselską w fabryce Grotów.
Źródło: TVN24