Były szef CBA Mariusz Kamiński (PiS) jest prawomocnie skazany za zniesławienie byłego ministra sportu z PO Mirosława Drzewieckiego, któremu, powołując się na zeznania świadka koronnego Piotra K., "Brody", zarzucił udział w praniu brudnych pieniędzy na rzecz PO. Mariusz Kamiński uznał wyrok za nieobiektywny i niesprawiedliwy.
W środę Sąd Okręgowy w Warszawie prawomocnie uwzględnił prywatny akt oskarżenia wniesiony w tej sprawie przez b. ministra sportu. SO oddalił - uznając za "oczywiście bezzasadną" - apelację obrońcy Kamińskiego, którego w grudniu zeszłego roku Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście skazał na 5 tys. zł grzywny za zniesławienie Drzewieckiego na podstawie art. 212 Kodeksu karnego.
- Sąd zasadnie przyjął, że oskarżony jest winien pomówienia Drzewieckiego. Doszło do zniesławienia za pomocą mediów. Podano nieprawdziwe zarzuty, które dotarły do szerszej grupy osób. Zarzut naraził Drzewieckiego na utratę czci i zaufania potrzebnego do wykonywania określonej działalności. Jeśli nawet przyjąć, że Kamiński nie zarzucał bezpośrednio Drzewieckiemu takiego zachowania. Ale wiadomo z doktryny i orzecznictwa, że nawet pytanie, przypuszczenie, domysł lub aluzja może mieć zniesławiający charakter. Tak było i w tym wypadku - podkreśliła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Małgorzata Radomińska.
Drzewiecki usatysfakcjonowany
Zarazem sędzia uznała za bezsporne, że żona Drzewieckiego w Łodzi od lat 90. prowadziła kawiarnię, a sam Drzewiecki przyznał, iż jako klient pod koniec lat 90. przychodził tam Piotr K. - "Broda" [miał się jej przedstawiać jako oficer UOP - red.]. - Osoba ta próbowała nawiązywać kontakty z żoną Mirosława Drzewieckiego, ale oskarżyciel stanowczo zaprzecza, by do kontaktów tych doszło. PO powstała w 2001 r., a pan Drzewiecki skarbnikiem partii został w 2005 r. Trudno więc zakładać, że Drzewiecki w latach 90. mógł przyjmować od "Brody" pieniądze na partię, która wtedy jeszcze nie istniała - wskazał sąd. - Mój klient jest usatysfakcjonowany wyrokiem, który oczyszcza go z pomówień - tak skomentował to orzeczenie pełnomocnik Drzewieckiego mec. Jacek Dubois. Sam Drzewiecki - według adwokata - jest obecnie za granicą.
"Wyrok niesprawiedliwy"
Mariusz Kamiński w przesłanym oświadczeniu uznał wyrok za "nieobiektywny i niesprawiedliwy".
"Zarzut sformułowany wobec mnie przez Mirosława Drzewieckiego dotyczył jego uczestnictwa w procederze prania brudnych pieniędzy mafii pruszkowskiej i przekazywania części tych środków na finansowanie Platformy Obywatelskiej. Przypomnę, że udzielając wywiadu tygodnikowi 'Uważam Rze' komentowałem list skierowany przeze mnie m.in. w tej sprawie do Prokuratora Generalnego. W udzielonym wywiadzie potwierdziłem, że dotarły do mnie informacje, iż Piot K, ps. 'Broda' gangster z mafii pruszkowskiej informował prokuratorów o swojej osobistej znajomości z Mirosławem Drzewieckim, który miał jego zdaniem angażować się w taką działalność" - przekazał Kamiński.
Oddalił szereg złożonych przeze mnie wniosków dowodowych, przede wszystkim jednak nie uwzględnił kluczowego wniosku o przesłuchanie Piotra K. ps. 'Broda'. Tylko ten świadek bowiem mógł bez żadnych wątpliwości potwierdzić lub zaprzeczyć przekazywaniu prokuratorom takich informacji. Pomimo to, Sąd nie uznał, aby przesłuchanie Piotra K. ps. 'Broda' było potrzebne Mariusz Kamiński
Jego zdaniem, sąd badając tę sprawę, nie rozpoznał jej istoty. "Oddalił szereg złożonych przeze mnie wniosków dowodowych, przede wszystkim jednak nie uwzględnił kluczowego wniosku o przesłuchanie Piotra K. ps. 'Broda'. Tylko ten świadek bowiem mógł bez żadnych wątpliwości potwierdzić lub zaprzeczyć przekazywaniu prokuratorom takich informacji. Pomimo to, Sąd nie uznał, aby przesłuchanie Piotra K. ps. 'Broda' było potrzebne" - poinformował były szef CBA.
Jak dodał, była to decyzja sądu, której nie można zaakceptować. "Tym bardziej, że fakt przekazywania takich informacji przez Piotra K. ps. 'Broda' został przed Sądem potwierdzony przez kilku przesłuchanych w tej sprawie świadków, w tym prokuratora mającego bezpośrednią styczność z Piotrem K. ps. 'Broda'" - napisał w oświadczeniu.
Broniący Kamińskiego mec. Grzegorz Rybicki powiedział, że rozważy jeszcze odwołanie do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Wyrok jest prawomocny i strony nie mogą już skarżyć go do Sądu Najwyższego. Kasację do SN w tej sprawie mogą składać jedynie: Prokurator Generalny, minister sprawiedliwości lub Rzecznik Praw Obywatelskich. Prawomocne skazanie Kamińskiego nie zamyka mu drogi do Sejmu, konstytucja bowiem zakazuje tego osobom skazanym za przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego - ta sprawa stanęła przed sądem z oskarżenia prywatnego.
Zarzut "prania brudnych pieniędzy"
Chodzi o wypowiedź b. szefa CBA z maja 2011 r., gdy Kamiński mówił w mediach, że gangster Piotr K. złożył w 2009 r. zeznania obciążające Drzewieckiego. Miało z nich wynikać, że Drzewiecki "utrzymywał przestępcze kontakty z gangsterami z "grupy pruszkowskiej". - Sprawa dotyczyła jego zaangażowania w proceder legalizowania pieniędzy mafii, czyli"prania brudnych pieniędzy". Z informacji tych wynikało również, że część tych środków została przeznaczona na nielegalne finansowanie PO - twierdził b. szef CBA.
Jego słowom zaprzeczał prokurator generalny Andrzej Seremet. - W relacjach tego świadka nie ujawniają się okoliczności, które są m.in. przedmiotem tego wywiadu (Kamińskiego - red.), a które miałyby sugerować istnienie powiązań tego rodzaju, które miałyby świadczyć o finansowaniu takiej czy innej partii przez osoby ze świata przestępczego - podkreślał. Prokuratorskie śledztwo nie potwierdziło, że Drzewiecki prał "brudne pieniądze" - zeznała w ub.r. wiceprokurator generalna Marzena Kowalska.
Apelacja bezzasadna
W środę trzyosobowy skład wydziału odwoławczego Sądu Okręgowego w Warszawie, po niejawnym rozpoznaniu apelacji Kamińskiego, oddalił ją, uznając za "oczywiście bezzasadną". Jak mówiła w ustnym uzasadnieniu tego wyroku sędzia Małgorzata Radomińska, argumenty obrony nie zasługiwały na uwzględnienie.
Sąd zasadnie przyjął, że oskarżony jest winien pomówienia Drzewieckiego. Doszło do zniesławienia za pomocą mediów. Podano nieprawdziwe zarzuty, które dotarły do szerszej grupy osób. Zarzut naraził Drzewieckiego na utratę czci i zaufania potrzebnego do wykonywania określonej działalności. Jeśli nawet przyjąć, że Kamiński nie zarzucał bezpośrednio Drzewieckiemu takiego zachowania. Ale wiadomo z doktryny i orzecznictwa, że nawet pytanie, przypuszczenie, domysł lub aluzja może mieć zniesławiający charakter. Tak było i w tym wypadku Małgorzata Radomińska
Mec. Rybicki zarzucał I instancji, że niesłusznie oddaliła jego wniosek o wezwanie i przesłuchanie "Brody" jako świadka w ich sprawie. W jego ocenie, błędnie też zinterpretowano wyjaśnienia jego klienta oraz zeznania świadków - w tym b. szefa jednego z pionów CBA Ernesta Bejdy i prok. Mariusza Kierepki, którzy - jak ujął to w środę sąd - "w luźnej rozmowie dyskutowali o różnych sprawach, w tym o twierdzeniach "Brody", ale nie stawiając żadnych definitywnych wniosków". Według SO, SR słusznie oddalił wniosek o przesłuchanie "Brody", bo "nie ma potrzeby prowadzenia dowodu co do prawdziwości jakichś zarzutów, jeśli sam pomawiający wcześniej nie dokonał rzetelnych sprawdzeń". Za jego winą według sądu przemawia i to, że Kamiński w żaden sposób nie próbował weryfikować informacji, które następnie przedstawił w pismach do prokuratury. A słowa te wypowiadała osoba pochodząca z mafii, która starała się o status świadka koronnego. Mariusz Kamiński z powodu miejsca, w którym pracował, powinien wiedzieć, że słowa takich osób powinno się traktować ze szczególną rezerwą i starannie oraz wnikliwie je weryfikować. - Mariusz Kamiński jako osoba z wyższym wykształceniem, odpowiedzialna i na stanowiskach państwowych - powinna mieć tego świadomość - wskazał sąd. Jak dodała sędzia Radomińska, analiza zeznań "Brody" wykazała, że świadek ten nie mówił nic o finansowaniu partii przez mafię, ani o samym Drzewieckim.
5 tys. zł grzywny
Za zniesławienie z art. 212 Kodeksu karnego - a taki zarzut Kamińskiemu postawił Drzewiecki - grozi kara grzywny lub ograniczenia wolności. Sąd skazał b. szefa CBA na 5 tys. zł grzywny, co uznał za "adekwatną sankcję". Po art. 212 sięgają zarówno politycy w sporach między sobą, jak i osoby prywatne czujące się zniesławione doniesieniami mediów na swój temat. Przewiduje on grzywnę lub ograniczenie wolności dla tego, kto pomawia inną osobę o postępowanie lub właściwości mogące poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska. Jeśli sprawca dopuszcza się tego za pomocą mediów, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. W Polsce zorganizowano społeczną kampanię pn. "Wykreśl 212 kk". W 2014 r. resort sprawiedliwości podał, że art. 212 nie będzie wykreślony. Ówczesny wiceminister Michał Królikowski pisał organizatorom akcji, że artykuł ten nie jest wykorzystywany przez sądy do tłumienia krytyki i "w niczym nie narusza wolności wypowiedzi, która nie jest równoznaczna w prawem do całkowitej dowolności i zgodą na działanie wolnego rynku werbalnego zła". W 2008 r. Trybunał Konstytucyjny uznał konstytucyjność art. 212.
Skazany ws. afery gruntowej
Niezależnie od tego Sąd Okręgowy Warszawa-Praga prowadzi proces cywilny z powództwa Drzewieckiego przeciw Kamińskiemu. W pozwie o ochronę dóbr osobistych Drzewiecki żąda, by sąd nakazał posłowi i wiceprezesowi PiS przeprosiny w mediach i wpłatę 50 tys. zł na Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Kamiński wnosi o oddalenie pozwu. Wyrok karny wiąże sąd cywilny w tej samej sprawie tylko wtedy, gdy jest już prawomocny.
W marcu Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście skazał Kamińskiego na 3 lata więzienia i 10-letni zakaz zajmowania stanowisk publicznych. Taki sam wyrok zapadł wobec b. zastępcy Kamińskiego Macieja Wąsika (lidera samorządowców PiS). Grzegorz Postek i Krzysztof Brendel z pionu operacyjno-śledczego CBA zostali skazani na kary po 2,5 roku więzienia i 10 lat zakazu sprawowania stanowisk. Proces dotyczył słynnej operacji specjalnej CBA w tzw. aferze gruntowej z lata 2007 r. CBA zakończyło ją wręczeniem Piotrowi Rybie i Andrzejowi K. tzw. kontrolowanej łapówki za "odrolnienie" gruntu na Mazurach w kierowanym przez Andrzeja Leppera ministerstwie rolnictwa (obaj zostali za nią nieprawomocnie skazani w ub. r.). Finał akcji miał utrudnić przeciek, wskutek czego z rządu odwołano szefa MSWiA Janusza Kaczmarka.
Autor: js/mtom / Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24