- Jarosław Kaczyński ośmieszył się, podając do sądu wolne media - oświadczył adwokat Agory na wieść, że wydawca "Gazety Wyborczej" nie musi przepraszać byłego premiera Jarosława Kaczyńskiego za krytyczny artykuł o jego zarządzeniu na temat niszczenia akt ABW. - Na sąd nie ma siły - skomentował ten wyrok prawnik prezesa PiS.
Sąd Apelacyjny w Warszawie nie uwzględnił apelacji adwokata Kaczyńskiego od wyroku Sądu Okręgowego, który w październiku 2008 r. oddalił pozew prezesa PiS wobec Agory. Sąd Okręgowy uznał artykuł "GW" za "krytykę prasową w granicach prawa".
Sąd Apelacyjny także nie dopatrzył się w nim naruszenia dóbr osobistych Jarosława Kaczyńskiego. Reprezentujący nieobecnego w sądzie byłego premiera mec. Antoni Łepkowski powiedział, że nie będzie go namawiał do złożenia kasacji do Sądu Najwyższego, bo "na sąd nie ma siły".
Żądał przeprosin za "Co tam niszczą w ABW"
W pozwie J. Kaczyński żądał przeprosin i wpłaty 50 tys. zł na Fundację "Solidarna wieś" za artykuł "Gazety" pt. "Co tam niszczą w ABW". Opisano w nim zarządzenie ówczesnego premiera w sprawie zasad niszczenia akt ABW, które Jarosław Kaczyński podpisał 23 października 2007 r., czyli dwa dni po przegranych przez PiS wyborach.
"GW" pisała, że może to być sposób dla ABW na pozbycie się dowodów nielegalnych operacji służb specjalnych, np. z operacji CBA w resorcie rolnictwa. Według "GW" zarządzenie pozwalało niszczyć na bieżąco i praktycznie bez śladu tzw. dokumenty legalizacyjne (czyli fałszywe dokumenty funkcjonariusza z tajnej akcji).
Cytowany przez "GW" ekspert sejmowej komisji służb specjalnych uznał, że premier, zezwalając na niszczenie takich dokumentów, przekroczył uprawnienia, bo nie ma takiej delegacji w ustawach.
Sąd: prawem mediów jest podejść do sprawy krytycznie
Zdaniem J. Kaczyńskiego, "GW" w ten sposób sugerowała, że jako premier mógł popełnić przestępstwo. Podkreślał, że rozporządzenie było zaś zaopiniowane przez komisję ds. służb specjalnych i wypełniało lukę prawną. Efektem publikacji "GW" było zaprzestanie niszczenia jakiejkolwiek dokumentacji w ABW.
Sąd Okręgowy uznał, że "GW" opublikowała prawdziwą informację o podpisaniu zarządzenia, co poddała krytyce, która jednak nie wykroczyła poza demokratyczne standardy, bo nie była obraźliwa ani oparta na nieprawdzie. - Politycy powinni się godzić z ryzykiem krytyki ze strony mediów - dodał sąd. Przyznał, iż J. Kaczyński "mógł subiektywnie twierdzić, że nie podpisał zarządzenia po to, by kryć przestępstwa", ale prawem mediów jest podejść do sprawy krytycznie.
Mec. Łepkowski wnosił w apelacji o uwzględnienie pozwu lub o zwrot sprawy do I instancji. Przyznał w SA, że zakres ochrony dóbr osobistych premiera jest mniejszy niż innych osób, ale artykuł był informacją, a nie opinią czy felietonem. Powtórzył, że premiera pomówiono o przestępstwo, którego nie popełnił. Zdaniem adwokata celem "GW" było "poniżenie J. Kaczyńskiego w opinii publicznej".
Sąd z ulgą stwierdza, że minęły czasy, gdy krytykowanie dygnitarzy było niedopuszczalne. Marek Podogrodzki, sędzia Sądu Apelacyjnego
Agora: celem prasy jest "bić w bęben"
Prawnik Agory Piotr Rogowski wnosił o oddalenie apelacji. Przekonywał w SA, że celem prasy jest "bić w bęben i patrzeć każdej władzy na ręce". Zwrócił uwagę, że SO słusznie nie uznał, by "GW" zarzuciła premierowi przestępstwo. Przypomniał słowa J. Kaczyńskiego, że Jan Rokita miał popełnić przestępstwo, od którego gorsze jest "tylko morderstwo". - Czy on jest z lepszego podwórka, że pozwala sobie na tak wiele, a żąda dla siebie większej ochrony? - pytał. Według Rogowskiego "Kaczyński ośmieszył się, podając do sądu wolne media".
SA uznał wyrok SO za słuszny. - W całej tej publikacji nie sposób odnaleźć niczego, co by dotyczyło J. Kaczyńskiego jako człowieka; jest ona poświęcona jego władztwu publicznemu jako premiera - mówił sędzia SA Marek Podogrodzki w ustnym uzasadnieniu wyroku. - Sąd z ulgą stwierdza, że minęły czasy, gdy krytykowanie dygnitarzy było niedopuszczalne - dodał sędzia. Podkreślił, że następcy J. Kaczyńskiego podjęli działania w celu zmiany "niefortunnych przepisów". - W tej sytuacji należałoby przyznać się do błędu, a nie walczyć zawzięcie z publikacjami kwestionującymi zasadność zarządzenia - powiedział sędzia.
"Zobaczymy, czy będzie remis negatywny"
Jarosław Kaczyński ma zwrócić Agorze 270 zł kosztów procesu.
Po wyroku mec. Łepkowski powiedział, że nie czuje się nim przekonany. Powtórzył, że "GW" bezprawnie zarzuciła J. Kaczyńskiemu popełnienie przestępstwa. Dodał, że czeka na apelację sprawy wytoczonej przez Agorę J. Kaczyńskiemu za porównanie "GW" do "Trybuny Ludu". W I instancji pozew Agory został oddalony. - Zobaczymy, czy będzie remis negatywny - dodał mec. Łepkowski.
Źródło: PAP