- Referendum przebiegało w niekonstytucyjnych warunkach - mówił na poniedziałkowej konferencji prasowej Jarosław Kaczyński po ogłoszeniu oficjalnych wyników referendum ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz. Mariusz Kamiński dodał, że PiS nie wyklucza zwrócenia się do Rady Europy ws. nieprawidłowości.
Kamiński poinformował na konferencji prasowej w siedzibie partii, że warszawski PiS zbiera informacje o nieprawidłowościach, jakie mogły mieć miejsce w związku z referendum.
- Przygotujemy specjalne raporty - dla Państwowej Komisji Wyborczej i innych instytucji. Nie wykluczamy, że zwrócimy się również do Rady Europy, aby przedstawić tam raport, jak wyglądało referendum, w jaki sposób premier, prezydent ingerowali w przebieg referendum, co jest sprzeczne ze standardami, jakie rekomenduje państwom członkowskim Rada Europy - oświadczył wiceszef PiS.
Kamiński przypomniał, że warszawscy radni PiS złożyli zawiadomienie do prokuratury ws. "niewywiązywania się z obowiązków". Zdaniem PiS w mieście było za mało obwieszczeń informujących o referendum, a prezydent RP, premier i prezydent Warszawy, nadużywali swoich stanowisk.
- W tym wypadku wobec deklaracji prezydenta i premiera, zgodnie z literą konstytucji doszło do nadużycia. Ci panowie nie powinni się w ten sposób wypowiadać, bo to oznaczało: kto bierze udział w referendum ten jest przeciw nam - powiedział. Zdaniem Kaczyńskiego, były to deklaracje polityczne, a zatem złamanie konstytucji.
Zastraszani urzędnicy, fikcyjne nazwiska
Politycy PiS przekonywali, że partia dostała sygnały o rzekomym zastraszaniu niektórych wyborców. Miało to dotyczyć urzędników, którzy - jak tłumaczył Kamiński - stanęli przed trudnym dylematem, czy wziąć udział w referendum, gdyż mogło to być postrzegane jako przeciwstawienie się premierowi i rządowi.
- Naszym zdaniem była to bardzo silna presja, która zaważyła na tym, że frekwencja nie była skuteczna - ocenił Kamiński. Jak dodał, dotarły do nich także informacje, że w spisach wyborców były osoby nieżyjące. Jak jednak zaznaczył, trudno przesądzać o skali tego zjawiska. - Wydaje się, że nie mogło to mieć wpływu decydującego na frekwencję wyborczą, ale na pewno świadczy to o podejściu i profesjonalizmie urzędników Hanny Gronkiewicz-Waltz, którzy przygotowywali referendum od strony technicznej - stwierdził. - Zaniechania, działania wynikające z nieudolności albo też świadome, są po stronie urzędników miejskich - podkreślił Kamiński.
"Hofman się przyłożył"
Jarosław Kaczyński podziękował wszystkim uczestnikom niedzielnego referendum. Jak mówił, przebiegało ono w "specyficznych, można powiedzieć - niekonstytucyjnych warunkach".
Szef PiS dodał, że nie ma żadnych pretensji do Adama Hofmana, w związku z tym, że mimo zaangażowania PiS nie udało się odwołać prezydent Warszawy. - Uważam, że bardzo się do tej pracy przyłożył. Co do tego, które z koncepcji były skuteczne, a które nie, będziemy to jeszcze analizować - powiedział Kaczyński.
Jego zdaniem, użycie symbolu ”W” przez Prawo i Sprawiedliwość nie zaszkodziło kampanii referendalnej.
- Na pewno litera "W" na ten elektorat najbardziej wykształcony oddziaływała pozytywnie, bo tego rodzaju ludzie ten przekaz symboliczny najlepiej przyjmują - powiedział Kaczyński.
Porażka PiS?
Jarosław Kaczyński mówił, że jego zdaniem frekwencja w referendum była wysoka. - Wyższa niż w Elblągu, w Łodzi i wielu innych referendach, które były skuteczne. To na pewno musi być brane pod uwagę przy ocenie całości - mówił, ale jak dodał, "na pewno coś mogło być uczynione lepiej niż było". - Będziemy to analizować - zapowiedział. Kaczyński był także pytany o to, czy jego aktywny udział w referendum nie zniechęcił warszawiaków do głosowania. Sugerował to Piotr Guział, burmistrz Ursynowa i szef Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej. Zdaniem szefa PiS, gdyby nie zaangażowanie jego partii, to nie udałoby się zebrać tylu podpisów za przeprowadzeniem referendum, a frekwencja byłaby nieporównanie mniejsza.
- Sądzę, że też trochę zachęciłem (do udziału w referendum-red.). Pytanie o rachunek jest trudne. Rozumiem pana Guziała, ze chce tę sytuację wyjaśnić. Wolałbym żeby nie czynił tego kosztem innych, ale rozumiem to, nie mam pretensji - mówił.
Pytany o przyszłość prof. Piotra Glińskiego, typowanego przez PiS na następcę Hanny Gronkiewicz-Waltz, Kaczyński odpowiedział, że to przedwczesne pytania.
Zdaniem szefa PiS, pomysł zniesienia ciszy wyborczej jest zły. - Natomiast jest prawdą, że w Polsce jest niejednokrotnie łamana. Uważam, że sankcje za złamanie ciszy wyborczej powinny być dotkliwe - podkreślił.
Prezydent zostaje
Niedzielne referendum ws. odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz jest nieważne z powodu zbyt niskiej frekwencji, która wyniosła 25,66 proc. - poinformowała w poniedziałek miejska komisja ds. referendum.
Ważnych głosów oddano 343 tys. 732; wymagane minimum wynosiło 389 tys. 430 osób.
Autor: db/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24