Moja książka daje narzędzia, żeby zrozumieć, jak powstaje nienawiść i jak się przed tym bronić. Nienawiść zawsze posługuje się propagandą, plotką, generalizacjami - mówiła w "Tak jest" Joanna Tokarska-Bakir, autorka książki "Pod klątwą. Portret społeczny pogromu kieleckiego". W jego wyniku w lipcu 1946 roku zginęło 42 Żydów.
Joanna Tokarska-Bakir powiedziała w TVN24, że stawia w książce tezę, iż "przyczyną nominalną pogromu kieleckiego była legenda o krwi, czyli plotka o tym, że Żydzi porywają polskie dzieci, żeby ich krew użyć w celach transfuzyjnych".
Wskazała także inne przyczyny. - To była mobilizacja zasobu świeżego doświadczenia polegającego na tym, że się morduje Żydów. W milicji kieleckiej, która uczestniczyła w pogromie, pracowało bardzo wielu funkcjonariuszy, których życiorysów nie sprawdzono na tyle dokładnie, żeby się okazało, co oni w czasie wojny robili. To ludzie ze wszystkich formacji partyzanckich (...) i bardzo wielu z nich miało na koncie morderstwa Żydów - mówiła. Dodała, że ten bardzo ważny czynnik był do tej pory pomijany przez historyków.
Inną z przyczyn pogromu - jak tłumaczyła - był także lęk przed powrotem żydowskich właścicieli mieszań. - Był jeszcze inny czynnik. To była panika demograficzna, ponieważ napływ na przykład polskich obywateli - Żydów z Rosji był w miesiącach poprzedzających pogrom tak duży, że wywoływał falę jakichś szalonych plotek o tym, że Polacy zostaną wyrzuceni - dodała Tokarska-Bakir.
"Jak łatwo godzimy się na to, że jest grupa przeznaczona na zabicie"
Jak mówiła, z książki wyłania się przerażający obraz przyzwolenia na zabijanie Żydów rozumianych jako przedstawicieli mniejszości. Zwróciła jednak uwagę, że w czasie wojny zginął co dziesiąty Polak pochodzenia żydowskiego. - Okazuje się, że można ją (co dziesiątą osobę - red.) wywłaszczyć, można ją zamknąć w getcie, można ją zabić i dzieje się to bez specjalnego sprzeciwu reszty nas. To jest coś, co jest najbardziej niesamowite (...) To, jak łatwo godzimy się na to, że jest taka grupa, która jest przeznaczona na zabicie - mówiła Tokarska-Bakir. Przyznała, że "to straszny obraz", ale - jak oceniła - "lepiej brać pod uwagę to, że ludzie w pewnym warunkach, przy pewnym typie propagandy w taki sposób się zachowują niż zamykać na to oczy". Podkreśliła, że dlatego tak ważna jest edukacja i sposób wychowania społeczeństwa.
"Kościół kielecki nie stanął na wysokości zadania"
Autorka książki mówiła również o roli Kościoła w tamtym okresie. Przyznała, że to jeden z trudniejszych tematów. - Kościół był jedynym realnym autorytetem w Kielcach wtedy (...) Rzeczywiście Kościół kielecki nie stanął na wysokości zadania - powiedziała.
- Wiemy, że w Kielcach tego dnia miała miejsce na przykład msza. To była rocznica śmierci generała Sikorskiego. Choćby w czasie tej mszy Kościół mógł zająć stanowisko wobec rzeczy, które rozgrywały się kilkaset metrów od katedry. No i nie zajął - opowiadała.
Zwróciła uwagę, że nie wydano listu pasterskiego. - Jedyny taki list, który został wydany, to był list biskupa (Teodora) Kubiny, który został za jego wydanie potępiony przez Konferencję Episkopatu Polski. To był jedyny tekst, kiedy przedstawiciel polskiego Kościoła spełnił oczekiwania Żydów proszących, aby zaprzeczyć, że legenda o krwi ma jakiekolwiek podstawy. Kubina to zrobił i taki list został odczytany na Jasnej Górze - mówiła Tokarska-Bakir.
"Nienawiść zawsze posługuje się propagandą, plotką, uproszczeniami"
Pytana, czy obecnie czuć w Polsce atmosferę pogromu kieleckiego, przyznała, że ma takie poczucie.
- Uważam, że moja książka dostarcza narzędzi, żeby się przed tym bronić. Ona nie tylko opisuje te zdarzenia (...), ale jest również pomyślana jako danie czytelnikom narzędzi, żeby zrozumieć, jak powstaje ta nienawiść i bronić się przed tym. Bo nienawiść zawsze posługuje się propagandą, plotką, uproszczeniami, generalizacjami. To są rzeczy, których dzisiaj musimy unikać - podkreśliła Tokarska-Bakir.
Autor: js/ / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24