- Trzeba pamiętać, kto jest agresorem w konflikcie rosyjsko-ukraińskim - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Grzegorz Schetyna. Minister spraw zagranicznych z dystansem odnosił się do środowego szczytu w Mińsku dotyczącego uregulowania tego konfliktu. Jak mówił, wiele zapisów jest nieprecyzyjnych, a "diabeł tkwi w szczegółach".
Schetyna powiedział, że pierwsze porozumienie wypracowane w Mińsku okazało się "politycznym niewypałem", dlatego na ocenę środowych postanowień należy poczekać co najmniej kilka dni.
- Północ z soboty na niedzielę jest cezurą, musi zapaść cisza na froncie i może się rozpocząć następny etap - zaznaczył.
Dodał, że ważne jest także to, jak do porozumienia odniosą się elity w Kijowie i czy będą wspierały ukraińskiego prezydenta. - Jeśli pokój ma wejść w życie, to Poroszenko musi otrzymać pełne wsparcie rządu i parlamentu - podkreślił.
Minister zwrócił uwagę na to, że w dokumencie jest wiele niedoprecyzowanych kwestii, które budzą wątpliwości. Chodzi m.in. o zapowiedź zmian w ukraińskiej konstytucji czy o funkcjonowanie Doniecka i Ługańska. - Trzeba te zapisy uszczegółowić - wskazał. - Diabeł tkwi w szczegółach - zaznaczył.
Według Grzegorza Schetyny w sprawie środowego porozumienia z Mińska musimy być "umiarkowanymi optymistami". I - jak dodał - choć obecność prezydenta Francji Francois Hollande'a i niemieckiej kanclerz Angeli Merkel daje "jakiegoś rodzaju gwarancje", to trzeba być ostrożnym i "patrzeć na ręce, bo to kwestia egzekwowania i implementacji tych ustaleń".
Jak zaznaczył, "nie można wykluczyć scenariusza, że nie będzie zawieszenia broni i konflikt wróci".
Rosja boi się sankcji?
Schetyna uważa, że Rosja także szuka możliwości wyjścia z konfliktu, bo doskwierają jej bolesne sankcje. - Podjęliśmy decyzje odnośnie następnych sankcji. Wejdą w życie w poniedziałek. Jeżeli nic się nie zmieni są opracowywane następne. To boli gospodarkę rosyjską, uderza w jej budżet - tłumaczył szef resortu spraw zagranicznych.
Zaznaczył, że sankcje są odczuwalne zwłaszcza dla zwykłych rosyjskich obywateli. - Migracja jest spora i dotyczy setek tysięcy ludzi, którzy cierpią przez sankcje. Rosjanie będą szukali wyjścia - przewiduje szef dyplomacji RP.
"Trzeba pamiętać, kto jest agresorem"
Schetyna skomentował także wypowiedź Leszka Millera w "Kropce nad i", który ocenił m.in, że "kule świszczą tak samo po obu stronach konfliktu". - Zgoda, ale jeżeli mówimy o śmierci i o kulach, które ją przynoszą, to trzeba powiedzieć, kto jest agresorem, a kto ofiarą i zawsze o tym trzeba pamiętać - podkreślił szef MSZ.
Minister był także pytany o swoją wypowiedź dotyczącą 70. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz.
Tuż przed obchodami mówił, że "to front ukraiński, pierwszy front ukraiński i Ukraińcy wyzwalali (Auschwitz), bo tam żołnierze ukraińscy byli wtedy w ten dzień styczniowy i oni otwierali bramy obozu i oni wyzwalali obóz". W "Faktach po Faktach" tłumaczył, że jego słowa były odpowiedzią na pytania, dlaczego na uroczystościach nie było Władimira Putina, a był obecny Petro Poroszenko.
Ocenił, że "nerwowość" Rosjan na jego słowa "była przesadna". - Powiedziałem prawdę, nie wycofuję się z tych słów - podkreślił minister. Dodał, że historia nie powinna uderzać w bieżącą politykę i konflikt rosyjsko-ukraiński.
Autor: db/kka/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24