Prokuratura rejonowa prowadzi śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez policjantów w związku z listopadową interwencją w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej - poinformowała prokuratura. Zatrzymano wtedy 12 osób, w tym dziennikarzy.
Dziennikarze zostali zatrzymani przez policję około północy z 20 na 21 listopada, gdy relacjonowali okupację gmachu PKW przez osoby domagające się natychmiastowej dymisji jej członków w związku z przedłużającym się obliczaniem wyników wyborów samorządowych. Wszystkich zatrzymanych policja oskarżyła o to samo - naruszenie miru domowego przez nieusłuchanie polecenia opuszczenia pomieszczenia. Wśród zatrzymanych byli m.in. fotoreporter PAP Tomasz Gzell i dziennikarz tv Republika Jan Pawlicki; obaj zostali uniewinnieni przez sąd.
- Szereg zawiadomień w tej sprawie dotyczących przebiegu interwencji wpłynęł do prokuratury rejonowej dla warszawskiego Śródmieścia. Sprawa trafiła następnie do prokuratury okręgowej, która wyznaczyła prokuraturę na Mokotowie do jej prowadzenia - powiedział PAP szef Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów Paweł Wierzchołowski.
Prokurator dodał, że śledztwo wszczęto przed trzema tygodniami i są już w nim wykonywane czynności procesowe. - Postępowanie na pewno będzie wymagało przesłuchania funkcjonariuszy i ustalenia przebiegu interwencji - zaznaczył.
Zatrzymani dziennikarze
Informację o wszczęciu śledztwa otrzymał z prokuratury m.in. przewodniczący rady Press Club Polska Marcin Lewicki. Press Club w wydanym 21 listopada oświadczeniu pisał m.in., że "zatrzymanie dziennikarza wykonującego obowiązki służbowe, a zwłaszcza dokumentującego działania siłowe uprawnionych służb państwa zawsze będzie budziło najwyższy niepokój i rodziło oczekiwanie szybkich i jednoznacznych wyjaśnień".
- Nasze oświadczenie przesłaliśmy wtedy również do prokuratury - powiedział PAP w czwartek Lewicki.
Pawlicki i Gzell uniewinnieni
W pierwszej połowie grudnia warszawski sąd rejonowy uniewinnił Gzella i Pawlickiego oskarżonych przez policję o naruszenie miru domowego w PKW. - Zatrzymanie to pomyłka, przykre nieporozumienie - mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia. - Akcja była nerwowa i dynamiczna. Ponieważ żaden inny dziennikarz nie został zatrzymany, to znaczy, że intencją było zatrzymanie tylko osób okupujących pomieszczenie za stołem - podkreślił sędzia.
W początkach stycznia - o czym informowały media - sąd uwzględnił zażalenie Pawlickiego na zatrzymanie go przez policję. Sąd wskazał, że nie było podstaw do zatrzymania.
- Ustalenie przebiegu interwencji policji nastąpi w prowadzonym śledztwie także na podstawie akt spraw, które znalazły się w sądzie. Będziemy wypożyczali te akta, bo są tam istotne zeznania świadków i ważna dokumentacja" - powiedział prok. Wierzchołowski.
Minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska mówiła PAP wkrótce po uniewinnieniu dziennikarzy, że ich zatrzymanie podczas zajść w PKW nie powinno się zdarzyć. - Przepraszam tych, których to dotknęło, których to bulwersowało - dodała.
Z kolei rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Mrozek ocenił, że doszło do sytuacji, którą można by uznać za niepotrzebną. - Z drugiej strony to, że taka sytuacja miała miejsca, że zapadło orzeczenie sądu, można uznać za punkt wyjścia do wypracowania reguł postępowania, współpracy z dziennikarzami - mówił.
Autor: kło/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24