- Nas, ministrów, będzie zawsze za dużo i my zawsze będziemy zarabiać za dużo. Dlatego że zawsze znajdą się Polacy, którzy zarabiają mniej od nas. My wiemy, co robimy, decydując się na wejście do rządu - mówiła w "Jeden na jeden" w TVN24 Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii. Jak dodała, premier Mateusz Morawiecki kwestie premii i uposażenia członków rządu rozwiązał trzy tygodnie temu.
- Czasami mówimy być może o jedno zdanie za dużo, czasami jesteśmy zbyt emocjonalni, czasami ktoś nas wyprowadzi z równowagi - podkreślała w poniedziałek w "Jeden na jeden" w TVN24 Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii.
Odniosła się w ten sposób do słów Beaty Szydło z Sejmu o nagrodach dla ministrów rządu Prawa i Sprawiedliwości. Szydło oceniła, że "ministrowie i wiceministrowie w rządzie PiS otrzymywali nagrody za ciężką, uczciwą pracę".
Wypowiedź Szydło "może za bardzo emocjonalna"
- Te pieniądze im się po prostu należały. To były nagrody oficjalne, które zostały przyznane w ramach budżetu uchwalonego w tej izbie, a nie zegarki od kolegów biznesmenów - dodała. - Ci ludzie ciężko pracowali i pracują, po to, żeby wszyscy Polacy mogli cieszyć się z rozwoju Polski, a nie wybrane grupy interesów - podkreślała z mównicy sejmowej była premier.
Emilewicz pytana, czy była zszokowana tymi słowami, odpowiedziała, że "zszokowana" to "za duże słowo". - W polityce mamy często do czynienia z bardzo emocjonalnymi wypowiedziami. Być może ta wypowiedź była bardzo mocno emocjonalna - oceniła.
Jak dodała, premier Szydło "była bardzo dobrym premierem rządu Zjednoczonej Prawicy". - Przez dwa lata przeprowadziła bardzo dużo, bardzo istotnych reform, dzięki którym dzisiaj obóz Zjednoczonej Prawicy ma tak wysokie poparcie, jakie ma - mówiła.
Emilewicz: "minister" to "służący"
Szefowa resortu przedsiębiorczości i technologii podkreśliła jednocześnie, że premier Morawiecki kwestie premii, pensji i uposażenia członków rządu rozwiązał trzy tygodnie temu. - Po pierwsze, zredukował liczbę sekretarzy i podsekretarzy stanu. Po drugie, powiedział, że nie będzie premii, nie będzie nagród. Po trzecie, wycofał możliwość korzystania z kart kredytowych - wyliczała.
- Ten temat uważam za zamknięty. Myślę, że nie mamy do czego wracać. Mamy wiele ważniejszych tematów do zrealizowania - dodała Emilewicz.
- Nas, ministrów, będzie zawsze za dużo i my zawsze będziemy zarabiać za dużo. Dlatego że zawsze znajdą się Polacy, którzy zarabiają mniej od nas. My wiemy, co robimy, decydując się na wejście do rządu. "Minister" z łaciny to "służący" i tak traktuję swoją pracę - podkreśliła szefowa resortu przedsiębiorczości i technologii w "Jeden na jeden" w TVN24.
- Mówiliśmy wiele razy, jaką odpowiedzialność mają ministrowie, wiceministrowie, jakie podejmują decyzje. Tydzień pracy ministra to nie jest pięć dni i osiem godzin dziennie, tylko to jest siedem dni, 24 godziny na dobę - przekonywała.
"Nie ma konfliktu"
Emilewicz pytana, czy jej zdaniem te słowa Szydło mogą zaszkodzić Prawu i Sprawiedliwości, odparła, że "było już wiele historii, które miały zaszkodzić w ciągu tych ostatnich dwóch lat". - Wychodziliśmy z tych trudniejszych momentów z tarczą - oceniła. Zapewniła przy tym, że nie ma konfliktu między Beatą Szydło a Mateuszem Morawieckim.
Minister wyraziła jednocześnie nadzieję, że wyborcy będą pamiętać te rzeczy, które zostały obiecane w programie wyborczym i które PiS zrealizował.
- Takie jak właśnie bardzo ambitny program 500 plus, reforma sądownictwa, znacząca poprawa sytuacji gospodarczej, wzrost dochodów przeciętnego Polaka o 20 procent - wymieniała, dodając, że zmiany te "zostały przeprowadzone w dużej mierze przez rząd premier Szydło".
"Nie będzie żadnych ukrytych sankcji"
Jadwiga Emilewicz w "Jeden na jeden" w TVN24 była pytana również o ewentualne sankcje wobec Polski przy układaniu kolejnego budżetu unijnego, w związku z zarzutami dotyczącymi zmian w wymiarze sprawiedliwości.
- Nie będzie żadnych ukrytych sankcji, bo to nie jest w niczyim interesie, dlatego że każdy płatnik netto zdaje sobie sprawę, że z każdego euro, które wpłacane jest w formie polityki spójności do budżetu państwa polskiego, 80 procent trafia z powrotem, poprzez kontrakty - zapewniała Emilewicz.
Przyznała zarazem, że pieniędzy w budżecie Unii Europejskiej po wyjściu Wielkiej Brytanii będzie mniej, ale "to wiemy bez względu na reformę sądownictwa w Polsce". - Tych pieniędzy będzie mniej [także dlatego - przyp. red.], bo sytuacja Polski się po prostu poprawia - mówiła.
"Nie myli się ten, kto nie pracuje"
Szefowa ministerstwa przedsiębiorczości i technologii zapewniała również, że ostatnie propozycje zmian w reformie wymiaru sprawiedliwości "to nie są ustępstwa, to jest korekta".
- Nie jest to zmiana filozofii reformy wymiaru sprawiedliwości, jest to doprecyzowanie warunków tej reformy, jest to korekta. A nie myli się ten, kto nie pracuje - przekonywała.
Emilewicz dodała też, że "Polska jest najbardziej proeuropejskim państwem w Europie". - Elektorat Zjednoczonej Prawicy chce być w Europie - podkreślała.
Kolejne zmiany w sądownictwie
W czwartek poseł PiS Marek Ast przedstawił w Sejmie założenia projektu nowelizacji ustaw o ustroju sądów powszechnych oraz o Sądzie Najwyższym. Projekt Prawa i Sprawiedliwości przewiduje między innymi, że minister sprawiedliwości nie będzie mógł podjąć decyzji o odwołaniu prezesa lub wiceprezesa sądu bez opinii kolegium sądu oraz Krajowej Rady Sądownictwa.
W projekcie PiS zaproponowano również zrównanie wieku przechodzenia w stan spoczynku sędziów dla kobiet i mężczyzn do 65 lat.
W Sejmie złożony został także projekt PiS nowelizacji przepisów o organizacji Trybunału Konstytucyjnego i statusu jego sędziów. Przewiduje on między innymi opublikowanie trzech dotychczas niepublikowanych orzeczeń wydanych przez TK - jak przekonują politycy Prawa i Sprawiedliwości, z czym nie zgadza się opozycja - z naruszeniem prawa.
Komisja Europejska, podejmując w grudniu ubiegłego roku decyzję o uruchomieniu wobec Polski procedury z artykułu 7 Traktatu o Unii Europejskiej, dała Polsce trzy miesiące na wprowadzenie w życie rekomendacji dotyczących praworządności. Dotyczyły między innymi zmian w ustawie o Sądzie Najwyższym, w tym niestosowania zapisu o obniżonym wieku emerytalnym wobec obecnych sędziów.
Domagała się też zmiany w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa. Chciała, by nie przerywano kadencji sędziów członków Rady oraz by zapewniono, aby nowy system gwarantował wybór sędziów członków przez przedstawicieli środowiska sędziowskiego. Inna z rekomendacji dotyczyła przywrócenia niezależności i legitymacji TK przez zapewnienie, aby prezes i wiceprezes Trybunału byli wybierani zgodnie z prawem oraz aby wyroki Trybunału były publikowane i w całości wykonywane.
Komisja zapowiadała jednocześnie możliwość wycofania procedury artykułu 7, jeśli polskie władze spełnią jej postulaty.
Autor: kb//now / Źródło: tvn24