W kilkudziesięciu miastach w Polsce kierowcy protestowali w sobotę przeciwko rosnącym cenom paliw. W kolumnach liczących po kilkadziesiąt pojazdów jechali w żółwim tempie wybranymi odcinkami dróg, zajeżdżali na stacje benzynowe, żeby zatankować po litrze paliwa. Ruch w niektórych miejscach został czasowo zablokowany, ale do poważniejszych incydentów nie doszło. Kierowcy zapowiadali, że jeśli rząd nie ustąpi, to zablokują drogi podczas Euro 2012. Jednak nie wszystkim kierowcom podobała się taka forma protestu. - To głupota - komentowali niektórzy.
Poszczególne protesty to część ogólnopolskiej akcji "Stop wysokim cenom paliw w Polsce". Pojazdy, które wzięły w nich udział, były oklejone plakatami i naklejkami z wizerunkiem postaci, która ma przy głowie pistolet od dystrybutora.
Ceny paliw wciąż rosną i rosną. Są przynajmniej o złotówkę wyższe, niż można by sobie wyobrażać. Liczymy, że nawet, jeśli teraz rząd nie ustąpi, to na pewno podczas Euro 2012 będzie o nas jeszcze głośno. Nie uderzamy w indywidualne osoby i bardzo przepraszamy tych, którzy będą musieli jechać w ślimaczym tempie za nami. Akcja była nagłaśniania, więc każdy, kto musi wyruszyć w drogę, mógł znaleźć trasę alternatywną. Dariusz Piwowarczyk, jeden z organizatorów akcji w Małopolsce
Policja nie mogła zakazać protestu, dopóki kierowcy nie złamią przepisów. W niektórych miastach protesty odbyły się za zgodą władz.
Według najnowszych danych GUS, paliwo w zeszłym roku zdrożało o prawie 20 proc.
Warszawa
W proteście wzięło udział około stu kierowców. Pojazdy jechały powoli trasą S8 w kierunku Sejmu. Organizatorzy akcji domagali się, aby rząd obniżył akcyzę na paliwa.
Kierowcy wyruszyli z parkingu pod Tesco przy ul. Połczyńskiej w Warszawie. Zgodnie z informacjami zamieszczonymi przez organizatorów protestu na Facebooku, kierowcy przejechali drogą ekspresową S-8 do mostu Grota-Roweckiego, potem Wisłostradą, Al. Armii Ludowej, Wawelską do Dworca Zachodniego na parking, z którego wyjechali.
- Protest będzie polegał na poruszaniu się drogą ekspresową 40km/h, a w mieście 30 km/h z zachowaniem szczególnej ostrożności i stosowaniem się do wszystkich przepisów prawa o ruchu drogowym - zapowiedzieli wcześniej organizatorzy. CZYTAJ WIĘCEJ
Trójmiasto
Kierowcy protestowali w trzech miejscach w Trójmieście. W Gdyni zebrało się kilkudziesięciu kierowców, w Gdańsku - ok. stu przy hali "Olivia", a kilku przy jednym ze sklepów motoryzacyjnych. Dwa fragmenty kawalkady na trójmiejskiej obwodnicy zjechały już na parking przy ul. Nowowiczlińskiej, skąd wyruszyli kierowcy. Do miasta dotarł także trzeci, utworzony na obwodnicy rząd pojazdów.
Protestujący jechali głównymi ulicami Gdyni i Gdańska oraz obwodnicą trójmiejską z prędkością 20-40 km/h. W planach było także tankowanie po drodze na stacjach benzynowych za kilka złotych płacąc kartami płatniczymi.
Katowice
W Katowicach głównymi ulicami miasta ruszyło ok. 80 samochodów z prędkością od 30 do 40 km/h. Kierowcy zapowiadali, że protest potrwa kilka godzin.
Organizator protestu Tomasz Wojtanek z Katowic tłumaczył, że protest jest koniecznością, ponieważ opinia publiczna musi usłyszeć - że niezależnie od liczby kierowców, którzy wezmą udział w proteście - niezadowolonych jest znacznie więcej.
Cena dochodząca do 6 zł to przesada. Już teraz jeżdżę samochodem znacznie rzadziej, do pracy dojeżdżam komunikacją zbiorową. Myślę, że akcja protestacyjna została zrobiona za późno. Uczestniczka akcji w Małopolsce
Jak poinformował organizator katowickiego protestu, podobne akcje odbyły się także w Żorach i Gliwicach. Wyrazili nadzieję, że skala oddziaływania ich akcji będzie nie tylko lokalna.
Poznań
Kilkadziesiąt aut uczestniczyło w proteście zorganizowanym w Poznaniu. Auta wolno przemieszczały się jedną z dróg wylotowych z miasta, ale nie powodowały większego utrudnienia ruchu.
W Poznaniu samochody wyjechały z poznańskiego Górczyna drogą krajową nr 5 z Poznania w stronę Wrocławia, by następnie przemieścić się autostradową obwodnicą miasta.
- Jedziemy zgodnie z przepisami, zajmujemy jeden pas ruchu, ewentualnie będziemy się co chwilę wyprzedzać. Nie chcemy utrudniać życia innym kierowcom, przemieszczającym się tą trasą - powiedziała współorganizatorka protestu Paula Zawadzka. - Wiemy, że ceny paliw jutro nie spadną, ale naszym głównym celem jest zwrócenie uwagi osób rządzących, że żyje nam się coraz gorzej. Jeśli nie zmienią swojego postępowania, to będziemy powtarzać takie akcje aż do Euro - dodała.
Kilkanaście aut wyruszyło w wolnym tempie z podpoznańskiego Tarnowa Podgórnego do Poznania i z powrotem. Kierowcy jechali drogą krajową nr 92, prowadzącą z Poznania w stronę zachodniej granicy Polski.
Współorganizator protestu Łukasz Kożuchowski powiedział, że jako właściciel firmy transportowej boleśnie odczuwa rosnące ceny paliw. - Chcemy obniżenia podatków na benzynę i olej napędowy. Ceny paliw mocno odbijają się na kondycji firmy, tym bardziej, że w grudniu weszły nowe przepisy dotyczące warunków, jakie ma spełniać firma świadcząca usługi transportu międzynarodowego. Jednym z kryteriów jest zdolność finansowa przedsiębiorstwa - powiedział.
Protesty kierowców w Wielkopolsce przygotowywane były w sobotę także m.in. w Chodzieży, Gnieźnie, Kaliszu i Lesznie.
Zachodniopomorskie
Około 80 samochodów wyruszyło w proteście z rogatek Szczecina w kierunku miejscowości Chociwel przeciwko wysokim cenom paliwa - mówił Piotr Dołżonek, jeden ze współorganizatorów protestu.
Jak podkreślił, samochody w większości osobowe, jechały z prędkością 40 km na godzinę drogą krajową nr 6 w kierunku Chociwla, gdzie dołączyła do nich grupa kierowców ze Stargardu Szczecińskiego. Potem wspólnie pojechali z powrotem do Szczecina. Łącznie mieli pokonać 55 km. Protest zakończył się pod magistratem w Szczecinie.
Według Dołżonka, kierowcy od czasu do czasu mieli się wyprzedzać, żeby "tamować ruch legalnie".
Także w samym Szczecinie kierowcy zapowiadali protest. W południe mieli wyruszyć z jednego z miejskich targowisk, jeździć powoli po ulicach miasta, po czym zakończyć akcję, tankując z na jednej ze stacji benzynowych Orlen za symboliczną kwotę.
Do protestu przyłączyli się również kierowcy z Koszalina. - My też jesteśmy niezadowoleni. Jesteśmy za tym, aby paliwo było tańsze - mówił jeden z kierowców.
Na protest nakłada się także wzmożony ruch, bo cztery województwa kończą ferie zimowe, a cztery je zaczynają. Dlatego wolniej jedzie się m.in. na zakopiance. Joanna Biel-Radwańska z małopolskiej drogówki
Na najważniejsze trasy w Małopolsce, w proteście przeciwko wysokim cenom paliw, wyjechało kilkuset kierowców. W żółwim tempie samochody poruszały się na drogach z Krakowa do Warszawy i na krajowej czwórce między Bochnią i Brzeskiem.
Protestujący wolno jechali także z Olkusza do Katowic, między Tarnowem a Wojniczem i w Nowym Sączu.
- Na protest nakłada się także wzmożony ruch, bo cztery województwa kończą ferie zimowe, a cztery je zaczynają. Dlatego wolniej jedzie się m.in. na zakopiance - powiedziała Joanna Biel-Radwańska z małopolskiej drogówki.
40-km górski odcinek "zakopianki" z Zakopanego do Rabki kierowcy pokonywali w sobotę w południe z prędkością 20 km/godz.
W proteście uczestniczyli kierowcy z Nowego Sącza. Blisko 80 samochodów z minimalną prędkością przejechało głównymi ulicami miasta. Niektórzy na stacjach blokowali ruch, tankując za złotówkę. Jednak według policji, protest nie spowodował większych utrudnień.
To jest dla mnie chore. tym bardziej, że jeśli ceny dolara na świecie rosną, to i paliwo rośnie a niestety teraz waluta spada, a ceny paliw nic Kierowca protestujący w Krakowie
Kierowcy, którzy wyruszyli z prędkością 30-40 km na godzinę na trasę w kierunku Warszawy, także w drodze powrotnej do Krakowa jechali bardzo wolno.
To wina rządu. To jest demokratyczny kraj, to rząd ma służyć nam, a nie my jemu. Co my szare myszki jesteśmy Wiktor Bieńkowski, koordynator protestu w Łodzi
W Łodzi w proteście kierowców przeciwko wysokim cenom paliw wzięło udział kilkadziesiąt osób w niemal 50 samochodach, oklejonych nalepkami z logiem protestu. Mieli utrudniać ruch na fragmencie autostrady A2. Organizatorzy akcji domagali się, aby rząd obniżył akcyzę na paliwa. Protest rozpoczął się przed centrum handlowym przy ul. Strykowskiej. Auta z niewielką prędkością przejechały trasą krajową nr 14 na autostradę A2. - To wina rządu. To jest demokratyczny kraj, to rząd ma służyć nam, a nie my jemu. Co my szare myszki jesteśmy - powiedział Wiktor Bieńkowski, koordynator protestu w Łodzi. I dodał: - Jeżeli będziemy tylko pisać na facebook'u o tym, to każdy nic sobie z tego nie zrobi. Musimy wyjść na ulice i się pokazać.
W regionie łódzkim protesty kierowców planowane były także w Piotrkowie Tryb., Sieradzu, Zduńskiej Woli i Opocznie.
Droga do obniżek cen paliw nie prowadzi poprzez utrudnianie życia przez jednych kierowców innym kierowcom. To po prostu głupota. Musi być lepsza sytuacja budżetu, żeby można było obniżyć akcyzę. Kierowca z Małopolski
Organizatorzy akcji ostrzegają, że jeśli rząd nie zainteresuje się problemem drożyzny na stacjach benzynowych, to kierowcy zablokują autostrady i drogi ekspresowe w czasie Euro 2012.
- Ceny paliw wciąż rosną i rosną. Są przynajmniej o złotówkę wyższe, niż można by sobie wyobrażać. Liczymy, że nawet, jeśli teraz rząd nie ustąpi, to na pewno podczas Euro 2012 będzie o nas jeszcze głośno - mówił jeden z organizatorów akcji w Małopolsce, Dariusz Piwowarczyk. - Nie uderzamy w indywidualne osoby i bardzo przepraszamy tych, którzy będą musieli jechać w ślimaczym tempie za nami. Akcja była nagłaśniania więc każdy, kto musi wyruszyć w drogę, mógł znaleźć trasę alternatywną - dodał.
Inny uczestnik protestu, Marcin Szczupak zwrócił uwagę, że ceny paliw uderzają po kieszeniach nie tylko kierowców, ale wszystkich, bo pociągają one za sobą wzrost cen transportu - przejazdów miejskich i przewożenia żywności. - Chcielibyśmy, żeby ceny spadły w dół. Jeśli takie protesty, jak dzisiejszy nie pomogą, będziemy się przyłączać do podobnych akcji podczas Euro - do blokowania dojazdów na stadiony, co zobaczy cała Europa i świat - mówił.
- Cena dochodząca do 6 zł to przesada. Już teraz jeżdżę samochodem znacznie rzadziej, do pracy dojeżdżam komunikacją zbiorową. Myślę, że akcja protestacyjna została zrobiona za późno - powiedziała uczestniczka akcji.
Nie wszyscy kierowcy jednak poparli taką formę protestu. - Droga do obniżek cen paliw nie prowadzi poprzez utrudnianie życia przez jednych kierowców innym kierowcom. To po prostu głupota - mówił jeden z tankujących na stacji kierowców, wyraźnie poirytowany akcją. - Musi być lepsza sytuacja budżetu, żeby można było obniżyć akcyzę - dodał.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP/Grzegorz Michałowski