Straszyli, że wykupią nas Niemcy i że będziemy parobkami u bauera. W modzie było także ostrzeganie przed pozbawieniem języka, tradycji, historii i naszej polskiej złotówki. Lista strachów będących w użyciu przed wejściem Polski do Unii była długa i niezwykle pomysłowa. Dziś - w pierwszych dniach polskiej prezydencji w UE - z większości możemy się już śmiać.
"Polska tak, Unia nie!" - tym hasłem próbowano przekonać Polaków, że przyłączenie się do europejskiej wspólnoty będzie oznaczało dla nas same klęski. - To jest dzień żałoby, a nie radości. To jest tak smutny dzień, jak ten dzień, gdy 22 lipca 44 roku na bagnetach sowieckich wprowadzano władzę sowiecką - grzmiał w dniu naszej akcesji, 1 maja 2004 r. Ryszard Bender z Ligi Polskich Rodzin.
Szczyt sporu wypadł jednak wcześniej - na rok przed wejściem do Unii, gdy przyszłość Polski decydowała się w referendum. Unią straszyły wtedy przede wszystkim LPR i Samoobrona. Ta pierwsza partia twierdziła w swoich ulotkach, że akcesja sprawi, że: Polska utraci suwerenność, upadną polskie firmy, bezrobocie wzrośnie do 8 mln (obecnie jest poniżej 2 mln), pogorszą się stosunki z USA, cudzoziemcy wykupią polską ziemię.
Dziś rzeczywiście w okolicach Szczecina mamy dziś sporo zagranicznych gospodarzy. - Działają u nas gospodarstwa prowadzone przez Szwedów, Duńczyków, Szwajcarów, Niemców - wylicza Henryk Piłat, burmistrz Gryfina. Tyle, że nastąpiło też to, czego wówczas nie przewidywano - Polacy też zaczęli kupować nieruchomości u sąsiadów.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN