Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego umorzyła we wtorek sprawę dotyczącą uchylenia immunitetu byłego warszawskiego sędziego Wojciecha Łączewskiego. Uznała, że ponieważ Łączewski nie jest już sędzią, to immunitet go nie obejmuje i w związku z tym prokuratura może postawić mu ewentualne zarzuty.
Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego rozpoznawała zażalenia na postanowienie krakowskiego sądu z kwietnia o umorzeniu postępowania o uchylenie immunitetu sędziemu Łączewskiemu. Zażalenia od tamtej decyzji złożyli prokuratura i rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych Piotr Schab.
- Stosując zasadę równości obywateli wobec prawa, nie mogą osoby, które kiedyś pełniły zaszczytne stanowisko sędziego, korzystać z pewnych regulacji o charakterze ustrojowym po zakończeniu tej służby. Brak jest podstaw do interpretowania w sposób rozszerzający kwestii związanych z ochroną immunitetową dla osób, które już nie piastują stanowiska sędziowskiego - mówił przedstawiciel Izby Dyscyplinarnej sędzia Adam Roch.
Jak podkreślił, w związku z tym "były sędzia nie korzysta już z ochrony immunitetowej, a w takiej sytuacji (...) brak było podstaw do kontynuowania postępowania".
Sprawa doniesienia o przestępstwie
"Gazeta Wyborcza” napisała w środę, że Prokuratura Regionalna w Krakowie jest gotowa do postawienia zarzutów karnych Łączewskiemu, którego wezwała go na 20 grudnia.
Łączewski podkreślił w rozmowie z portalem tvn24.pl, że "przepisy procedury karnej zabraniają łączenia roli pokrzywdzonego i podejrzanego".
- Sytuacja w tej chwili wygląda tak: sąd przesądził, że doszło do popełnienia przestępstwa na moją szkodę, materiał dowodowy wymaga uzupełnienia, natomiast pomimo tego prokurator konsekwentnie twierdzi, że takiego przestępstwa nie było. Jak rozumiem, to jest zemsta za orzeczenie, które zostało wydane (ws Mariusza Kamińskiego - red.) - zaznaczył były sędzia. - Znając metody działania panów skazanych przez skład, któremu przewodniczyłem - nic, co mnie spotka, nie jest mnie w stanie zdziwić – dodał.
W lutym 2016 roku sędzia Wojciech Łączewski ze stołecznego sądu rejonowego złożył w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zawiadomienie, że nieznana mu osoba włamała się na jego konta prowadzone pod fikcyjnymi nazwiskami na Twitterze i w jego imieniu prowadziła korespondencję. W sprawie zostało wszczęte śledztwo - powołany biegły ocenił, że włamania nie było.
W styczniu Prokuratura Regionalna w Krakowie złożyła do Sądu Dyscyplinarnego przy krakowskim sądzie apelacyjnym wniosek o zezwolenie na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej sędziego Wojciecha Łączewskiego.
Wniosek dotyczył złożenia przez niego doniesienia o przestępstwie, którego nie było, i składania fałszywych zeznań. Prokuratura podawała, że wbrew złożonemu przez sędziego zawiadomieniu o przestępstwie nie doszło do włamania do prowadzonych przez niego pod fikcyjnymi nazwiskami kont na Twitterze.
Umorzenie postępowania
W kwietniu krakowski sąd zdecydował o umorzeniu postępowania o uchylenie Wojciechowi Łączewskiemu immunitetu. Uznał, że wniosek jest wadliwy formalnie. Obrońcy sędziego wskazywali, że "wniosek o uchylenie immunitetu złożony został przez prokuratora, któremu brak było cech bezstronności".
Tamto postanowienie zapadło po niejawnym posiedzeniu, ale jak wtedy informował rzecznik sądu "należy domyślać się", że sędziowie doszli do wniosku, iż "były jakieś zaszłości, związane z tym, że ten sam prokurator prowadził sprawę, w której sędzia był pokrzywdzonym, oraz sprawę, w której chce postawić mu zarzuty jako osobie podejrzanej".
We wtorek Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego oceniła, że choć sprawa podlegała umorzeniu, to zażalenia były trafne, a decyzja sądu I instancji "była w sposób oczywisty sprzeczna z przepisami Kodeksu postępowania karnego".
- Kwestia orzekania o konieczności wyłączenia prokuratora nie należy do kompetencji sądu. (...) Obowiązkiem sądu było przekazanie wniosku prokuratorowi przełożonemu prokuratora, którego wniosek dotyczył, a dopiero po uzyskaniu decyzji przystąpienie do merytorycznego rozpoznania wniosku o wydanie uchwały zezwalającej na pociągnięcie sędziego do odpowiedzialności karnej - zaznaczono.
Skazał Mariusza Kamińskiego
Wojciech Łączewski był sędzią znanym między innymi z tego, że cztery lata temu orzekał w składzie sędziowskim, który skazał byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego na trzy lata więzienia za przekroczenie uprawnień i prowadzenie nielegalnych działań operacyjnych CBA w "aferze gruntowej".
Później orzekał w wydziale cywilnym sądu rejonowego. Jesienią media informowały, że Wojciech Łączewski zrzekł się urzędu sędziego, a rezygnację określał jako znak sprzeciwu wobec "niszczenia wymiaru sprawiedliwości w imię partyjnego interesu".
Izba Pracy SN: Izba Dyscyplinarna nie jest sądem w rozumieniu prawa
5 grudnia Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego wydała orzeczenie, w którym, powołując się na wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 19 listopada, uznała, że nowa Krajowa Rada Sądownictwa nie daje wystarczających gwarancji niezależności od organów władzy ustawodawczej i wykonawczej, a Izba Dyscyplinarna SN nie jest sądem w rozumieniu prawa Unii Europejskiej i krajowego.
10 grudnia pierwsza prezes SN Małgorzata Gersdorf wezwała sędziów Izby Dyscyplinarnej, by powstrzymali się od orzekania.
Na ten apel zareagował prezes tej izby sędzia Tomasz Przesławski. "Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego w dalszym ciągu wykonywać będzie powierzone jej przez konstytucyjne organy Rzeczypospolitej Polskiej czynności orzecznicze" - napisał.
Autor: asty,ads/adso / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24