Polskie służby inwigilując dziennikarzy łamią prawo i gwarancje konstytucyjne - powiedział przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków dziennikarz tvn24.pl Maciej Duda. Jego zdaniem służby "od ręki" mają dostęp do informacji o ich życiu prywatnym.
W środę komisja zajmowała się sprawą kontroli operacyjnej dziennikarzy, którą służby miały prowadzić w latach 2005-2007. - Służby specjalne i policja dostają do ręki (poprzez billingi – red. ) potężny pakiet informacji o dziennikarzach i wszystkich kontaktujących się z nim osobach, bez zgody sądu. To, moim zdaniem, jawne naruszenie konstytucji, bo konstytucja gwarantuje każdemu obywatelowi tajemnicę komunikowania się oraz gwarantuje zachowanie wolności słowa - powiedział Duda.
I podkreślił, te prawa notorycznie łamią kolejne rządy.
Wielokrotnie ostrzegano mnie, że jestem inwigilowany, moje źródła opowiadały mi o naradzie z udziałem m.in. ówczesnego ministra sprawiedliwości (Zbigniewa Ziobry - red.), a także z udziałem wiceszefowej policyjnej grupy "Generał" z Komendy Głównej Policji. Według relacji moich źródeł na tej naradzie padały polecenia zebrania o mnie informacji, rozpracowania, by sprawdzić z kim, kiedy i jak się kontaktuje Maciej Duda
Na czarnej liście
W opinii Dudy, służby mając billingi dziennikarzy dostają informacje o szczegółach ich prywatnego życia, o tym, gdzie się leczą, dokąd wyjeżdżają na wakacje, z jakich banków korzystają. Dodał, że służby wiedzą też, z kim dziennikarze się spotykali i z kim rozmawiali.
Dziennikarz powiedział, że jego samego prokuratura wzywała kilkadziesiąt razy po to, aby ujawnił swoich informatorów. Przypomniał również, że w latach 2005-2007 ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro organizował konferencje prasowe i udzielał wywiadów, w których dyskredytował jego pracę. A on sam - jak podkreślił - znalazł się na "czarnej liście" dziennikarzy.
- Wielokrotnie ostrzegano mnie, że jestem inwigilowany, moje źródła opowiadały mi o naradzie z udziałem m.in. ówczesnego ministra sprawiedliwości (Zbigniewa Ziobry - red.), a także z udziałem wiceszefowej policyjnej grupy "Generał" z Komendy Głównej Policji. Według relacji moich źródeł na tej naradzie padały polecenia zebrania o mnie informacji, rozpracowania, by sprawdzić z kim, kiedy i jak się kontaktuje - powiedział Duda.
Jak stwierdził, po przegranych wyborach przez PiS, prokuratura i służby dalej sięgały po inwigilację dziennikarzy. Dodał, że nie tylko policja sięgała po jego billingi, ale także ABW - w ramach rutynowych sprawdzeń operacyjnych.
Pismo do premiera
Duda poinformował również, że w październiku 2010 r. skierował pismo do premiera Donalda Tuska, które zawierało prośbę, aby szef rządu - w ramach swoich kompetencji - ujawnił, jakie działania wobec niego podejmowały służby specjalne i policja za czasów rządów PiS.
Dziennikarz relacjonował, że na pismo odpowiedział sekretarz kolegium ds. służb specjalnych Jacek Cichocki, który stwierdził, że w latach 2005-2007 nie było bezprawnych działań wobec dziennikarzy.
Duda zapewniał, że nie planował ataków medialnych na ministra Ziobrę, a jedynie krytycznie przyglądał się jego pracy. - Nie było nagonki na Ziobrę, wręcz odwrotnie była nagonka na część środowiska dziennikarskiego - zaznaczył.
Kłótnia między posłami
Służby mają swobodny dostęp do informacji o odważnych ludziach, którzy kontaktując się z dziennikarzami ujawniają opinii publicznej niegodziwości i przestępstwa Maciej Duda
Wróbel nie udało się też zadać kolejnych pytań, bo Czuma argumentując, że posłanka "zasypuje" świadka po raz dziesiąty tymi samymi pytaniami odebrał jej głos.
- Zaczynam się wstydzić, pani by chciała sobie pogadać ze świadkiem, ekspertami, a my nie mamy na to czasu. Komisja nie zajmuje się tym - stwierdził Czuma. - To haniebne, nie pozwolił mi pan zadać pytań - ripostowała Wróbel.
"Zgodnie z przepisami"
Ochrona źródeł to mój bezwzględny, prawny a także moralny obowiązek Maciej Duda
Wniosek zawiera nazwiska m.in. Macieja Dudy, wtedy "Rzeczpospolita", obecnie tvn24.pl, Bogdana Wróblewskiego i Wojciecha Czuchnowskiego - obaj z "Gazety Wyborczej", Piotra Pytlakowskiego z "Polityki" i Bertolda Kittela z TVN, w latach 2005-07 dziennikarza "Rzeczpospolitej".
Dwa lata temu śledztwo w tej sprawie inwigilowania dziennikarzy prowadziła Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze. W maju tego roku śledztwo zostało umorzone. Sprawą zajmowała się też sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych. Jej przewodniczący Janusz Krasoń z SLD stwierdził, że, "zastosowane techniki, z wyjątkiem jednego przypadku, były zgodne z przepisami ustaw regulujących działalność służb specjalnych".
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot.PAP