Zaskakiwała, zadziwiała, a bywało, że i szokowała już pierwszego trenera. Dzisiaj zasłużone ochy i achy spływają na nią z każdej strony. Sukcesy tej miary osiąga tenisistka, która do wielkiej kariery dopiero bierze rozbieg. Iga Świątek obchodzi dziś 21. urodziny - skromnie, w wąskim gronie. Nie może być inaczej, skoro w Paryżu walczy właśnie o drugi triumf na kortach Rolanda Garrosa. Nie szkodzi, wyrzeczenia to w końcu jej codzienność.
Korty Warszawianki, 2008 rok.
- Proszę pani, poodbija pani ze mną piłkę?
Dziewczynka ma siedem lat, tenis trenuje od ponad roku, na razie to wciąż tylko zabawa. Przebojowości i chęci jej nie brakuje, smykałki też nie.
Pani to Marta Domachowska, która kilka miesięcy wcześniej w wielkoszlemowym Australian Open dotarła do czwartej rundy, nieznacznie przegrywając z samą Venus Williams. Teraz wychodzi z dziewczynką na kort. Lubi z nią odbijać, lubi jej zaciętość i zaangażowanie.
Dziewczynka nazywa się Iga Natalia Świątek. W 2020 roku zwycięży we French Open, a w 2022 zostanie liderką światowego rankingu WTA. Po oba nieprawdopodobne sukcesy sięgnie jako pierwsza Polka w historii. Wszystko przed 21. urodzinami.
"Łup, łup, łup"
Najpierw w tenisa grać zaczęła Agata, o trzy lata starsza siostra Igi. Córkę na korty zaprowadził tata, Tomasz Świątek, olimpijczyk z Seulu, gdzie startował w wioślarskiej czwórce podwójnej. Chciał, żeby jego dzieci też zajmowały się sportem, ale tym indywidualnym, nie zespołowym. Chciał, by same odpowiadały i za porażki, i za sukcesy.
Padło na pływanie, z którego szybko zrezygnowali, bo Iga bała się wody. A tenis? Agata trenowała na korcie, mała Iga biegała obok - podawała piłki albo sama odbijała je o ścianę.
- Kiedy przyszła z siostrą po raz pierwszy, miała pięć, może sześć lat - wspomina w rozmowie z tvn24.pl trener Artur Szostaczko. - Taki maluch, a o tę ścianę potrafiła tłuc i przez godzinę. I to jak! Bekhend, forhend, lewa, prawa, wszystko w biegu, łup, łup, łup. Do tego naprawdę dobra koordynacja ruchowa. Popatrzyłem kątem oka i mówię do ojca: "Tomek, niech ona dołączy do Agatki, i to jak najszybciej, chociaż raz w tygodniu".
Tak został pierwszym trenerem przyszłej mistrzyni. - Wiadomo, że bywało im ciężko, łapali finansowe zadyszki. Starałem się pomóc. Mama dziewczynek była stomatologiem, zęby leczyłem u niej. Moja żona też, a namawiałem jeszcze przyjaciół - wspomina Szostaczko, dzisiaj 51-latek, kiedyś 17. junior świata.
Czasami to on prosił trenujące w stolicy tenisistki, by poświęciły Idze trochę czasu.
- Oczywiście, że ją pamiętam - mówi Marta Domachowska. - Poukładana, dynamiczna, bardzo śmiała. Jeżeli mieszkasz w Warszawie lub okolicach i zajmujesz się tenisem, to naturalne, że ludzi ze środowiska spotykasz dosyć często. Kiedy Iga miała 14 czy 15 lat, jej uderzenia naprawdę solidnie czuło się na rakiecie. Ogromne sukcesy zaczęła osiągać bardzo szybko, ale mnie to absolutnie nie dziwi. Jej talent widoczny był gołym okiem. Prędzej czy później i tak dotarłaby na szczyt - przekonuje.
Galopującą karierą Igi ani trochę nie jest zaskoczony także Szostaczko. Opowiada bardzo emocjonalnie: - Proszę popatrzeć, jak ona się porusza. Jak odbija te piłki. Jak jest skoncentrowana. Nieprawdopodobne. Ona od tych początków wszystko załapywała błyskawiczne. Inne dzieci potrzebowały tygodni, a nawet miesięcy. Iga w mig łapała każdą nowość, zupełnie naturalnie. Czasami byłem zszokowany, nie chciało mi się w to wierzyć, mówiłem do siebie, że to niemożliwe, zwyczajnie niemożliwe. Już wtedy na lewo i prawo opowiadałem, że to będzie światowa czołówka. Jeżeli ktoś ma pojęcie o tenisie, to wiedział, że patrzy na diament.
"Nasza duma"
Planem B, gdyby z tej kariery nic nie wyszło, a wiadomo, że wychodzi tylko nielicznym, zawsze była nauka. Iga lubiła się uczyć, śmiało można ją nazwać prymuską. Piątki i szóstki, na świadectwie zawsze czerwony pasek. Dzisiaj często przyznaje, że brakuje jej matematyki, bo tęskni za wysiłkiem umysłowym.
Intergracyjna szkoła podstawowa nr 339 im. Raoula Wallenberga, ulica Świętego Bonifacego, warszawskie Stegny. Obok sali gimnastycznej kącik poświęcony Idze, są zdjęcia i pamiątki z jej dzieciństwa. Szmat czasu spędziła w tych murach, od zerówki po gimnazjum.
Dyrektor Lidia Kumanek wylicza: - Zdyscyplinowana, skromna, empatyczna, nietuzinkowa, nieprzeciętna, obowiązkowa, życzliwa, koleżeńska. Mistrzyni w każdej dziedzinie.
W końcu zaczyna się śmiać.
- Dużo tego, prawda? Tak, mogę wymieniać tylko same plusy. Iga to nasza duma. Wzór dla uczniów.
- Nie sprawiała problemów?
- Proszę nie żartować. Żadnych.
Przy szkole, w części sportowej, jest kort. - Od razu wyjaśnię, że Iga na nim nie trenowała. I nie dla niej został wybudowany. Na początku grali tu uczniowie niepełnosprawni, na wózkach. Teraz tenis mamy w programie wychowania fizycznego klas trzecich, a od klasy czwartej każdy chętny może zapisać się na zajęcia pozalekcyjne - tłumaczy Lidia Kumanek.
Wspomina historię sprzed lat, kiedy poprosiła Igę o zdjęcie z podpisem, by zostało w szkole na pamiątkę. - Zawstydziła się, a potem razem z tatą przygotowali cały plakat. My wszyscy wiedzieliśmy, że ona osiągnie sukces. Nie chodzi tylko o sport, po tej dziewczynce było widać, że zajdzie daleko w każdej dziedzinie, której się poświęci. Dzisiaj dzieci chcą być jak Iga Świątek, tak nam mówią. A my powtarzamy, że tenis tenisem, ale ważne są też jej cechy charakteru, to, co wymieniałam wcześniej - opowiada dyrektorka.
Ewenement
Dalej było Autorskie Liceum Ogólnokształące numer 42 przy ulicy Iwickiej.
Do Magdaleny Smagi, wychowawczyni Igi, przychodzi SMS: "Widziała pani?". To od Igi, właśnie wygrała jakiś ważny mecz, gdzieś w świecie.
- Tak, pamiętam to, pani Magdalena pokazała mi tę wiadomość. Iga miała bardzo dobry kontakt z kadrą nauczycielską - mówi Wojciech Zientarski, założyciel i właściciel szkoły. Placówkę trudno znaleźć, spacerując po okolicy. Odnowione bloki z lat 50., dużo drzew, zieleni. Spokój i cisza, blisko do Łazienek Królewskich. Liceum zajmuje część parteru jednego z budynków. Wchodzi się od strony ogrodu, urokliwie, wręcz tajemniczo.
Rozmawiamy na kilka godzin przed meczem Igi Świątek z Alison Riske w drugiej rundzie Roland Garros (rozbije rywalkę 6:0, 6:2). - Dla mnie Iga jest geniuszem - oznajmia Zientarski już na wstępie. - Nie boję się tego słowa, bo przez 30 lat pracy nie spotkałem nikogo, kto uprawiałby sport zawodowy, a jednocześnie był jednym z najlepszym uczniów. Ewenement. Nie wiem, jak ona znajdowała na to i czas, i energię. Naprawdę imponujące. Obserwowałem ją i byłem pewien, że ta kariera pięknie się rozwinie. Gdyby nie postawiła na sport, dostałaby się na najlepsze uczelnie, gdzie tylko by chciała. Piątki i szóstki, matura zdana śpiewająco. Będąc na drugim końcu świata, potrafiła kontrolować to, co dzieje się w szkole, była w internetowym kontakcie z nauczycielami. Na wyjazdy zabierała plecak książek i podręczników - opowiada.
Na stadion Legii Warszawa ze szkoły jest niedaleko. Kilka lat temu ówczesny prezes klubu Bogusław Leśnodorski poprosił Zientarskiego o przyjęcie niektórych jego piłkarzy. Przyjął, dlaczego nie. Sam był ciekaw, czy dadzą radę pogodzić swoje obowiązki z nauką. Czy to wypali. Wypaliło, większość z nich maturę ma już za sobą.
Pewnego dnia na Iwicką zawitali Tomasz Świątek z Igą. Kończyła gimnazjum, rodzice rozglądali się za liceum, za miejscem przychylnym sportowcom, umożliwiającym i edukację, i kontynuowanie kariery. Trafili pod właściwy adres.
Tradycją w liceum numer 42 są dwutygodniowe rejsy po Morzu Śródziemnym. Warunek jest jeden: dobre wyniki w nauce. Zgłasza się nawet 80 uczniów, popłynąć może 40. Są wachty i gotowanie, jest szorowanie pokładu, a po zawinięciu do portu - zwiedzanie. Przygoda na całego.
Iga w żadnym z rejsów nie uczestniczyła, przy takim trybie życia było to niemożliwe. Kiedy w 2020 roku jej koleżanki i koledzy ruszyli w kierunku Sardynii, ona wygrywała w Paryżu mecz za meczem. Wygrywała i wygrywała, aż została triumfatorką French Open. W szkole nigdy nie witano jej czerwonym dywanem, nic z tych rzeczy. - Nigdy by się na to nie zgodziła - zapewnia Zientarski. - To skromna dziewczyna, tej cechy jeszcze nie wymieniałem. Słucham jej wywiadów i słyszę tamtą dziewczynę. Słyszę i widzę to wszystko, co pokazywała i demonstrowała u nas w szkole - zaznacza.
Hołdys: mądrość 20-latki
Podwarszawski Raszyn. W oddali widać centrum stolicy z wyrastającymi w niebo wieżowcami. Samoloty albo się wznoszą, albo zbliżają do lądowania, bo w pobliżu jest Lotnisko Chopina.
Tu mieszka rodzina Świątków. Tomasz Świątek nieraz wyjaśniał, że on i jego obie córki urodzili się w Warszawie, a przenieśli poza jej granice z prostego powodu - by wybudować dom. I wciąż, mimo rosnącej sławy Igi, jest to miejsce, w którym można się wyciszyć. Pan Tomasz zapewnia, że natrętnych fanów z okien nie zauważa, a rozpoznawany jest tylko w niektórych lokalnych sklepach. Da się żyć. Był też transparent "IGA - DOBRA Z CIEBIE RAKIETA" wywieszony nad prowadzącą do stolicy aleją Krakowską po zwycięstwie w Paryżu, tym z sezonu 2020.
Podróżująca po całym świecie Świątek bywa tu rzadko. "Wpadam na krótko, korzystam z każdej chwili i bardzo doceniam ten czas. (...) Dzięki bliskim czeka na mnie zawsze coś pysznego do jedzenia, a Grappa dba o odpowiedni poziom kocich emocji. Home sweet home i to właśnie dzięki temu mogę mieć większy komfort i skupić się na ciężkiej pracy" - napisała w mediach społecznościowych.
Dzwonię do Zbigniewa Hołdysa, legendy polskiej muzyki, felietonisty, obserwatora życia nie tylko politycznego, kibica lekkiej atletyki i tenisa, mieszkańca gminy Raszyn. Karierę krajanki obserwuje bardzo uważnie, bardzo przychylnie komentuje jej wyczyny na korcie i zachowanie poza nim. Nie spotkali się jednak nigdy.
- Zawsze jestem pełen podziwu dla ludzi, którzy odnoszą sukces, a dorastają w małych miejscowościach. A dotrzeć na sam szczyt z Raszyna czy Wąchocka to jest coś - mówi Hołdys. - Tak, wiem, ona trenowała i uczyła się w Warszawie, do tego zmierzam. Ten sukces jest możliwy dzięki rodzicom. Jeżeli wskażą dziecku odpowiednie miejsca, a w tym przypadku wożą je na korty i do szkoły, to możliwe jest wszystko. Z Raszyna pochodzi Agnieszka Dygant, ona była tu punkówką, chyba nawet wokalistką punkowej kapeli. Obok, we wsi Falenty, przyszła na świat Magdalena Abakanowicz. To są dowody na to, że nie jest ważne, gdzie się rodzisz, a to, co ze sobą w pewnym momencie zrobisz - zaznacza.
Hołdys podkreśla, że Świątek gra genialnie, że predyspozycje ma obłędne, ale chce opowiedzieć o czymś innym. - Zadziwia mnie jej mądrość. Mądrość 20-latki - wyznaje. - I ona o tym mówi na przykład w sprawie Ukrainy - że jest za młoda, by oceniać czy komentować takie wydarzenia, ale wojna jest czymś okropnym i nie powinna się wydarzyć. To ona pierwsza powiedziała o pęknięciu w tenisowej szatni, o tym, że niektórzy ze sobą nie rozmawiają po tej sytuacji z Ukrainą i po ogłoszeniu przez organizatorów Wimbledonu, że przedstawiciele Rosji i Białorusi nie zostaną dopuszczeni do rywalizacji. "My, zawodniczki i zawodnicy, nie jesteśmy temu winni, winne są organizacje tenisowe" - takie słowa Igi słyszałem. To są bardzo dojrzałe słowa. Bardzo odważne. Ona na swój sposób mi imponuje. Ktoś ją zapytał, czy kupi sobie mieszkanie. "Nie wiem, może tak, ale małe, jeszcze nigdy nie miałam własnego mieszkania". Takie drobnostki, bardzo dużo mówiące o jej stanie świadomości. Znakomite to jest. Iga to dzisiaj role model, że użyję amerykańskiego zwrotu - uzupełnia.
Fibak: to jest kosmos
Wojciech Fibak, w latach 70. tenisowa gwiazda, jest właśnie w drodze do Paryża, gdy odbiera telefon. Zmagania na kortach Rolanda Garrosa chce oglądać z bliska. I kibicować Idze. Oczywiście, że o niej porozmawia. Pamięta ją z czasów juniorskich, przyznaje, że wtedy tego geniuszu nie wyczuł. Spotkał się nawet z całą rodziną Świątków, w Paryżu właśnie, porozmawiali, ale takiej przyszłości nie przewidywał.
- Ten geniusz wyczułem po jej porażce 1:6, 0:6 z Simoną Halep. Dokładnie po takiej porażce. Moim okiem zobaczyłem, że za rok, a może jeszcze wcześniej, te piłki zaczną spadać po odpowiedniej stronie linii. Ona ma taką motorykę, takie uderzenia, taki drugi serwis... To jest kosmos. Po tamtym meczu całej tej polskiej lamentującej grupie powiedziałem, że w kolejnym meczu z Halep wynik może być odwrotny. I tak się stało, Iga pokonała ją 6:1, 6:2. A od tamtego czasu ciągle się poprawia - twierdzi Fibak.
Na tym pochwał ze strony dawnej znakomitości nie koniec. - Te wszystkie dziewczyny od miejsca 20 do 200, a nawet 300 w rankingu, grają o niebo lepiej niż kiedyś. Czołówka jest za to w kryzysie. Wiedziałem, że Iga w tym towarzystwie będzie dominować. Nie wygrywać, a dominować. Mało tego. Gdyby grała za czasów Agnieszki Radwańskiej z tymi wielkimi nazwiskami, jak siostry Williams, Ivanović, Clijsters, Kerber czy Wozniacki, i tak by się przebiła. Dałaby radę i im. Ona gra genialnie - uzupełnia.
Fibak idzie jeszcze dalej, porównuje Świątek do Sereny Williams, czyli tenisistki wybitnej, w dorobku mającej aż 23 tytuły wielkoszlemowe w singlu. - Powiedziałem to już jakiś czas temu. I zdania nie zmieniam: to będzie druga Serena. Dominatorka - zapewnia.
"Bardzo długo płakałam"
4 kwietnia 2022 - tego dnia, historycznego nie dla polskiego tenisa, a sportu, Świątek została numerem 1 światowej listy, czego w naszym kraju nie dokonał wcześniej nikt. Radością dzieli się z fanami za pośrednictwem mediów społecznościowych.
"To od dziś oficjalne, dlatego chciałabym dać chwilę sobie, mojej rodzinie, mojemu zespołowi i partnerom po prostu na ucieszenie się tu i teraz z zostania numerem 1 na świecie. Wiecie, że raczej nie skupiam się na liczbach i na miejscu w rankingu, ale ten moment bardzo dużo dla mnie znaczy. Zostałam pierwszą Polką w historii, która znalazła się na szczycie rankingu światowego tenisa. Mam nadzieję, że pierwszą i nie ostatnią i że w przyszłości będzie nas więcej. Jestem wdzięczna, że moja praca może być dla kogoś inspiracją" - oznajmia fanom.
Wcześniejsza liderka, Australijka Ashleigh Barty, zakończenie kariery ogłosiła nagle, swoją decyzją zadziwiając, a nawet szokując. Poprosiła o usunięcie jej z zestawienia, co będącej wtedy na pozycji numer 2 Świątek dało automatyczny awans. Jak zareagowała na sportową emeryturę rywalki najgroźnejszej, która w najbliższych latach odbierać jej mogła zaszczyty, sukcesy i pieniądze? - Kiedy się o tym dowiedziałam, bardzo długo płakałam - wyznała Polka na konferencji prasowej przed turniejem w Miami. - Cały czas jest mi smutno i przykro. Ash była dla mnie wzorem, zawsze ją podpatrywałam. Będzie mi jej brakować - zapewniła.
Czy kot oglądał zwycięstwo?
Co lubi Iga?
Wiadomo - muzykę. Dawniej Coldplay, potem Aerosmith i Guns N’ Roses, teraz Led Zeppelin.
Czytać, też wiadomo. Czytanie ją relaksuje. Zdradziła, że do gustu przypadło jej "Przeminęło z wiatrem".
Zwiedzać. Po turniejach, kiedy ma już dla siebie choć chwilę.
Pierogi, te z kapustą i grzybami, świąteczne, ale tylko w wykonaniu taty. To smak dzieciństwa.
Rafaela Nadala, który jest jej idolem. Popłakała się, kiedy w roku 2021 Rafa przegrał we French Open z Novakiem Djokoviciem, wyznała to publicznie.
Swojego czarnego kota Grappę. Po półfinale Roland Garros w 2020 roku zastanawiała się, czy kot oglądał przed telewizorem jej zwycięstwo.
Prezenty, ale bardziej dawać niż dostawać.
Spędzać czas nad wodą, a najbardziej na SUP-ie, czyli wiosłować na desce, klęcząc na niej lub stojąc, do wyboru.
Rozmawiać z przyjaciółkami, na co szanse niestety ma sporadycznie. I nie o tenisie.
Pomagać. W ostatniej edycji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy do wylicytowania był trening z Igą i jej rakieta. Zwycięzca wyłożył za to blisko 190 tys. zł. W 2021 roku 200 tysięcy złotych przekazała na dwie fundacje: Słonie na Balkonie oraz Dajemy Dzieciom Siłę. "Słonie na balkonie z wykorzystaniem tych środków od drugiej połowy listopada uruchomią dodatkowe dyżury psychologów, aby zapobiegać próbom samobójczym nastolatków, którzy dziś szukają pomocy dużo częściej niż przed pandemią. Kwota zabezpieczy też stałą roczną terapię dla 40 dzieci w kryzysie psychicznym. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę także zatrudni dodatkowych terapeutów w dwóch Centrach Pomocy Dzieciom, aby wspierać dzieci dotknięte przemocą" - napisała wtedy w mediach społecznościowych.
Taką drogę przebyła
Sierpień 2015 roku.
14-letnia Iga wygrywa na kortach Legii Memoriał Marii i Lecha Kaczyńskich, pokonuje starsze od siebie zawodniczki. Nagrodą jest roczne stypendium, po 1500 zł miesięcznie. Uśmiecha się, mówi, że przyda się każdy grosz, bo sponsora nie ma, czasem dołoży coś tenisowy związek albo klub, a najbardziej cały czas pomagają jej rodzice.
W puli nagród dla triumfatorki tegorocznej edycji French Open, której Świątek jest zdecydowaną faworytką, przewidziano 2,2 mln euro. Taką drogę przebyła. Tego dokonała.
Marta Domachowska, pani, którą przed laty poprosiła o poodbijanie z nią piłki, dziś składa jej życzenia z okazji 21. urodzin: - Długiej, pełnej sukcesów kariery, w zdrowiu i bez kontuzji. Rozwijania umiejętności, czerpania z gry radości, cieszenia się z tego, że robi to, co kocha. I żeby była taka, jaka jest. A na razie niech znowu wygra w Paryżu.
Autorka/Autor: Rafał Kazimierczak
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Julian Finney/Getty Images