Marcin Wiącek, rzecznik praw obywatelskich, apeluje do uciekających przed rosyjską agresją Ukraińców, by osiedlali się także w mniejszych miejscowościach, a burmistrzowie ich zapraszają. Jak zapewniają, tu szybciej załatwia się formalności, także o dach nad głową czy pracę może być łatwiej niż w metropoliach. Czego potrzeba, by pomoc była najbardziej efektywna? Pieniędzy, darów i wolontariuszy.
W piątek Straż Graniczna poinformowała, że do Polski już przyjechały 2 miliony uchodźców z Ukrainy – w zdecydowanej większości kobiety i dzieci. Wiele z tych osób wyjedzie do większych miast lub za granicę, gdzie mieszkają ich bliscy lub przyjaciele. Wiele nie wie jednak, co dalej zrobić.
Takie osoby w pierwszej kolejności trafiają do punktów recepcyjnych, często w mniejszych miejscowościach, jak Hrubieszów, najdalej na wschód wysunięte polskie miasto. - Jesteśmy największym punktem recepcyjnym w regionie. Średnio trafia do nas ponad 2 tysiące osób na dobę. W sumie trafiło do nas co najmniej 40 tysięcy uchodźców. Sam Hrubieszów ma 11 tysięcy mieszkańców, więc dla nas to wielkie ilości – mówi nam burmistrz miasta Marta Majewska.
Potrzebne chęci i zapał
Przyznaje, że choć to ogromne przedsięwzięcie, mieszkańcy oraz przybyli do nich wolontariusze stają na wysokości zadania. – To jest taki zryw społeczny, taki znak empatii, solidarności, którego do tej pory absolutnie nie byliśmy świadkami – podkreśla.
Burmistrz Majewska dziękuje za dotychczasowe wsparcie, ale apeluje także o dalszą pomoc. – Dodatkowe ręce do pracy są nam cały czas potrzebne – mówi. Zgłaszać można się przez stronę Urzędu Miasta w Hrubieszowie. Jak zapewnia burmistrz, wystarczą chęci do pomocy i zapał, o resztę nie trzeba się martwić.
"Wspaniałe mniejsze miejscowości"
Uchodźcy po kilku dniach w punkcie recepcyjnym myślą o tym, co dalej. Tu z radą przychodzi Marcin Wiącek, rzecznik praw obywatelskich. – Chciałbym zwrócić się do wszystkich ludzi, którzy uciekają przed wojną. Szanowni państwo, pamiętajcie, że w Polsce są nie tylko duże miasta. W Polsce są również wspaniałe mniejsze miejscowości i zachęcamy też do korzystania z ich gościny - apeluje. – Jestem pod ogromnym wrażeniem, jak w mniejszych miejscowościach są goszczeni uchodźcy – dodaje.
Relacja tvn24.pl: Atak Rosji na Ukrainę
RPO przekonuje, że wybranie mniejszej miejscowości wiąże się z pewnymi ułatwieniami. – Na przykład proszę zobaczyć w Warszawie czy Krakowie są bardzo duże kolejki do PESEL-i. W mniejszych miejscowościach można to załatwić właściwie od ręki i korzystać z praw, które przysługują obywatelom Ukrainy – wyjaśnia.
"Nowi mieszkańcy" Pelplina
To, że uchodźcy mogą liczyć na bardziej indywidualne podejście widać na przykładzie Pelplina na Pomorzu. Obecnie przebywa tu 140 osób, które uciekły przed wojną, a jedną z nich jest pani Ludmiła.
Kobieta przyjeżdżała tu sezonowo do pracy w przedsiębiorstwie hodującym mleczne krowy. Teraz wraz z rodziną znalazła tu dach nad głową. – Pomagamy z dobrego serca. Pani Ludmiła nie musi pracować, przyjęlibyśmy ją i tak, ale chce – zapewnia Henryk Mokwa, prezes zarządu firmy.
Czytaj też: Pomoc dla obywateli Ukrainy. Na jakich warunkach można wjechać do Polski i gdzie można uzyskać pomoc?
Pan Henryk pomógł załatwić formalności - kobieta ma już PESEL oraz konto bankowe i może normalnie żyć w Polsce. – Mamy dach nad głową, mamy pracę. Czego więcej potrzeba – komentuje pani Ludmiła.
Mirosław Chyła, burmistrz Pelplina, zaprasza uchodźców, których nazywa "nowymi mieszkańcami miasta" i zapewnia, że jest dla nich miejsce. Apeluje jednak o to, by pomoc bardziej zorganizować. – Oczywiście ta fala entuzjazmu, otwartości, serdeczności będzie słabła i wówczas konieczna będzie pomoc rządowa, samorządowa. Serca są wspaniałe, ale mają też swoją wytrzymałość – uważa.
Atak Rosji na Ukrainę - oglądaj program specjalny w TVN24
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Darek Delmanowicz