"Jeśli on cię nie zagryzie, to ja cię zastrzelę" – szyld z takim napisem widnieje na bramie jednej z posesji w Zelowie w Łódzkiem. Jak opowiadają okoliczni mieszkańcy, właściciele posesji prowadzą tam nielegalną hodowlę niebezpiecznych psów. Sąsiedzi pokazują nawet nagrania, na których widać jak psy zagryzają się nawzajem. Mimo próśb o interwencję, kolejne urzędy lekceważą ten problem.
Groźna rasa, która tak zafascynowała zelowskiego hodowcę, to tzw. psy samurajów - japońskie psy bojowe, używane do walk.
- Jeśli te psy są w nieodpowiednich rękach, to jest bomba z opóźnionym zapłonem - ostrzega Grażyna Fałek, prezes Towarzystwa Opieki nad zwierzętami w Piotrkowie Trybunalskim. Jej zdaniem, właściciel posesji "prowadzi tutaj fabrykę zwierząt, które nie wiadomo do czego są przeznaczane".
Zagryzały i zjadały zagryzionego
Niepokój mieszkańców jeszcze wzrósł, gdy zaobserwowali, że psy zagryzają się wzajemnie. Jeden z sąsiadów nagrał tę drastyczną scenę jako dowód. Jednak - jak przyznaje - w pewnym momencie przestał nagrywać, bo psy zaczęły zjadać tego zagryzionego. - Te psy są hodowane po to, żeby mogły walczyć jeden z drugim i zagryzać jeden drugiego - uważa sąsiad hodowcy, Zbigniew Kołodziejski.
W dodatku w okolicy posesji pojawiły się liczne doły, w których sąsiedzi znajdowali zakopane martwe psy. - Przyjechała koparka to wykopano dwa psy, obok kolejne psy i ryby, taki był odór, bo to był sierpień - opowiada sąsiadka, Joanna Izydorczyk.
Próbowali coś z tym zrobić. Próbowali z sąsiadem jakoś się dogadać, ale wywieszona na ogrodzeniu tabliczka wyraźnie dała do zrozumienia co sądzi on na dyskusji: "Jeśli on cię nie zagryzie, to ja Cię zastrzelę".
Kim jest hodowca?
Zbulwersowani mieszkańcy Zelowa próbowali porozumieć się z hodowcą groźnych psów, ale bezskutecznie. - Do ludzi zwraca się "kundlu", "psie", to jest fachowe jego określenie, branżowe - mówi sąsiad, Zbigniew Kołodziejski. Według jego relacji sąsiedzi z ust hodowcy słyszeli już groźby, że daje im kilka miesięcy, a ostatnio - kilka dni życia.
Jak się okazuje, hodowca został sześć lat temu wyrzucony ze związku kynologicznego za to, że bezprawnie krzyżował rasy psów. Obecnie najprawdopodobniej nadal bezkarnie łamie prawo.
Nie pomogła ani policja, ani burmistrz
Na skargi mieszkańców zareagowała policja, ale z braku dowodów śledztwo umorzono. - Bardzo trudno udowodnić właścicielowi winę, trzeba mieć konkretny dowód, tzn. złapać go na gorącym uczynku - tłumaczy prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Piotrkowie Trybunalskim.
Natomiast burmistrz Zelowa zlecił przeprowadzenie kontroli na posesji, ale zgodnie z przepisami ją zapowiedział hodowcy. Wtedy - jak mówią mieszkańcy - wszystko posprzątano. - Nie było się do czego przyczepić - wspomina burmistrz Zelowa.
Tymczasem okoliczni mieszkańcy boją się, że w końcu może dojść do tragedii. - Oby nie zagryzły nas te psy, przeprowadziliśmy się tu żeby zamieszkać w oazie spokoju, tylko od dwóch lat zmieniła się na oazę horroru - skarży się jeden z sąsiadów.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24